Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dokąd Tuska zabierze biały koń?

07-07-2021 21:53 | Autor: Piotr Celej
Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki był prawdziwym hitem weekendu. Czy jednak były premier i Przewodniczący Rady Europejskiej ma do czego wracać? Jakie scenariusze napisał polityk i jego otoczenie?

Donald Tusk to bez wątpienia najbardziej gorące nazwisko polskiej polityki. Historyk z Trójmiasta osiągnął sukces międzynarodowy niedostępny dla żadnego krajowego działacza po 1989 roku. Mimo formalnie niezbyt mocnej pozycji Przewodniczącego Rady Europejskiej, jakie piastował, był to bez wątpienia olbrzymi sukces, istotne podkreślenie roli Polski. Po sześciu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości ta pozycja jest zupełnie inna i inny jest też klimat wokół byłego premiera. Podejmując rękawice Tusk musiał ważyć między dwoma scenariuszami: zbawcy oraz przegranego. Stawiając na szali swoje miejsce w historii, były premier pokazał swoim wyborcom i wrogom, że jest gotowy na rywalizację.

Gen zwycięzcy

Po porażce Platformy Obywatelskiej pod przewodnictwem Ewy Kopacz w wyborach prezydenckich i parlamentarnych rozpoczęło się szukanie winnych. Wielu komentatorów obarczało odpowiedzialnością za przegraną właśnie Donalda Tuska, który podjął pracę w Brukseli. Minęło kilka lat, a Borys Budka i Rafał Trzaskowski mówią o "robieniu miejsca" dla byłego premiera. Najczęściej podkreślanymi jego cechami stały się z kolei doświadczenie międzynarodowe i "gen zwycięzcy". To bowiem Tusk notorycznie wygrywał z Jarosławem Kaczyńskim, dla którego był od lat najgroźniejszym politycznym oponentem.

PO zyskuje na powrót lidera, który ma osiągnięcia i zwycięstwa. Najważniejszą jednak cechą, którą politycy przeciwstawią Kaczyńskiemu jest jednak to..., że lider PiS szczerze nienawidzi Tuska. Wicepremier ds. bezpieczeństwa jest teraz najważniejszym politykiem w kraju i to jego strategie realizuje państwo. Pojawienie się znienawidzonego rywala może zachwiać nietrwałymi i krótkimi okresami równowagi w Zjednoczonej Prawicy. Politycy opozycji z pewnością liczą na popełnienie przez Kaczyńskiego błędów wynikających z chęci jak najszybszego politycznego pogrążenia Tuska. Mamy tu do czynienia z dylematem kurczaka, czyli zjawiskiem, gdzie premiowana jest najwyżej odwaga, zaś najniżej stchórzenie. Podobnie jak opisywani przez twórcę tego zjawiska młodzi meksykańscy mafiosi Tusk i Kaczyński stoją naprzeciwko siebie tuż przed zwarciem, którego zwycięzca może być tylko jeden. Nie zabraknie więc ciężkich oskarżeń, gry Trybunałem Stanu oraz prokuraturą. Tusk ma w polu wygranej "wjazd na białym koniu", ale porażka może zepchnąć go w polityczny niebyt. Kaczyński z kolei może ugruntować swoją pozycję jako zwycięzca, jeśli pokona Tuska, ale może też odpowiedzieć za naruszenia prawa podczas swoich rządów.

Widomym znakiem obawy przed Donaldem Tuskiem są "Wiadomości" TVP - i w szerszym kontekście - przekaz mediów przychylnych partii rządzącej. Od lat Tusk jest obwiniany o wszelkie niepowodzenia, wycinane są fragmenty jego wypowiedzi w języku niemieckim, podprogowo pokazywano również Tuska podczas pogrzebu Pawła Adamowicza. Hejt nakręcany na byłego premiera jest bezprecedensowy w historii polskich systemów medialnych. Propaganda ta jest momentami bardziej toporna od schyłkowego PRL-u. Paweł Kieler, młody muzyk, osiągnął 2,8 mln wyświetleń, śpiewając paski z Wiadomości, a w refrenie pojawiają się wersy, iż "Donald Tusk dał sygnał do ataku". To właśnie były premier rodzi w pracownikach telewizji Jacka Kurskiego największe obawy.

Walka o średnie miasta

Powrót Tuska nie jest jednak usłany różami. Do "odzyskania" dużych miast dla PO nie wystarczą zdjęcia z porannego biegania. Tusk musi pójść na wojnę lub współprace z Szymonem Hołownią. Ale nawet zagarnięcie około 5-7 mln głosów wyborców liberalnych z wielkich miast może nie dać sukcesu, czego dowodem są ostatnie wybory.

By zdobyć Polskę, Tusk musi zdobyć miejscowości od 10 do 100 tys mieszkańców. To właśnie one są przysłowiowym "języczkiem u wagi" wyborów w Polsce. Były premier niegdyś wygrywał w tych miejscowościach, jednak obecnie są one zdominowane przez wyborców PiS wdzięcznych za programy socjalne rządu. Przed Tuskiem więc niełatwe zadanie. W przeciwieństwie do wyborców z wielkich miast, na prowincji nie ma oburzenia zagarnianiem przez PiS państwa prawa. Kartą socjalną polityk z Trójmiasta też raczej nie zagra. Pozostaje więc ukazywanie korupcji i nepotyzmu i własny program dla tych miejscowości, podkreślający zapewne dotychczasowe osiągnięcia PO i byłego premiera.

Z pewnością Tusk, wracając do krajowej polityki, stworzył mapy drogowe takich programów i karty te będą odsłaniane podczas objazdu polityka po kraju. Programy te muszą być chwytliwe, by przebić się przez propagandę skierowaną przeciwko byłemu Przewodniczącemu Rady Europejskiej. Z pewnością ta arena starcia będzie "grzana" przez obie strony politycznego konfliktu. Tusk zapewne będzie starał się powstrzymać narzucanie agendy przez członków Prawa i Sprawiedliwości. Dotychczas to się opozycji nie udawało i była ona tylko graczem na planszy przygotowanej przez Jarosława Kaczyńskiego. Teraz prezes PiS będzie musiał jeszcze bardziej skumulować energię na wybranych przez siebie obszarach. Czy będzie to "zarządzanie przez kryzys", do czego lider Prawa i Sprawiedliwości nas przyzwyczaił w ostatnich latach? Na to z pewnością liczą ludzie Tuska. A należy pamiętać, że posłowie Zbigniew Girzyński, Małgorzata Janowska i Arkadiusz Czartoryski ogłosili niedawno, że opuszczają klub PiS i powołują w Sejmie koło Wybór Polska. Po ich odejściu klub ten liczy 229 osób, więc formalnie traci większość w Sejmie. Szykuje się naprawdę gorąca polityczna jesień.

Fot. wikipedia

Wróć