Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dlaczego gracze nie są zadowoleni...

22-06-2016 21:48 | Autor: Tadeusz Porębski
Nagrodę Aschabada (2200 m), nazywaną kolokwialnie kuchennymi drzwiami do Derby, wygrał po niezbyt emocjonującym pojedynku trenowany przez Adama Wyrzyka wałach Marywil. Była to już czwarta z rzędu wygrana tego konia.

Statystki i wyścigowe przesądy powiadają, że koń, który wygrywa Aschabada, nie istnieje w Derby. Może dlatego w tegorocznej nagrodzie wzięło udział tylko 5 trzyletnich folblutów. Brak zainteresowania służewieckich trenerów tym wyścigiem może wynikać również z tego, że ledwie dwutygodniowa przerwa pomiędzy Aschabada a Derby jest zbyt krótka, by zregenerować siły konia i rzetelnie przygotować go do boju o prestiżową Błękitną Wstęgę. Dzieje się ostatnio coś niepokojącego, bowiem bardzo ważna z punktu widzenia selekcji przedderbowa próba dla trzylatków, jaką jest nagroda Iwna, zgromadziła na starcie tylko sześć koni, w tym dwa z II grupy.

Sensacją ostatniej dwudniówki była porażka zdecydowanego faworyta Ziko w wyścigu II  grupy na dystansie 2200 m dla koni arabskich czystej krwi. Triumfował Etorio ze stajni Andrzeja Walickiego uzyskując drugi w historii wyścigów koni arabskich na Służewcu czas na tym dystansie 2:31.1 sek. W następnym tygodniu na torze zadebiutują dwuletnie folbluty, co powinno nieco zelektryzować coraz bardziej senną atmosferę podczas służewieckich mityngów. Gwoździem kolejnej dwudniówki będzie selekcyjny wyścig dla koni arabskich o nagrodę Janowa (2600 m), który jest wielką próbą przed zbliżającymi się Derby dla koni tej rasy (24 lipca). Tego dnia rozegrane zostaną dwie inne nagrodowe wyścigi dla arabów – Kurozwęk i Europejczyka. Przypominamy, że już tylko dni dzielą nas od Derby dla koni pełnej krwi angielskiej (3 lipca) i uzyskania odpowiedzi na trapiące wyścigowe środowisko pytanie: czy ktokolwiek zdoła pokonać lub choć zmusić do większego wysiłku znakomitego ogiera Caccini?

Pisałem wyżej o nieco sennej atmosferze panującej ostatnio na Służewcu. Wiele osób podkreśla, że nie czuje już na torze atmosfery wyścigowej. To prawda, a powodów może być kilka. Generalny remont trybuny głównej i wyłączenie jej z użytkowania spowodowało, że wyścigowe życie jakby rozproszyło się i utkwiło w kilku miejscach. Część bywalców obserwuje gonitwy z nie do końca wyremontowanej trybuny środkowej, część urzęduje w namiocie w rejonie celownika, jeszcze inni na "dżokejce" koło wyścigowej "bomby". Jednak znaczna liczba osób z namiotu przeniosła się ostatnio do "dżokejki" bojkotując dotychczasowe miejsce. Wieść gminna niesie, że jest to niemy protest przeciwko powierzeniu obsługi cateringowej w tym miejscu nowemu przedsiębiorcy, który wygrał przetarg na obsługę m. in. tegorocznej Gali Derby. To dziecinada typu "na złość mamie odmrożę sobie uszy". Jasne, Polska jest wolnym krajem i każdy może wybierać miejsce dla siebie wedle własnego widzimisię, ale uzasadnienie bojkotu jest po prostu komiczne.

Mniej komicznie wyglądają kwestie związane z końskim totalizatorem. Wprowadza się nowe zakłady, mocno skomplikowane i dostępne wyłącznie dla wytrawnych graczy. Jest ich coraz więcej, natomiast zakładów prostych coraz mniej. Na wieść o zastąpieniu prostego zakładu bardziej skomplikowanym bukmacherzy na całym świecie zacierają ręce. Na Służewcu wprowadzono w tym roku "triplę ekspertów", która polega na wytypowaniu trzech zwycięskich "dwójek" w trzech kolejnych gonitwach. Po zmarginalizowaniu stosunkowo łatwej do typowania gry porządkowej niezwykle trudno jest trafić jedną "dwójkę" (dwa kolejne konie na celowniku), a trafienie trzech z rzędu to dla 99 proc. graczy senne marzenie, więc następują kolejne kumulacje. Organizator końskiego totalizatora cieszy się (tyle że nie wiadomo z czego), a lwia część graczy ubożeje. To wszystko zaczyna ocierać się o twardy hazard i czas się zastanowić, czy obrano właściwą drogę do reaktywowania wyścigów konnych. 

Bo reaktywacja to przede wszystkim pozyskanie nowych bywalców toru. Trzeba im grę ułatwiać, a nie utrudniać, dać tym ludziom więcej szans na wygranie, nawet kilkunastu złotych, bo to cieszy i zachęca do dalszej gry. Natomiast przegrana deprymuje i zniechęca. Dlatego uważam koncepcję zmarginalizowania bardzo prostej i dającej większe szanse na wygraną gry porządkowej za kompletnie chybiony.  "Dwójki" powinny obowiązywać wyłącznie wtedy, kiedy w gonitwie bierze udział pięć lub mniej koni. To sprawdzony patent obowiązujący na Służewcu przez całe dekady. Natomiast powyżej pięciu koni to z automatu porządki. Chyba ktoś opacznie rozumie kumulacje, które, owszem, w Lotto napędzają grę w wymiarze gigantycznym. Natomiast kumulacje służewieckie to żadna oferta, one na pewno nie ściągną na tor dodatkowych graczy – zbyt mała pula, zbyt duży wydatek, dla zwykłego zjadacza chleba niewielka szansa na wygraną. Podobnie jest z eksperckimi triplami. Wydatek spory z minimalną szansą na zwrot, więc coraz większa liczba graczy szuka prostszych rozwiązań. Niestety, jest ich coraz mniej.

Kolejny problem to, zdaniem wielu, zbyt wysoka stawka podstawowa w "czwórkach" i kwintach. Organizator totalizatora dotuje poszczególne zakłady, a mimo to liczba graczy grających "czwórki" wyraźnie spadła. Jestem cały czas wśród nich, w odróżnieniu od organizatora, który obserwuje rozwój gry w słupkach na ekranie komputera, więc pozwalam sobie na wygłoszenie następującego apelu: wyścigowi decydenci, wsłuchujcie się, na Boga, w vox populi, ponieważ to wy jesteście dla ludu, a nie lud dla was. Nie traktujcie nas wszystkich – graczy i pasjonatów końskiego sportu – na podobieństwo bezmózgiej masy. To odnosi się do wszystkich, nie tylko do organizatora końskiego totka.

Jeszcze jeden kamyk do tego ogródka – nieoczekiwane zmiany w programie wyścigowym. W minioną niedzielę w programie zapisano, że "tripla ekspertów" obejmuje gonitwy drugą, trzecią i czwartą. Tymczasem w trakcie mityngu ogłoszono przez głośniki, że "na prośby wielu graczy" (akurat w to wierzę...) tripla ekspercka została przeniesiona na gonitwy siódmą, ósmą i dziewiątą. Nagłośnienie na torze pozostawia wiele do życzenia, w jednym miejscu puchną uszy od emitowanej w przerwach muzyki, w innych kompletnie nic nie słychać, więc do wielu chętnych obstawienia tego zakładu ta ważna informacja nie dotarła. Powstał chaos, padły ostre słowa pod adresem służewieckich decydentów. I słusznie. Dokonywanie bowiem zmian w oficjalnym programie gonitw w trakcie trwania mityngu jest niedopuszczalne. Program, który jest podstawą do gry, gdzie inwestuje się pieniądze, powinien przypominać zasadę domniemania wiarygodności obowiązującą w księgach wieczystych, bowiem ten oficjalny i wydawany na podstawie ustawowego zapisu dokument to rękojmia wiary publicznej oraz zaufania (publica fides) w jego treść. Tego rodzaju sytuacje nie mogą się nigdy więcej powtórzyć.

Jest jeszcze jeden aspekt związany z nagłym, nieoczekiwanym i nie zasygnalizowanym na stronie internetowej Tor Służewiec przeniesieniem tripli eksperckiej. Znacznie poważniejszy. Tego rodzaju skomplikowany zakład wymaga głębokiej analizy, niektórzy gracze poświęcają na to kilka dni. Wolta organizatora spowodowała, że albo gracze odstąpili od obstawienia tego zakładu, albo też, co gorsza, zmuszeni zostali do dokonania analizy na chybcika, w przeciągu kilkadziesiąt minut. To może irytować oraz podkopywać i tak już mocno ograniczone zaufanie graczy do organizatorów gonitw oraz końskiego totalizatora.

I na koniec wyścigi kłusaków. Zapisanie na służewiecką bieżnię, zaprojektowaną wyłącznie dla wyścigów rozgrywanych galopem, aż 17. sulek do gonitwy na 1600 m jest po prostu chore. To żadna selekcja, żaden efekt widowiskowy, żaden pożytek z tego rodzaju konfrontacji koni. Owszem, kłusaki ścigają się w Europie na przykład na 1640 m ( tzw. short), ale na torach do tego przystosowanych. Na Służewcu powinna obowiązywać żelazna zasada – rozgrywane są gonitwy od 2200 m ("normal"), poprzez 2600 m ("long"), aż do 3200 m ("extra long"). Wtedy dopiero można mówić o selekcji oraz widowiskowości, dopiero wówczas wyścigi rozgrywane kłusem spełnią swoją rolę i zadadzą służewieckim mityngom szyku.

Wróć