Petro zmuszony był opuścić rodzinny kraj w obliczu barbarzyńskiej wojny, mając zaledwie 16 lat. Na szczęście w Warszawie znalazł przyjaciół i bezpieczne schronienie, próbuje dzielnie sprostać przeciwnościom losu, pracując ofiarnie w ursynowskim Megasamie. Wywiad z nim zamieściliśmy w styczniowym numerze Passy. Dziś drukujemy tłumaczenia dwóch jego wierszy, które zaprezentował w oryginale na spotkaniu.
To był sen. To był tylko sen!
Raz po raz powtarzałem to sobie.
Śniła mi się ona. śniła mi się ona…
Ta przeklęta wojna.
Zabijała i włączała syreny,
Niczym grzmot, który przerywa ciszę.
Śniła mi się ona, śniła mi się ona,
Lecz nie mogłem uciec od tej wojny.
Co noc te sny znów mnie wiodą
W bezlitosne objęcia wojny.
To był sen, to był sen!
Ale ból pozostaje ze mną.
***
Miłość jest tylko jedna.
Możemy kochać wiele razy,
Ale we śnie, w dalekiej mgle
Widzimy światło w oddali,
Słyszymy głos słowików.
Wszyscy lecą na wezwanie wiatru
Do krainy, gdzie odleciały żurawie,
A ja będę czekać na ciebie,
Czuję teraz na sobie twoje białe astry,
Które rozkwitły wokół.
Wszystko stało się białe.
Stoję na polu sam,
Podziwiając piękno tego świata.
Widzę tam ciebie jedyną
Tak piękną, delikatną i czarującą.
Podziwiając cię, zrozumiałem,
Że jesteś jedyna, wyjątkowa.
Wszystko inne to ciernie róż,
Które tylko mogą ranić duszę.
Miłość jest jedna, a uczuć miliony.
Krzyczeć możemy o wszystkim,
A o miłości tylko szepczemy wokół.
Czasami bywamy nieznośni jak te ciernie róż,
Wszystko kłuje i zostawia blizny.
Wybacz mi, moja lilio, że wiernym ci nie byłem.
Petro Diiak (2024)