Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czyżby Nostradamus miał rację?

17-05-2023 21:20 | Autor: Tadeusz Porębski
Wielu interpretatorów przepowiedni Nostradamusa uważało w końcówce roku poprzedniego, że proroctwem na nadchodzący 2022 r. jest następująca sentencja wyjęta z jego księgi "Les Prophéties": "Wysoka cena pszenicy sprawi, iż człowiek będzie tak poruszony, że zje bliźniego w rozpaczy". Można założyć, że Nostradamus przepowiedział, byśmy nie byli specjalnie zaskoczeni, jeśli rok 2022 będzie tym, w którym inflacja i głód doprowadzą do niepokojów społecznych na nienotowaną od lat skalę. Skomentowałem wtedy przepowiednię francuskiego astrologa i okultysty Michela de Nostradame na swój sposób: „Oby twoje proroctwo w gówno się obróciło”. Gwoli jasności – ogólnoświatowy bunt i rozlew krwi, to moim zdaniem pewnik, tyle że jeszcze nie teraz. Za kilka – kilkanaście lat. Nie może bowiem dalej trwać patologiczna sytuacja, że gigantyczny majątek jest w rękach zaledwie kilku osób, podczas gdy 20 proc. światowej populacji musi żyć za mniej niż 2 dolary dziennie. Tak rażące nierówności podkopują demokrację i w końcu ją unicestwią. Wtedy poleje się krew. Ale z tą pszenicą to Nostradamus miał przed wiekami nosa, prawda? Przewidział, że będzie coś na rzeczy, może nie w 100 proc., ale w dużej części. Dobrze wiemy, jak to było z ukraińskim zbożem w Polsce. Czy inne jego przepowiednie, a szczególnie ta o wielkich niepokojach społecznych i rozlewie krwi, także się sprawdzą?

Winnie Byanyima, dyrektorka zarządzająca w poważnej organizacji humanitarnej Oxfam International, poinformowała w 2019 r., że 3,6 miliarda najbiedniejszych ludzi na świecie, czyli połowa populacji, posiada około 426 mld dolarów. To mniej niż łączne majątki ośmiu najbogatszych ludzi na naszej planecie. Przyszła pandemia, ale majątków krezusów nie dotknęła, a wprost przeciwnie. W ciągu sześciu miesięcy zakończonych 15 września 2020 r. majątki 643 amerykańskich miliarderów zwiększyły się o 29 proc. do 3,8 bln USD. Wyliczenia te oparte są na zestawieniach miliarderów opracowanych przez magazyn „Forbes”. W ciągu sześciu miesięcy pandemii Covid-19 majątki miliarderów z USA powiększyły się więc łącznie o większą kwotę, niż wynosi nominalny PKB Arabii Saudyjskiej i zbliżyły się do poziomu PKB Niemiec.

Największym "wygranym" pandemii jest Jeff Bezos, właściciel koncernu Amazon. Jego majątek powiększył się w pół roku o 73,2 mld USD – do 186,2 mld. Cyfrowy potentat Mark Zuckerberg, twórca Facebooka, powiększył w tym czasie majątek o 45,9 mld USD – do 100,6 mld. Po piętach depcze mu Elon Musk, założyciel Tesli. Jego majątek wzrósł w pół roku o niemal 274 proc., do 92 mld USD. Pod względem procentowego przyrostu bogactwa wyprzedził go Daniel Gilbert, rekin udzielający pożyczek hipotecznych. Zwiększył swoje bogactwo w pół roku aż o 672 proc. do 50,2 mld USD.

Szaraczek zazdrości, a liberał bajeruje, że dzięki bezwzględnej w działaniu finansjerze gospodarka się rozwija. Tymczasem jest wręcz przeciwnie – gospodarka wyhamowuje. Jest to syndrom coraz gorzej działającego systemu, który trzeszczy w szwach. W ciągu dwunastu miesięcy majątki ośmiu najbogatszych powiększają się łącznie o 762 miliardy dolarów. I tak, zaledwie jeden procent populacji planety zgarnia aż 82 proc. wygenerowanego majątku, podczas gdy najbiedniejsze 50 proc. populacji, m.in. zwykli robotnicy, wzbogaca się w ciągu ostatniego roku średnio o 2 procent. Ostatnio w Polsce mocno się zakotłowało, ponieważ większa część naszego społeczeństwa nie wytrzymuje drastycznych podwyżek artykułów żywnościowych, leków, energii elektrycznej i gazu – właściwie wszystkiego, z czym na co dzień mamy do czynienia. Niezadowolenie jest duże, ale nie aż takie, by zdaniem większości wyjść na ulicę. Na razie protest organizuje (nie)zjednoczona opozycja, ale jest to protest polityczny, a nie znany z przeszłości gniew mas. Rosnące ceny gazu, benzyny i paliw kopalnych to efekt spekulacji na skalę globalną, która daje garstce ludzi miliardy, a reszcie populacji problemy finansowe, biedę i ubóstwo. W dzisiejszych czasach ataki na waluty kolejnych państw stały się plagą ludzkości. Od pewnego czasu trwa atak na turecką lirę. Tamtejsze banki państwowe usiłują ratować rodzimą walutę ściągając masowo dolary od milionów Turków rozsianych po świecie.

Recep Erdogan, który obecnie walczy o reelekcję, zdołał oprzeć się spekulantom, ale nie wiadomo na jak długo. Prezydent Turcji bardzo naraził się Amerykanom. Turecka waluta jest atakowana od czasu, kiedy jako sojusznik NATO kraj ten oparł się zbrojeniowej dominacji USA i zakupił sprzęt wojskowy od Rosji. Latem 2019 r. pierwsze elementy rosyjskich systemów rakietowych S-400 trafiły do tureckich arsenałów. Mało tego, w październiku ubiegłego roku Erdogan oficjalnie poinformował, że jego kraj będzie współpracować z Rosją przy budowie myśliwców i okrętów podwodnych. Nie sądzę, by Stany Zjednoczone oraz bankowe lobby kierujące stamtąd światowym sektorem bankowym darowały Turcji tak spektakularny akt niesubordynacji.

Podobny scenariusz miał miejsce w Libii, kiedy to USA i sojusznicy zaatakowali Muammara Kadaffiego, ponieważ chciał obracać ropą naftową płatnościami w złocie lub walucie opartej o złoto. Stanom nie było na rękę, żeby jej oparta o powietrze papierowa waluta została zastąpiona walutą opartą o złoto. Stąd wojny walutowe. Aby pokazać w całej okazałości zasługi Goldman Sachs, JP Morgan i innych amerykańskich rekinów finansowych w skubaniu poszczególnych państw, należy przypomnieć ataki na waluty kilkunastu europejskich krajów.

Rej wodziły tak zwane fundusze hedgingowe. Atakowano czeską koronę, węgierskiego forinta i polską złotówkę. W dniu 20 lutego 2009 r. Jon Winkelried, ówczesny wiceprezes i szef operacyjny banku inwestycyjnego Goldman Sachs, bezczelnie poinformował media, że jego bank kończy grę na deprecjację polskiego złotego. Winkelried przyznał, że w wyniku tej spekulacji złoty mocno stracił na wartości, a Goldman Sachs zarobił na osłabianiu polskiej waluty olbrzymie pieniądze. Dlatego roczne wynagrodzenie za rok 2011 pana Lloyda C. Blankfeina, prezesa Goldman Sachs, wyniosło aż 16,2 miliona USD. Nowożytna tragedia grecka zaczęła się nieco wcześniej, w 2001 r. Wtedy to grecki rząd wszedł w konszachty z Goldman Sachs, by dzięki niejawnym pożyczkom Grecja mogła spełnić unijne wymogi i wejść do strefy euro. Umowy z Goldman Sachs były tak skomplikowane i tak niekorzystne, że już w dniu podpisania umowy w 2001 r. zadłużenie Grecji wobec tego banku wzrosło z 2,8 mld euro do 3,4 mld. Od tego momentu cena transakcji prawie podwoiła się do 5,1 mld euro. Goldman zrobił interes życia, Grecja zaś znalazła się na równi pochyłej. Kontrakt pozwolił jednak greckiemu rządowi wykazać przed Unią Europejską, że kraj spełnia wymogi budżetowe. Los całych państw znalazł się nagle w rękach szefów wielkich instytucji finansowych, które nic nie produkują i zajmują się wyłącznie spekulacją na gigantyczną skalę oraz sprzedawaniem marzeń. Moim zdaniem, ale nie tylko, jest to tendencja, której nie można już odwrócić.

Mądrzy ludzie coraz częściej ostrzegają świat, że sztucznie wywoływane kryzysy powodują w społeczeństwie ciągły stan przymusu – fizycznego, umysłowego i emocjonalnego – co pozwoli utrzymać je w stanie permanentnego braku równowagi. Ludzie zbyt zmęczeni, by decydować o swoim losie, zostaną zdemoralizowani i ogłupieni przez media oraz Internet do tego stopnia, że przeważy apatia na masową skalę. Ale apatia może łacno przepoczwarzyć się w społeczny bunt. Europa zaczyna płacić wysoką cenę za przeniesienie produkcji do Azji. Na Starym Kontynencie produkuje się coraz mniej, a to oznacza wzrost bezrobocia, inflację, podwyżki i w efekcie niepokoje na coraz większą skalę. I tylko produkcja marzeń w rozsianych po całym świecie filiach „fabryk” pana Lloyda C. Blankfeina i jemu podobnych idzie pełną parą. Ale do czasu. Miniona dekada pokazała, iż liberalna demokracja wymaga głębokiej reformy, bo obywatele są coraz mniej zadowoleni z systemu. Wspomniany wyżej Nostradamus zapowiedział na rok 2023 w czterowierszach 2.97 i 5.31, że Władimir Putin zostanie zdradzony i zamordowany, a Joe Biden zachoruje na tajemniczą chorobę. Francuz przewidział także los papieża Franciszka i w czterowierszach zapowiedział jego rychłą śmierć. Skoro trafnie przewidział w roku 2022 problemy z pszenicą, może to i prawda.

Wróć