Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czy „Ruski” ma zsiąść z konia?

09-03-2022 21:01 | Autor: Tadeusz Porębski
Świat obłożył Rosję Putina sankcjami w wymiarze niespotykanym od 1939 roku. W reakcji na rosyjską agresję na Ukrainę najważniejsi decydenci w świecie sportu podjęli szereg decyzji, uderzając zarówno w rosyjskie federacje sportowe, jak i w rosyjskich sportowców. Światowa i europejska federacje piłkarskie zdecydowały o wykluczeniu rosyjskich drużyn narodowych i klubowych z rozgrywek, a Petersburgowi odebrano finał Ligi Mistrzów. Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) zadecydował, że rosyjscy sportowcy przez dwa lata nie będą mogli uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach, jak igrzyska olimpijskie i mistrzostwa świata. Wykluczono ich także z igrzysk paraolimpijskich w Pekinie. Reakcje gwiazd rosyjskiego sportu na wywołaną przez Putina wojnę są różne. Sprzeciw wobec napaści na Ukrainę wyrazili m. in. tenisista Andriej Rublow i piłkarz Fiodor Smołow. Jednak większość albo milczy, albo subtelnie popiera kremlowskiego satrapę, jak na przykład gwiazdor hokeja Aleksander Owieczkin, który wyraził nadzieję, że wojna wkrótce się skończy, ale zaznaczył jednocześnie, że Putin nadal jest jego prezydentem.

Na lokalnym podwórku również mamy rosyjski problem. Chodzi o zadomowionych na torze wyścigów konnych na Służewcu jeźdźców z rosyjskim obywatelstwem. Dyskusja – czy powinni otrzymać licencje na dosiadanie koni w sezonie 2022 – staje się coraz gorętsza. Jedni argumentują, że skoro totalnie odmawia się rosyjskim sportowcom prawa uczestniczenia w rozgrywkach w każdej z dyscyplin i na każdym poziomie, także Służewiec powinien podporządkować się światowemu trendowi. Inni bronią rosyjskich jeźdźców, twierdząc, iż osiedleni w naszym kraju poddani Putina nie powinni podlegać sankcjom, ponieważ z torem na Służewcu wiążą ich umowy o pracę, więc decyzje o dosiadach mają podejmować właściciele koni i trenerzy. Ponadto na przykład pan Siergiej Wasiutow – jeździec i trener w jednym – mieszka w Polsce od ponad 20 lat i tu jest jego dom. Mamy więc do czynienia z niezwykle delikatną i wrażliwą materią natury moralnej, jak również ekonomicznej, ponieważ w grę wchodzi możliwość utraty zarobkowania przez osoby, dla których Polska stała się drugą ojczyzną. Obojętnie kto będzie podejmował decyzję – prezes PKWK czy minister rolnictwa – musi rzucić na szalę każdy z powyższych elementów.

Jednak najważniejszym elementem podczas trwania zbliżającego się wielkimi krokami sezonu wyścigowego (24 kwietnia) będzie stosunek służewieckiej widowni do rosyjskich jeźdźców. Mam na myśli tzw. element napływowy, a nie środowisko stałych bywalców Służewca. Im dłużej będzie trwała brutalna wojna Rosji z napadniętą Ukrainą, im więcej bezpośrednich przekazów telewizyjnych ze zrujnowanych miast i ludzkich tragedii, tym szybciej zapoczątkowana w latach zaborów, a ugruntowana po roku 1945 niechęć Polaków do Rosji i Rosjan – „wyzwolicieli” może przekształcić się w nienawiść. Jeśli wojna na Ukrainie przeciągnie się, co jest prawie pewne, rosyjscy jeźdźcy mogą być narażeni na szykany ze strony części widowni. Przed każdą gonitwą konie z jeźdźcami w siodłach prezentują się na padoku i znajdują się wówczas dosłownie na wyciągnięcie ręki od widowni. Wystarczy ogryzek jabłka ciśnięty przez „prawdziwego Polaka” w kierunku rosyjskiego jeźdźca, by koń spłoszył się, a za nim kolejne. Nawet nie chcę myśleć, co mogłoby się wówczas wydarzyć. A przecież „prawdziwych Polaków”, czy prymitywnych prostaków poszukujących „dymu”, niestety nie brakuje w naszym kraju. Zapewnienie bezpieczeństwa na torze leży w gestii organizatora gonitw, czyli dyrektora służewieckiego oddziału Totalizatora Sportowego. Wojna i udział w gonitwach Rosjan powodują, że organizator zobowiązany jest do podjęcia w nadchodzącym sezonie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, szczególnie w okolicy padoku od strony publiczności. W grę wchodzi bowiem nie tylko bezpieczeństwo rosyjskich jeźdźców i personelu przebywającego na padoku, ale także cennych koni, które stanowią dla właścicieli niebagatelny majątek liczony w euro.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia, która nie powinna umknąć uwadze organizatora gonitw. Kilku służewieckich jeźdźców ma rosyjskobrzmiące nazwiska, jak na przykład Abajew, Altynbekow czy Sabatbekow, ale nie są to rdzenni Rosjanie. Pochodzą z Kirgistanu lub Kazachstanu i widownia na Służewcu powinna o tym wiedzieć. Na czas wojny rosyjsko – ukraińskiej należy podjąć stosowne kroki, by ochronić tych chłopców przed ewentualnymi szykanami ze strony zadymiarzy, "rycerzy", czy "obrońców wiary i ojczyzny". Może należałoby podawać w programie wyścigowym przy ich nazwiskach kraj pochodzenia (Krg. czy Kzch.)? Tak na wszelki wypadek, bo nie można w 100 proc. wykluczyć incydentów prowokowanych przez tych, którzy spędzają wolny czas na poszukiwaniu "dymu". Tłum naprawdę jest nieprzewidywalny. Analiza obejmująca 60 badań potwierdziła, że zachowanie tłumu determinuje przede wszystkim konkretny kontekst sytuacyjny. Co to oznacza? Między innymi taką sytuację, że dana jednostka nie ogranicza się do agresji werbalnej i rzuca w obiekt nienawiści jakimś przedmiotem, na przykład kamieniem. Mentalność tłumu natychmiast podąża w jego kierunku, ponieważ traci on w tym momencie indywidualną racjonalność. Sypią się kolejne kamienie. Takie sytuacje obserwujemy podczas demonstracji „przeciwko”.

Chcę mocno podkreślić, że osobiście nie mam nic do panów Aleksandra Reznikowa, Aleksandra Kabardowa, Siergieja Wasiutowa, Dimy Pietriakowa, czy Aleksandra Kardanowa. Nie utrzymuję z nimi kontaktów towarzyskich, nie żywię się podczas dni wyścigowych „cynkami” od nich pochodzącymi i generalnie – mam do nich stosunek neutralny. Ale wojna, którą wywołał ich przywódca, wszystko zmieniła. Cały cywilizowany świat odwrócił się do Federacji Rosyjskiej i Rosjan plecami, a Putin uznany został za politycznego wyrzutka. Za zbrojną napaść na Ukrainę i rozpętanie wojny najbardziej będą cierpieć miliony Rosjan – szarych zjadaczy chleba, którzy rychło poznają na własnej skórze jej gorzki smak. Są bowiem kojarzeni z „Imperium zła”, jak obrazowo określił ich kraj były prezydent USA Ronald Reagan. Niechęć do Rosji i Rosjan przybrała wymiar globalny i dopóki działania wojenne nie zostaną wstrzymane, sytuacja nie ulegnie zmianie, a wręcz przeciwnie – niechęć do wszystkiego co rosyjskie będzie systematycznie wzrastać. Wielu Rosjan jest zrozpaczonych ostracyzmem, który dotyka ich na każdym kroku. Symptomatyczna jest wypowiedź Jewgienija Kafielnikowa, zwycięzcy turnieju French Open z 1996 roku. Z jego ust padły bardzo mocne słowa: „Dobrze pamiętam, jak jakiś czas temu niektórzy pisali, że Ukraińcy jadą do Europy myć toalety. Zasmucę was. Teraz to my, Rosjanie, jesteśmy niepożądani nawet w takiej pracy”.

Czy polskie władze pozwolą jeźdźcom z rosyjskim obywatelstwem zasiąść w siodłach w sezonie wyścigowym 2022? Ze źródeł bliskich ministerstwu rolnictwa i rozwoju wsi, które nadzoruje polskie wyścigi konne, dowiedziałem się, że kwestia ma zostać rozstrzygnięta na poziomie ministra, poprzez decyzję stricte polityczną. To źle wróży, bo polityka naszego rządu w odniesieniu do Federacji Rosyjskiej weszła w okres napięć nienotowanych od czasów "pierestrojki". Uważam, że minister rolnictwa powinien w pierwszym rzędzie zablokować napływ do Polski koni z zewnątrz będących własnością Rosjan, jak również nowych jeźdźców i trenerów z rosyjskimi paszportami. Coraz głośniej mówi się bowiem, że jedna z polskich trenerek miałaby przyjąć rosyjskie konie wykluczone z zawodów na torach wyścigowych w naszym regionie Europy. European and Mediterranean Horseracing Federation (EMHF) – organizacja zrzeszająca władze zajmujące się wyścigami koni pełnej krwi angielskiej w regionie Europy i Morza Śródziemnego – otrzymała niedawno wniosek z rosyjskiej federacji wyścigowej o przyjęcie w poczet członków. Prezydium EMHF zadecydowało, że w obecnej sytuacji wniosek nie będzie rozpatrywany.

Na prośbę skierowaną do dyrektora służewieckiego oddziału Totalizatora Sportowego, który od 2008 r. jest organizatorem gonitw na służewieckim hipodromie, o zajęcie oficjalnego stanowiska w sprawie udziału rosyjskich jeźdźców w sezonie wyścigowym 2022 uzyskałem następującą odpowiedź: „Spółka nie zajmie stanowiska…, ponieważ organem decyzyjnym w takich kwestiach jest PKWK”. Dzielenie ludzi strasznie mnie dołuje. Przeżyłem bowiem czasy komunizmu i socjalizmu, kiedy traktowanie jakiejś cechy (np. pochodzenia), jako podstawy do oceny kogoś w kategoriach lepszych – gorszych albo nadrzędnych – podrzędnych, było czymś powszechnym. W życiu nie spodziewałem się, że na powrót dożyję takich czasów. W środowisku wyścigowym nastąpił tak głęboki podział, że postanowiłem nie zajmować stanowiska w sprawie rosyjskich jeźdźców. To nie jest mój problem, mimo że jestem związany z wyścigami od ponad 50 lat.

Wróć