Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czy omnibus jest dzisiaj potrzebny?

31-01-2024 21:44 | Autor: Maciej Petruczenko
Przez minionych osiem lat mieliśmy w Polsce sytuację podobną do tego, co działo się w okresie PRL, gdy oficjalnie funkcjonowała u nas demokracja, ale tak naprawdę wielkorządcą państwa był kolejny szef sprawującego dyktatorską władzą ugrupowania, wspartego gotowymi w każdej chwili do interwencji czołgami sowieckimi. W owym ośmioletnim okresie wyniesiony na swego rodzaju tron jedynowładca, polityczny omnibus Jarosław Kaczyński zbierał tylko od czasu do czasu swoje „plenum” w obskurnym budynku przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, gdzie pierwotnie mieściła się drukarnia „Expressu Wieczornego” i „Przeglądu Sportowego”. Po sąsiedzku znajdowała się tam kiedyś redakcja czasopisma „Nowe Państwo”, w którym nie brakowało wielu oryginalnych piór, a jednym z nich władał chociażby Jan Wróbel. Dziś kontynuacją owego wydawnictwa jest „Niezależna Gazeta Polska – Nowe Państwo”.

Co ciekawe zaś, owa niezależność wiąże się od początku do dziś ze swego rodzaju zależnością od działań Jarosława Kaczyńskiego. Za jego sprawą – z teoretyzowania o nowym państwie zrodziło się nowe państwo polskie w praktyce. Do czego ono doprowadziło widać obecnie gołym okiem. Przeciętny obywatel musi łapać się za głowę, nie wiedząc już, pod dyrekcją której partii funkcjonują np. poszczególne instancje Sądu Najwyższego, którzy sędziowie są sędziami sensu stricto, a którzy osobami dodanymi do dekoracji, żeby tylko brać za nic niemałą kasę.

Gdy już doszło do takiej farsy, że osobników skazanych za ciężkie przestępstwa prezydent RP nie tylko dwukrotnie ułaskawia, ale na dodatek hołubi, czule ściska i kryje w swoim pałacu przed wymiarem sprawiedliwości, zabrało głos 37 sędziów Sądu Najwyższego i w ogłoszonym publicznie liście, zaapelowało do władz politycznych o jak najszybszy powrót do demokratycznych standardów w interesie obywateli. Od razu można sobie przypomnieć słynny List 59, opublikowany w 1976 roku w proteście przeciwko zapisaniu w naszej konstytucji artykułu o wieczystej przyjaźni z ZSRR. List podpisali między innymi Zbigniew Herbert, Antoni Słonimski, Jan Olszewski, Stefan Kisielewski, Adam Michnik i Wisława Szymborska, przyszła noblistka. Nie na wiele się to wprawdzie zdało, ale po tym proteście pozostał przynajmniej ślad historyczny.

O ile jak ognia unikać należy wszechmocarzy, będących politycznymi omnibusami, o tyle omnibus w ścisłym tego słowa znaczeniu, czyli pojazd konny do transportowania wielu osób mógłby się dziś przydać w wielu miejscach w Warszawie – od Ursynowa poczynając. W tej dzielnicy akurat szwankuje ostatnio linia autobusowa 192, na co narzekają szczególnie starsi ludzie mieszkający w rejonie ulicy Kazury. Linia ta ma dla mnie wprost symboliczne znaczenie, jako dla jednego z pierwszych mieszkańców Ursynowa Północnego. Choć po wprowadzeniu się na urokliwą, przylegającą do Kopy Cwila ulicę Nutki dysponowałem już osobistym Rolls Royce'm 126p, z autobusu 192, a także 492 korzystałem z wielką ochotą, zwłaszcza w jego wersji przyspieszonej, która pozwalała dotrzeć z Nutki na Dworzec Centralny dosłownie w 15 minut. Metra jeszcze wtedy nie było, litr benzyny był w dolarowym przeliczeniu dwa razy droższy u nas niż w USA, a spadająca cena lokomotyw pozostawała dla pojedynczego obywatela PRL bez znaczenia. Nic dziwnego, że przejazdy liniami 192 i 492 z przystanku przy ul. Surowieckiego – do Dworca Południowego i dalej – wciąż jeszcze tkwią mi w pamięci.

W minionym półwieczu władze Warszawy postawiły w transporcie publicznym przede wszystkim na wersję autobusową. Zniknęły więc kolejki wąskotorowe do Grójca i Konstancina, tramwaj do Wilanowa, a potem trolejbusy, w tym jakże ważna linia wiodąca Puławską do Piaseczna. Stawiano zatem na silniki spalinowe i smród. Teren piaseczyńskiej zajezdni trolejbusowej działająca przy MSWiA Komisja Majątkowa, zwracająca Kościołowi mienie zagarnięte przez komunę – oddała jakimś zakonnikom, choć nigdy nie było to dobro kościelne. Zakonnicy od razu je sprzedali. Teraz owo miejsce nowy właściciel zabuduje najprawdopodobniej potężnymi magazynami, co z całą pewnością ogromnie zwiększy ruch samochodów, zwłaszcza ciężkich pojazdów w newralgicznym punkcie miasta, bardzo już związanego z Warszawą, z którą elektrycznej komunikacji szynowej nie ma sąsiedni Konstanncin-Jeziorna.

W samej Warszawie, gdy była ona jeszcze miastem nieporównanie mniejszym niż dzisiaj, ale niesłychanie brudnym i śmierdzącym, pierwsze omnibusy zaczęły służyć mieszkańcom w 1822 roku, wożąc ich na tereny rekreacyjne, czyli na Marymont, na Bielany, do Młocin albo Łazienek. W 1836 owe połączenia, zwane żurnalierami, nabrały regularnego charakteru, gdy ruszyła linia z placu Saskiego do Królikarni. Ten rodzaj konnego transportu stopniowo się rozwinął, a w 1845 ruszyła w mieście pierwsza kolej docierająca do Grodziska Mazowieckiego. Komunikacja szynowa zaczęła nabierać dużego znaczenia, więc przy prestiżowym Dworcu Wiedeńskim u zbiegu Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich, omnibusy stały się czymś na kształt późniejszych autobusów i taksówek, a rola podwózki omnibusowej jeszcze wzrosła po otwarciu Kolei Petersburskiej i Terespolskiej.

Stopniowo w mieście przyszedł czas na tramwaje konne (1866), które zaczęły kursować przez most Kierbedzia między Dworcem Wiedeńskim w Śródmieściu i dworcami Petersburskim i Terespolskim na Pradze. Od 1908 te same tory służyły już tramwajom konnym i elektrycznym, a w 1920 na ulicach stolicy Polski pojawił się pierwszy autobus firmy Saurer. W latach trzydziestych po ulicach Warszawy jeździły już produkowane w Ursusie Zawraty i montowane na Bielanach Chevrolety, nim po drugiej wojnie światowej zaczęliśmy korzystać z niezapomnianych francuskich Chaussonów – i dalej już poszło aż do dzisiejszych autobusów elektrycznych.

Wydaje się jednak, że w dobie dbania o czystość środowiska naturalnego i ekonomię powrót do omnibusów konnych, zwłaszcza na krótkiej trasie ursynowskiej, byłby wprost idealnym wyjściem. Może więc wypożyczyć taki pojazd ze Starego Miasta, gdzie kursuje od czasu do czasu dla potrzeb turystycznych?

Wróć