Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Co w mieście...

19-06-2024 19:49 | Autor: Mirosław Miroński
W poprzednim numerze pisałem o atrakcjach dostępnych w stolicy. Wymieniłem kilka propozycji godnych uwagi. Do pozycji sztandarowych należy niewątpliwie Stare Miasto wraz z otoczeniem. Dla mnie jest to miejsce szczególne. Spędziłem tu wiele przyjemnych chwil, zwłaszcza w czasach studenckich. Zarówno Starówka, jak i prowadzące do niej ulice miały wtedy szczególny klimat. Z upływem lat niepowtarzalna atmosfera tych miejsc zmieniła się wyraźnie. Dziś próżno szukać „oryginałów”, barwnych postaci, których nie brakowało tu w latach 70. i 80. Ludzie sztuki, osoby otoczone nimbem wyjątkowości, bywalcy dawnej Telimeny, Harendy, Europejskiego, U Hopfera, Na trakcie i innych tego typu „przystani” gdzieś zniknęli. Wielu z nich odeszło już do panteonu nieobecnych. Można ich jeszcze odnaleźć w filmach, literaturze, poezji, piosenkach, jak choćby Jonasza Koftę. No cóż, czas leci, a biologia jest nieubłagana. Pozostały budynki jako niemi świadkowie tamtych lat. Obrócone w gruzy przez Niemców w czasie wojennej hekatomby zostały odbudowane wysiłkiem całego narodu polskiego. Nadal cieszą oczy warszawiaków i turystów. Budowle te widziały niejedno. Tutejsza architektura objęta nadzorem konserwatorskim na szczęście nie uległa zmianie przez dekady.

Chociaż w tutejszych kawiarniach nie spotkamy już Himilsbachów, jak to dawniej bywało, to Stare Miasto oraz Rynek przyciągają tłumy ludzi. Jest ich zdecydowanie więcej niż dawniej, kiedy to brakowało niemal wszystkiego, w tym wielu podstawowych rzeczy nie mówiąc już o ich jakości. Część z nas jeszcze nas pamięta te czasy. Młodzi mogą odnaleźć reminiscencje ówczesnej rzeczywistości w filmach z tamtego okresu. Pokazał je znakomity reżyser Stanisław Bareja. Dzisiaj śmieszą one publiczność, bo wydają się jaką odległą tematycznie fikcją, ale wówczas były to fakty, z którymi większość z nas musiała się zmierzyć. Ówczesna oferta turystyczna i gastronomiczna była znacznie uboższa niż dziś. Zwłaszcza jedzenie było podłe. Do dziś wspominam stołówkę studencką w historycznej Dziekance, gdzie podawano na wpół surowe kurczaki. Nie znam nikogo, kto byłby w stanie coś takiego zjeść. Mimo to, ociekające krwią kurczaki były serwowane studentom przez długie lata. Pamiętam, że zastanawiało mnie wtedy, dlaczego nie można było przyrządzić ich tak, aby nadawały się do zjedzenia? Dopiero widok kucharek dźwigających do domu torby pełne niewykorzystanych kurzych tuszek nieco mnie oświecił. Przestałem się dziwić, dlaczego nie dostawaliśmy tego, za co płaciliśmy. Ot tak, po prostu - gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Za to miały co jeść kucharki.

Żeby nie pozostawiać wrażenia, że mam jedynie przykre wspomnienia, śpieszę wyjaśnić, że nie było tak źle. Surowe kurczaki, które podawano, o ile pamiętam, we środy – zostawialiśmy nietknięte na talerzu. Na pociechę zjadaliśmy deser - połówkę jabłka polaną budyniem. No, pycha! Nie muszę dodawać, że dawniej jabłka były „prawdziwe” i znacznie smaczniejsze niż dziś.

Wracając jednak do prezentacji, a właściwie do rekomendowania interesujących miejsc i obiektów, chcę zaznaczyć, że obok takich jak Zamek Królewski czy Łazienki Królewskie, o których jeszcze nadmienię w następnych tekstach, pojawiły się w naszej warszawskiej przestrzeni całkiem nowe miejsca. Przykładem jest Miasteczko Wilanów, wybudowane nieopodal barokowego pałacu - siedziby króla Jana III Sobieskiego. To także kluczowe miejsce na mapie warszawskich atrakcji. Pałac wraz z ogrodami oraz przylegającym do nich parkiem Morysin to prawdziwa perła w koronie. Będzie jeszcze okazja, by napisać o tym szerzej, tymczasem chciałbym zarekomendować nowo powstałe Miasteczko Wilanów. Jego dominującym punktem, jeśli chodzi o wysokość, jest niewątpliwie Świątynia Opatrzności Bożej. Jest to kościół położony u zbiegu ulicy Ks. Prymasa Augusta Hlonda i alei Rzeczypospolitej.

Niewielu zapewne wie, że Świątynia jest częścią kompleksu Centrum Opatrzności Bożej, w skład którego wchodzą również Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Panteon Wielkich Polaków. Centrum Opatrzności Bożej jest instytucją kultury powołaną przez kard. Kazimierza Nycza – arcybiskupa metropolitę warszawskiego. Pomysł wybudowania Świątyni sięga czasów Sejmu Czteroletniego, który 5 maja 1791 roku postanowił o jej wybudowaniu. Miało to być swojego rodzaju wotum dziękczynne.

Budowla góruje nad innymi budynkami w Wilanowie. Jest widoczna z daleka za sprawą położenia na wzniesieniu. Historia tego wielkiego przedsięwzięcia liczy ponad 200 lat. Działania na rzecz budowy świątyni wznowiono po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Pierwotnie obiekt ten miał powstać na Polu Mokotowskim według projektu arch. Bohdana Pniewskiego. Po II wojnie światowej wrócono do pomysłu budowy. Inicjatywę podjął w1989 roku prymas Józef Glemp.

Choć dzisiejszy wygląd świątyni budził od początku kontrowersje, a nawet falę krytyki, dobrze wpisuje się ona w otoczenie. Wydaje się, że dobrze koresponduje też z architekturą Miasteczka Wilanów. Do historii Miasteczka i do tego, co ciekawego w nim się dzieje, wrócę w kolejnych felietonach.

Wróć