Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Co się z tym narodem porobiło?

02-10-2024 20:01 | Autor: Tadeusz Porębski
Weszli do nowoczesnej oszklonej windy chyłkiem, miało się wrażenie, że wręcz skradają się. Na pierwszy rzut oka widać było brak obycia. On około trzydziestki, mocno wytatuowany, ona nieco młodsza – też pokryta tatuażami. On odziany był w t-shirt z ogromnym napisem na piersi „Dolce&Gabbana”. Facet zadbał, by każdy, nawet ociemniały, mógł zarejestrować, że on nie ubiera się w „Biedronce”. Strój uzupełniały bejsbolówka typu „Rapper” z równie bijącym w oczy logo D&G, sportowe workowate portki do połowy łydki z dużą ilością kieszeni oraz klapki z napisem na pasku „Calvin”. Ona również zadbała, by producent jej ubioru był widoczny przynajmniej na milę. Jej t-shirt opatrzony był na piersi napisem „Balmain Paris”, na stopach miała sandałki od „Gucciego”, a długość rzęs tej młodej kobiety można było ocenić na mniej więcej pół metra. Rzecz działa się w 4-gwiazdowym hotelu w Alicante, na hiszpańskim wybrzeżu Costa Blanca, gdzie wpadłem na kilka dni. Ruszyliśmy śniadać do hotelowej restauracji. Wziąłem sobie podwójną kawę, jajecznicę z bagietką, dwa croissanty z czekoladą i banana. Para przez dobrych kilka minut skradała się tym swoim charakterystycznym dla plebejuszy kaczym chodem zaglądając tu i ówdzie. W końcu wybrali pokarmy i zasiedli do jedzenia. W ogóle ze sobą nie rozmawiali. Ona podeszła do ekspresu z kawą, ale jakoś jej nie szło. Po spożyciu śniadania wstali, wyjęli komórki i zaczęli fotografować dania w bufecie. Tego było mi za wiele, zerwałem się z fotela i uciekłem.

Podróżuję ostatnio trochę więcej niż kiedyś i nauczyłem się bezbłędnie rozpoznawać Polaków za granicą. Dziw bierze, że po ponad 30 latach wolności podróżowania nadal zalatujemy prowincją. Oczywiście nie wszyscy, ale naprawdę znaczna część. To nasze upodobanie do eksponowania na sobie podróbek markowych firm… Ręce opadają. Co ci ludzie chcą przez to osiągnąć? Podziw zachodnich Europejczyków, a może wywołać na nich wrażenie zamożności? To błąd, bo nikt nie uwierzy, że zalatujący burakiem facet z hotelowej windy może mieć na głowie bejsbolówkę, która w oryginale kosztuje około 400 euro. Z kolei t-shit „Balmaina” jego partnerki to jeszcze większy koszt, a za sandałki od „Gucciego” trzeba wyłożyć nawet około 700 euro. Nie zaglądałem im do portfela, ale dokładnie parę oblukałem i stawiam butelkę koniaku „Camus” przeciwko flaszce „jagodzianki”, że od stóp do głów odziani byli w azjatyckie podróbki. Tymczasem wystarczy mieć w sobie choć szczyptę zmysłu obserwacji, by skonstatować, że tego rodzaju przyodziewek absolutnie nie jest sznytem obowiązującym na Zachodzie. Tam się tak nie ubierają. Tam prezentowanie zamożności, szczególnie lipnej na pokaz, to zwykła niestosowność. Lot powrotny do Polski był opóźniony aż o trzy godziny, więc gniłem na lotnisku i z nudów typowałem Polaków. Nie pomyliłem się nawet jeden raz, o czym przekonałem się, stojąc w kolejce do gate`u. Widziałem na Aeropuerto Alicante tysiące t-shirtów, często fantastycznie zaprojektowanych, z biglem i humorem, ale w koszulce z wielkimi napisami „Boss” i „Dolce&Gabbana” mógł paradować tylko Polak albo Ukrainiec. To takie nasze, plebejskie, jak sandał na skarpecie, czy bezrękawnik z niezliczoną ilością kieszeni i błyskawicznych zamków.

Co się z tym narodem porobiło? Czemu mentalnie odbiegamy od zachodnich wzorców? Czemu w nas tyle prostactwa, braku smaku i gustu? Może to genotyp? W językach zachodnioeuropejskich, a nawet i innych, na przykład w arabskim, słowa Słowianin i niewolnik to synonimy. Słowo Slav (Słowianin, Słowianka) różni się tylko jedną literą od słowa slave, sklave (niewolnik). Niewolnictwo kojarzy się nam wyłącznie ze skutymi łańcuchem Murzynami, gnanymi batogami przez arabskich handlarzy ludźmi. Nie kojarzy nam się w ogóle z Polską. W początkach naszej ery zyski z handlu niewolnikami były tak wysokie, że kto tylko mógł, łowił ludzi, by nimi handlować. Najgorzej na hossie wyszli Słowianie, bo to oni stanowili największą część masy niewolników transportowanych na Bliski Wschód i na zachód. Byli prymitywni i zajmowali się głównie rolnictwem, byli więc łatwym łupem. Masy niewolników słowiańskich spowodowały, że już w IX w. zaczęło funkcjonować określenie niewolnika – sclavus, czyli Słowianin. Nazwa przyjęła się i jest w użyciu do dziś jako esclave w językach romańskich, sklave w germańskich i saqaliba w arabskim.

Czy zatem nasze opóźnienie cywilizacyjne, datujące się od wieków, wynika z kiepskiej jakości genotypu mocno zabarwionego niewolnictwem? Czy to on jest winien temu, że Polacy nie są narodem utalentowanych wynalazców jak – nie przymierzając – Niemcy i narodem kreatorów, arbitrów sztuki jak Włosi? Nasza twórczość literacka jest żadna. Na świecie nie ogląda się dzieł polskich malarzy i polskich filmów. Mieliśmy, co prawda, Chopina i Kopernika, ale ten pierwszy to pół Francuz, a drugi w połowie Prusak. Co jest na rzeczy, że co dziesiąty absolwent szkoły podstawowej ma kłopoty z czytaniem, a 10 mln Polaków (25 proc.) nie ma w domu ani jednej książki? Jak wytłumaczyć to, że co szósty magister w Polsce jest analfabetą funkcjonalnym, a 6,2 mln rodaków znajduje się poza kulturą pisma, czyli nie przeczytało nic, nawet artykułu w brukowcu? To są dane tak niewiarygodne, że aż trudne do zaakceptowania. Czyżbyśmy byli prostakami z urodzenia? Niestety, choć już 20 lat temu staliśmy się członkiem europejskiej wspólnoty, stara Europa nadal ma nas za plebejuszy ze wschodu. Nadzieją miało być młode pokolenie, ale ostatnio tracę wiarę. Lata po transformacji ustrojowej w państwie płyną tak szybko, jak woda w strumieniu, ale niestety nie idzie z tym w parze rozwój naszego kraju w strefie kulturowej i obyczajowej.

Chamstwo i prostactwo stały się naszą codziennością – od parlamentu począwszy (mordy zdradzieckie, gorszy sort, strefy wolne od LGBT), poprzez nasze drogi (piractwo, cwaniactwo), na przestrzeni publicznej kończąc (m. in. rozwrzeszczane bachory, zakłócające innym spokój przy aprobacie rodziców). Zamiast postępu i cywilizacji równia pochyła, którą najcelniej obrazuje wiersz „Wiek złoty” autorstwa Ludwika Jerzego Kerna: „To nie są bajki, ani ploty, nastał wiek złoty. Dla hołoty. W potopie afer, w lawinie grand, tam gdzie króluje chciwość i kant, trafia hołota na żyły złota, na polski Golden Land”. Swoje wywody wzbogacę definicją literacką Jacka Dukaja („Lód”): „Chamstwo ma wielką przyszłość, cały świat stoi przed chamem otworem, a subtelni i wrażliwi ustępują przed nim. Mądrzy nie wdają się w dyskusje przegrane po pierwszym ciosie maczugi, szlachetni litują się nad chama nieszczęściem, cham zaś prze naprzód i nic nie mąci spokoju jego chamskiej duszy. Cham się nie wstydzi, nie czerwieni, nie uśmiecha przepraszająco, on nie widzi drwin i szyderstw, nigdy nie czuje się nieswojo i niezręcznie – ponieważ jest chamem”.

Elity polityczne i intelektualne zawsze stanowiły wzór dla ludu i świeciły przykładem. W Polsce różnie z tym bywało, elity potrafiły na przykład sprzedać ojczyznę trzem zaborcom. To też takie polskie. Po transformacji ustrojowej w 1989 r. z każdym rokiem jest gorzej. Dzisiaj zapanował totalny chaos na prawie każdym szczeblu władzy. To dzieło polityków, którzy w zacietrzewieniu i walce o władzę zupełnie zapomnieli, że ludzie potrzebują norm i zasad, jasności i orientacji, wiedzy, że wszystko ma swój porządek. Jeśli zaś dojdą do tego pazerność, nepotyzm i kolesiostwo, to takie państwo nie ma racji bytu. Po październiku 2023 r. większa część Polaków spodziewała się zmian na lepsze, m. in. odpolitycznienia spółek skarbu państwa, co obiecywał premier Donald Tusk. Dudy w miech!

Obecnie w mediach wrze o skoku na posady nominatów PO, PSL i Lewicy w spółce Totalizator Sportowy. Minister aktywów państwowych określił sytuację jako „bardzo poważną” i żąda wyjaśnień od zarządu i Rady Nadzorczej. Media zarzucają, że konkursy na konkretne stanowiska w spółce albo były dęte, albo w ogóle ich nie było. Faktem jest, że podczas formowania w marcu nowego zarządu TS pominięto fachowców z branży hazardowej i obsadzono go ludźmi wywodzącymi się z Polskiego Holdingu Nieruchomości S.A. i dodatkowo… działaczem piłkarskim (nominacja z politycznego klucza). Chaos w państwie i pazerność ludzi władzy rodzą opór. Więcej takich ruchów jak w TS i nasza wspaniała „Koalicja 15 Października” może zapomnieć o kolejnej kadencji w parlamencie, a Tusk zrobi sobie z gęby cholewę. Jedynym rozwiązaniem jest podjęcie przez premiera drastycznych kroków – powtórna weryfikacja w spółkach i rozpędzenie na cztery wiatry partyjnych nominatów i kolesiów. Jak nie, to za cztery lata wróci PiS, a wtedy biada obecnym decydentom.

Wróć