Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Cicha zmowa wokół reprywatyzacji

14-10-2015 23:02 | Autor: Tadeusz Porębski
Zawetowanie rzutem na taśmę przez ustępującego prezydenta Bronisława Komorowskiego uchwalonej na kolanie tzw. małej ustawy reprywatyzacyjnej wpisuje się w łańcuch prawniczych zaniedbań oraz nieudolnych usiłowań towarzyszących próbom legislacyjnego i orzeczniczego porządkowania sprawy gruntów warszawskich. Uniki, półśrodki i manipulacje interpretacyjno - lobbingowe od lat towarzyszą tzw. dekretowi Bieruta.

Nadmierny rygoryzm z okresu przed transformacją ustrojową zastąpiono obecną ekscesywną praktyką interpretacyjną. Po stronie miasta widzimy pasywność i ociężałość, brak umiejętności, zręczności i dostatecznie zdeterminowanej woli, aby korzystać z istniejącego prawa i jego potencjału. Skupowanie roszczeń za grosze, legitymizacja przekrętu „na kuratora”, rugi lokatorów, których interesów prawnych rzekomo ma „nie dotykać” zmiana właściciela dokonana za ich plecami, zwracanie nieruchomości odbudowanych, rozbudowanych, czy zabudowanych bez żądania zwrotu nakładów – tego wszystkiego nie potrafimy publicznie napiętnować jako dewiacji.

Nie umieją tego problemu rozwiązać prawnicy miasta, sądy, prokuratura. Handel roszczeniami jest napędzany przez ciśnienie czynnika ekonomicznego, które ułatwia też korzystanie z mało skrupulatnych, za to konsekwentnych i zręcznych pomocników oferujących wsparcie prawne. Wszystko po to, aby te ekscesy wykreować i utrzymać. Nieznośnie podniosła retoryka o świętym prawie własności służy jako oręż nawet wtedy, gdy chodzi tylko o manipulację tombakowym sacrum.

Powyższe święte słowa, bo dokładnie tak należy je określić, nie są moje. Jest to w kwestii braku w naszym kraju ustawy reprywatyzacyjnej oficjalne stanowisko jednego z najwybitniejszych polskich prawników, prof. Ewy Łętowskiej. Pani profesor  była pierwszym polskim Rzecznikiem Praw Obywatelskich (1987-1992) oraz sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999-2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011). Prof. Łętowska tak kończy swój wywód: "Warszawie przydałby się Rudy Giuliani z jego umiejętnością czynienia użytku z istniejącego prawa, kompetencji, konsekwencją w działaniu, odwagą podejmowania decyzji. Tylko gdzie kogoś takiego znaleźć?". Rudolph "Rudy" Giuliani to wspominany z uwielbieniem przez mieszkańców Nowego Jorku burmistrz tego miasta (1994-2001), który w zaledwie 7 lat oczyścił tę ponad 8-milionową metropolię, wcześniej jedno z najbardziej niebezpiecznych miast USA, z przestępczości. Zanim został burmistrzem, jako prokurator doprowadził do skazania kilku czołowych rekinów z Wall Street za tzw. insider trading (nielegalny handel akcjami firmy). Otóż, pani profesor, znalezienie w Warszawie drugiego Giulianiego to niestety senne marzenie. Zresztą, człowiek ten jest niepowtarzalnym zjawiskiem, prawdopodobnie natura odlała go ze specjalnej formy, którą zaraz potem zniszczyła.

Wróćmy jednak do tego, co dzisiaj mamy w stolicy z powodu braku ustawy reprywatyzacyjnej. Prof. Łętowska jest wybitnym prawnikiem, musi więc tonować swoje publiczne wypowiedzi. Ja nie muszę, dlatego powiem wprost, co widzę: widzę morze krzywd i cierpień tysięcy warszawiaków pozbawianych w majestacie prawa dachu nad głową i prześladowanych przez tzw. czyścicieli kamienic. Widzę ocean nieprawości, interesowność urzędników samorządowych oraz bezczynność organów ścigania. Widzę jak na braku tej ustawy i krzywdzie szaraków budowana jest nowa gangsterska nomenklatura, której liderami są nieuczciwi politycy, prawnicy, sędziowie i prokuratorzy. Wymieniam na pierwszym miejscu polityków, ponieważ to ich kontrolowana bezczynność w kwestii uchwalania ustawy reprywatyzacyjnej daje pole do popisu szumowinie - wydrwigroszom, cwaniakom i ludziom z tzw. układami. Zbliżają się wybory parlamentarne. Zwróćcie państwo uwagę, że mimo zaciekłej bezpardonowej walki w kampanii wyborczej, w której oskarżenia, paszkwile i haki sypią się niczym z rogu obfitości, żadna z dużych partii nie mówi o konieczności pilnego uchwalenia aktu prawnego porządkującego kwestie zwrotu dawnej własności spadkobiercom byłych właścicieli, a tym samym rugującego ze "zwrotowego" rynku kombinatorów oraz pospolitych przestępców.

Pilnie śledzę kampanię wyborczą, szczególnie poczynania liderów PiS, największej partii opozycyjnej. Pani Szydło atakuje panią Kopacz, stawiając jej oraz całej PO setki zarzutów, często bzdurnych, ale argumentu mogącego przyciągnąć do PiS setki tysięcy wyborców nie używa. Podobnie jak dziennikarze mainstreamowych mediów, Szydło – jak ognia – unika prostego pytania: przez 8 lat mieliście własny rząd, własnego premiera, własny parlament i własnego prezydenta. Proszę podać choć jeden powód, który uniemożliwił wam uchwalenie kompromisowej ustawy reprywatyzacyjnej. Przez to, prawdopodobnie celowe, zaniechanie otworzyliście gangsterom furtkę do krzywdzenia obywateli w majestacie prawa. Sądzę, że to pytanie zadane podczas zbliżającej się debaty telewizyjnej Kopacz - Szydło mogłoby przesądzić o wyniku wyborów.

O fatalnych skutkach braku ustawy reprywatyzacyjnej milczy również liderka tzw. zjednoczonej lewicy Barbara Nowacka, na którą zamierzałem głosować, ale dzisiaj się waham. Dlaczego? Bo to właśnie lewica powinna najgłośniej krzyczeć w tej sprawie, a prezentuje postawę zachowawczą. Przypomnę więc Nowackiej, że od czasów Rewolucji Francuskiej mianem lewicy określa się ugrupowania domagające się gruntowych reform społeczno-politycznych. Od czasu rewolucji określenie lewica używane jest w odniesieniu do ruchów żądających radykalnych zmian m. in. społecznych i gospodarczych. SLD bezprawnie tytułuje się partią lewicową, jest to w rzeczywistości bezideowe "kawiorowe" ugrupowanie, któremu z powodu braku ideowego kręgosłupa daleko do prawdziwej lewicy. Przed młodą Barbarą Nowacką stoi poważne wyzwanie w postaci szybkiego przetworzenia mocno zatęchłego "kawioru" w świeże krwiste idee. Z zainteresowaniem będę obserwował kolejne ruchy niekwestionowanej dzisiaj liderki wykreowanej na okoliczność wyborów zjednoczonej, za przeproszeniem, lewicy. 

Uprawianie spiskowej teorii dziejów nie jest moją dziennikarską specjalnością. Jednak dziwna, trwająca już 25 lat obstrukcja rządzących krajem polityków w kwestii uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej oraz brak aktywności opozycji, której rolą powinno być ciągłe domaganie się od rządzących tego niebywale ważnego z punktu widzenia wszystkich Polaków aktu prawnego oraz monitorowanie postępów w jego sejmowym przygotowywaniu, coraz bardziej niepokoi i daje podstawę do postawienia tezy, że w tej sprawie panuje cicha, niepisana, ponadpartyjna zmowa, ponieważ każda z dużych partii politycznych jest w mniejszym lub większym stopniu umoczona w ocierającym się o kryminał procederze dzikiej gangsterskiej reprywatyzacji.

Wróć