Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Cholesterol? Jestem za...

24-08-2022 21:55 | Autor: Tadeusz Porębski
Odkąd wróciłem po prawie dziesięcioletnim pobycie w Niemczech, staram się regularnie poddawać badaniom okresowym wszelkiego rodzaju – krew, rtg, tomograf, echo serca, etc. Niemiec mnie nauczył. Ostatnie badania wypadły wzorowo – wszystko w normie poza cholesterolem, który zatrzymał się na poziomie 239 mg/dl. Taki wynik wzbudził nieoczekiwaną czujność lekarki pierwszego kontaktu, która zareagowała wręcz histerycznie. Jakby chciała powiedzieć: „Panie, tak wysoki cholesterol i jeszcze pan żyje?”. No i zapisała mi statynę (lek antycholesterolowy, nazwy nie wymieniam).

Mnie wcale nie przeraził poziom cholesterolu 239, ponieważ mam w głowie słowa pani prof. Iwony Wawer, profesorki Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, wieloletniej kierowniczki Zakładu Chemii Fizycznej na Wydziale Farmaceutycznym, z którą przed laty miałem możliwość wymiany poglądów. Dyskusja zeszła na temat statyn. Pani profesor powiedziała: „Synku, uważaj ze statynami, bo to miecz obosieczny – na jedno pomogą, na drugie zaszkodzą. Chodzi przede wszystkim o stawy i mięśnie. Staraj się zbijać cholesterol dietą”. Zacząłem więc interesować się tym lekiem, szukając wiarygodnych źródeł. Nie było łatwo. Skonstatowałem jedynie, że już od ponad 30 lat producenci statyn księgują zyski liczone w dziesiątkach miliardów dolarów rocznie. Za komercyjnym sukcesem tych specyfików stoi histeryczny lęk przed cholesterolem, który od lat siedemdziesiątych XX wieku przemysł farmaceutyczny wtłacza w głów lekarzy i pacjentów.

Prowadząc zakrojone na gigantyczną skalę akcje promocyjne farmaceutyczne korporacje, mające coraz ściślejsze związki biznesowe ze światem medycyny, skutecznie poszerzają rynki dla swoich produktów oddziałując na środowiska naukowe, które zaostrzają w tym celu normy cholesterolu. Tym samym poszerzają liczebność grup kwalifikujących się do terapii statynami. Jednak od kilku lat narasta wśród naukowców sceptycyzm nie tylko wobec stosowania samych leków, ale również wobec teorii o szkodliwości cholesterolu. Obowiązuje teoria, że nadmiar cholesterolu powoduje tworzenie się tzw. blaszek miażdżycowych, co prowadzi do całkowitego zamknięcia naczynia, czego skutkiem jest zawał serca. Aliści podczas poszukiwań dotarłem do głęboko ukrytego w sieci i bardzo ciekawego raportu lekarzy jednej z klinik w Heidelbergu (Mekka niemieckiej medycyny). Otóż tamtejsi patolodzy wypreparowali bodaj w roku 2014 blaszkę miażdżycową ze zwłok pacjenta zmarłego na zawał serca. I co się okazało? Że blaszka to przede wszystkim wapń, który trzeba było rozbijać młotkiem, a cholesterolu było w niej tyle, co kot napłakał. I komu wierzyć w tej sytuacji? Coraz częściej mówi się, że upadek przemysłu statyn przyćmi nawet porażkę thalidomidu z lat pięćdziesiątych i fiasko hormonalnej terapii zastępczej z lat dziewięćdziesiątych. Z tą tezą zgadza się duża część akademickich ośrodków farmacji nie związanych w ogóle, bądź związanych luźno z potężnymi, dysponującymi miliardami dolarów koncernami farmaceutycznymi. Coraz częściej słyszy się z ust naukowców, że normy cholesterolu są w Polsce mocno zaniżone i powinny oscylować na poziomie 250 mg/dl, a nie 190 mg/dl jak przyjęto. Normy cholesterolu są różne w różnych krajach, a co ciekawe, w niektórych państwach w ogóle się ich nie stosuje.

Według krytyków leków antycholesterolowych, a ich liczba z roku na rok rośnie, popularność statyn wśród pacjentów i lekarzy utrzymuje się wyłącznie dzięki rozpowszechnianiu fałszywych informacji na temat cholesterolu, głównie przez producentów. Naukowcy niezwiązani z koncernami nazywają je bez ogródek „toksynami”. Po pierwsze, skuteczność tych leków w zakresie zmniejszania ryzyka zawału serca, chętnie podnoszona przez kartel farmaceutyczno – medyczny, jest co najmniej wątpliwa. Metaanazliza siedmiu badań w okresie od trzech do pięciu lat na grupie 42.848 pacjentów faktycznie wykazała 29-procentowy spadek ryzyka wystąpienia poważnego incydentu kardiologicznego. Jednak w tym samym czasie wszyscy pozostali poddani badaniu doświadczyli osłabienia fizycznego oraz umysłowego. Powielane jest wśród ludzi nauki twierdzenie, że producenci statyn demonizowali cholesterol do tego stopnia, iż na przykład Amerykanie boją się panicznie niemal wszystkich zawierających go pokarmów. Tymczasem nie spożywając cholesterolu,x obciążamy nasz organizm. Zostaje on bowiem zmuszony do samodzielnego syntetyzowania, by móc zaspokoić swoje potrzeby. Co więcej, pozbawiamy się wtedy niezbędnych substancji odżywczych. „Serce się kraje, gdy widzę jak ktoś rozbija jajo i wyrzuca żółtko, gdyż zawiera ono „za dużo” cholesterolu – ubolewa pewna amerykańska uczona – badaczka. Jaja to od dawien dawna wyjątkowo zdrowy pokarm i właśnie w żółtku znajdują się wszystkie ważne składniki odżywcze”.

Amerykanie masowo cierpią dziś na niedobory kluczowych składników odżywczych, takich jak cholina, cynk, niacyna, witamina A i witamina D. Z dostępnych zwykłemu szarakowi badań wynika, że cholesterol to substancja niezbędna do sprawnego funkcjonowania ludzkiego organizmu, bez której człowiekowi grozi rychła śmierć. Nieobecny w roślinach cholesterol to substancja o kluczowym znaczeniu, warunkująca posiadanie zdolności ruchowych oraz funkcjonowanie układu nerwowego. Cholesterol posiada unikatowe właściwości wykorzystywane przez dwuwarstwę lipidową otaczającą wszystkie komórki – kiedy stężenie cholesterolu rośnie, płynność błon maleje. Jednak powyżej określonego stężenia cholesterol zaczyna tę płynność zwiększać. Komórki wykorzystują tę właściwość na swoją korzyść w procesie transportowania jonów, co ma kluczowe znaczenie dla możliwości ruchowych oraz przekazywania sygnałów nerwowych. Oprócz tego cholesterol to prekursor witaminy D3, hormonów płciowych, estrogenu, progesteronu i testosteronu, a także takich hormonów sterydowych takich jak kortyzol. Cholesterol jest absolutnie niezbędny dla błon wszystkich naszych komórek, w których chroni je zarówno przed wyciekami jonów, jak i przed uszkodzeniami w wyniku oksydacji tłuszczów znajdujących się błonach. Chociaż mózg człowieka odpowiada jedynie za 2 proc. masy ciała, to zawiera aż 25 proc. znajdującego się w organizmie cholesterolu. Cholesterol ma fundamentalne znaczenie dla transportowania sygnałów nerwowych w synapsach za pośrednictwem neurytów przekazujących sygnały z jednej części mózgu do drugiej. Siarczan cholesterolu odgrywa zasadniczą rolę w metabolizmie tłuszczów, a także w reakcji odpornościowej organizmu na wypadek działania patogenów.

Krytycy statyn twierdzą, że utrudniają one syntezę wielu kluczowych substancji biologicznych biorących udział w procesach wewnątrzkomórkowych oraz zapobiegają procesom utleniania. Jedną z tych substancji jest koenzym Q10, którego największe stężenie występuje w sercu. Odgrywa on kluczową rolę przy produkcji energii w mitochondriach oraz jest potężnym antyutleniaczem. Lekarze zalecają nam zwykle, by niepokoić się podwyższonym stężeniem cholesterolu LDL z uwagi na związane z tym ryzyko wystąpienia choroby serca. Ponoć podział na cholesterol „dobry” (HDL) i „zły” (LDL) to uproszczenie, które ma w sposób „obrazkowy” utrwalać w głowach pacjentów lęki i obawy związane z cholesterolem. LDL bowiem to, zdaniem krytyków, nie rodzaj cholesterolu, ale raczej pojemnik, który dostarcza tłuszcze, cholesterol, witaminę D oraz rozpuszczalne w tłuszczach antyoksydanty do wszystkich komórek organizmu człowieka. Ponieważ składniki te nie rozpuszczają się w wodzie, muszą być zapakowane i transportowane wewnątrz cząsteczek LDL znajdujących się we krwi. Kiedy zaburzamy produkcję cząstek LDL zmniejszamy dostępność tych składników dla komórek naszego organizmu.

Pewne jest natomiast, że bóle mięśniowe i osłabienie to powszechnie znane skutki uboczne przyjmowania statyn. Odnotowują je nawet producenci tych leków. Z biegiem czasu statyny powoli niszczą komórki mięśniowe. Nie znam się na medycynie i farmakologii, więc nie chcę się zbytnio wymądrzać, ale kiedy zainteresowałem się tym tematem, a następnie włączyłem logikę, przyszło mi na myśl, że z tym statynami faktycznie coś jest nie tak.

Najbardziej znani krytycy statyn to dr Stephanie Seneff, biofizyk z Massachusetts Institute of Technology (MIT), szanowany angielski kardiolog Malcolm Kendrick i szwedzki naukowiec Uffe Ravnskov, autor znanej w Polsce książki "Cholesterol – Naukowe Kłamstwo". Podczas dyskusji telewizyjnej przedstawiciel szwedzkiego kompleksu państwowo – medyczno – farmaceutycznego podarł na strzępy w napadzie furii jedną z książek Ravskova. Taka złość nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę gigantyczne zyski tej branży uzyskiwane z „leczenia zbyt wysokiego poziomu cholesterolu”.

Wróć