Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Bazarek Na Dołku to nie jest sprawa kilku kupców i polityków

06-04-2017 16:34 | Autor: Piotr Karczewski
W atakach na Bazarek Na Dołku nie chodzi o Karczewskiego, jego miejsce w Radzie Dzielnicy, wykreowane konflikty interesów czy sprzeciw odnośnie nowej lokalizacji tych czy tamtych działaczy politycznych. Tu chodzi o ideę miasta.

Nieprzypadkowo prof. Jerzy Hausner obok firmy-idei stworzył pojęcie miasta-idei. Miasto to społeczność, a społeczność to dobra wspólne. Chcąc ją zniszczyć, delegalizuje się to, co łączy. Nas tu na Ursynowie łączy między innymi Bazarek. Nas, czyli nie tyko wąską grupę kupców, ale przede wszystkim tysiące mieszkańców. Nikt przeciw tym ostatnim otwarcie nie wystąpi. Dlatego na wojnie z naszym Bazarkiem używa się sloganów, które mają przeciwstawić „pazernych kupców” „bezbronnym mieszkańcom”. To totalitarna metoda wykluczania nielubianych grup obywateli poza arbitralnie zdefiniowany margines.

Nazwijmy rzeczy po imieniu, bez przymiotników. Jako lider pewnej społeczności kandydowałem do samorządu i wyborcy przyznali mi mandat. Wiedząc o co mi chodzi. Wiedząc też, że nawet jeśli zdefiniujemy Bazarek Na Dołku jako dobro powszechne na danym terenie, to chodzi mi nie tylko o bazar, ale o ściśle określoną ideę wygodnego życia tysięcy członków zintegrowanej społeczności. Efekt jest taki, że grupa lokalnych działaczy ciska we mnie gromy, jakobym wszedł do Rady Dzielnicy, by wesprzeć swoje własne, prywatne przedsięwzięcia. Co ciekawe, ani nie handluję na Bazarku, ani nie czerpię profitów z faktu sprawowania funkcji prezesa Stowarzyszenia Kupców, ani też jakiekolwiek sprawy finansowe związane z Bazarkiem nie są źródłem mego istotnego dochodu w codziennym życiu. Zawodowo zajmuję się inwestycjami finansowymi i ani myślę wiązać to z moją rolą w samorządzie, ani nawet z Ursynowem jako takim. To kwestia uczciwości.

Tak jak ja przez kilku wrogów Bazarku posądzany jestem o kompletnie niedorzeczne przewinienia, tak sami kupcy traktowani są przez nich jako wyłączni beneficjenci Bazarku Na Dołku. To oni rzekomo kłócą się z mieszkańcami, to oni chcą robić bałagan, to oni wreszcie żyją kosztem zwyczajnych ludzi. Myślę sobie tak: gdy atakujący nas Piotr Skubiszewski, szef „Otwartego Ursynowa”, perorował w kampanii Piotra Guziała na prezydenta Warszawy, jak ważne są bazarki, wtedy widział klientów, teraz widzi tylko „zachłannych kupców” i mnie – człowieka, który jest w samorządzie, podczas gdy on z niego wypadł. Gdy Piotr Skubiszewski razem z Piotrem Guziałem wydawali bezpłatną gazetę, która biła w przeciwników politycznych, wtedy było to pożądane, a gdy Piotr Karczewski broni bezpłatną gazetą Bazarku i codziennej wygody jego klientów, wtedy to nie jest ani pożądane, ani uczciwe zdaniem przeciwników naszego targowiska. Skąd ta niekonsekwencja? Wynika z instrumentalnego podejścia tych panów do idei miasta. Są na drugim biegunie w stosunku do tego, co głosi prof. Jerzy Hausner, ale pewno nawet o tym nie wiedzą, bo nie czytają tego, co samorządowiec przeczytać powinien.

A tymczasem prof. Jerzy Hausner zwraca uwagę, że miasto-idea podobnie jak firma-idea bierze swój początek nie od wyrwanej z kontekstu, partykularnej potrzeby, ale od wartości. Piotr Skubiszewski czy Piotr Guział nie kryją potrzeby wykończenia Bazarku Na Dołku, bo jest to im potrzebne do tego, by o zaniedbania oskarżyć lokalną władzę, którą za niedługo sami chcą się stać. Nie zauważając, że liczy się wartość – dobra wspólnego, elementów cementujących wspólnotę, symboli i przedsięwzięć czyniących ludzką codzienność wygodną. Po to tworzymy miasto, po to tworzymy infrastrukturę, i po to organizujemy bazary takie jak Bazarek Na Dołku. Czym jest? Wspólnotą. Socjologowie powiedzą, że wspólnotą kupców i klientów kooperujących ze sobą na zasadzie win-win, a wrodzy nam lokalni działacze, że grupą prywaciarzy. I na tym zakończmy, aby nie rozwijać kolejnego wątku dotyczącego zjawiska projekcji, czyli sytuacji, w której ktoś własne złe intencje próbuje wmówić komuś innemu.

Wróć