Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Bazarek musi być blisko ludzi

26-05-2021 20:38 | Autor: red.
– Biznes dzielimy na odpowiedzialny i nieodpowiedzialny. Mnie interesuje ten pierwszy. Jeśli chcę prowadzić bazarek, to są dwa podstawowe warunki, by to się udało: klienci muszą tanio kupować, a kupcy korzystnie sprzedawać – mówi Piotr Karczewski, który na początku czerwca najpewniej przejmie zarząd Bazarku na Dołku. Rozmawiamy z nim o przyszłości targowiska, ale też o ostatnich wydarzeniach związanych z Bazarkiem.

Kiedy Pan przejmuje Bazarek na Dołku?

Jak najszybciej. Rzecz w tym, aby cała ta operacja nie spowodowała przerwy w handlu. Kupcy kilka dni temu otrzymali od zarządu stowarzyszenia bezumownie okupującego ten teren zaskakujące pismo: Bazarek przestaje działać w tym miejscu i teraz rusza inne targowisko – pod Szpitalem Południowym. To jakiś kosmos i kompletny brak odpowiedzialności wobec kupców. Kilka osób ze stowarzyszenia wyraźnie bawi się ich losem, przyszłością, bezpieczeństwem finansowym. Chcę powiedzieć to wyraźnie: Bazarek na Dołku nie przestaje działać i nigdzie się nie przenosi.

Czyli teraz będą dwa bazarki?

Nie sądzę. Ani klienci, ani kupcy chyba nie są skorzy, aby wyprowadzać się z dala od centrum dzielnicy. Targowisko to nie jest hipermarket. Musi być blisko ludzi. Mnie bardziej niepokoi sama koncepcja „nowego bazarku”. Jak można było tak nieładnie potraktować kupców, proponując tylko niewielkiej części z nich, tej zaprzyjaźnionej z zarządem stowarzyszenia, przenosiny w nowe miejsce? A co z pozostałymi? Ludzie w ostatniej chwili dowiedzieli się, że przestają handlować i jeszcze na dodatek to nie jest prawda! Tam pod szpitalem jest góra 80 miejsc, a kupców mamy na Bazarku kilkuset!

No ale stowarzyszenie kupców przenosi się w nowe miejsce – w takie, w jakie może się przenieść…

Przede wszystkim to już nie jest stowarzyszenie kupców, bo niedawno wyrzucono z niego wszystkich kupców, którym zależy przede wszystkim na handlu, a nie na finansowaniu zarządu tej organizacji. Po drugie stowarzyszenie jako organizacja pozarządowa powinno jednak kierować się jakimiś zasadami prospołecznymi, a tymczasem podzieliło kupców na gorszych i lepszych. To sytuacja kuriozalna: jeśli ja przejmę zarząd na tym terenie, to zrobię to jako firma. Ale bardziej mi zależy na integracji społeczności kupców niż organizacji pozarządowej, która ma to wpisane w swoich celach!

Nie powie Pan, że nie chodzi Panu o biznes?

Oczywiście, że chodzi, ale biznes dzielimy na odpowiedzialny i nieodpowiedzialny. Mnie interesuje ten pierwszy. Jeśli chcę prowadzić bazarek, to są dwa podstawowe warunki, by to się udało: klienci muszą tanio kupować, a kupcy korzystnie sprzedawać. Bez tych warunków nie ma handlowania. I niezależnie jaki zapłacę czynsz dzierżawy tego terenu, muszę je spełnić. Dlatego włóżmy między bajki opowieści o tym, że trzeba łupić kupców, żeby wyjść na swoje. Nie można i nie wolno, bo wtedy bazarek padnie.

Skąd Pan weźmie pieniądze na tak wysoki czynsz? Z pensji radnego?

Wyjaśnijmy sobie, jeszcze raz, dwie rzeczy. Po pierwsze, gdy przyjdzie do podpisania umowy, złożę mandat radnego, po drugie jako radny nie dostaję pensji. Kluczowym elementem takiego przedsięwzięcia jest stabilne finansowane i buduję taki system. Naprawdę proszę mi wierzyć, że jeśli dobrze skonstruuje się strategię Bazarku na Dołku, to da się zbilansować nawet tak wysoki czynsz dzierżawy. Poza tym wolałbym, żeby ktoś zadawał kluczowe pytania zarządowi odchodzącego stowarzyszenia. Dlaczego licytowaliście tak wysoko, żeby potem nie podpisać umowy? Dlaczego zwodziliście kupców? Dlaczego oszukujecie ich, że targowisko przestaje działać? Tych pytań jest jeszcze więcej i kupcy sami je zadają swojej odchodzącej reprezentacji.

Ale czy to nie jest nieuczciwe wobec wyborców? Przecież zaufali Panu jako radnemu, powierzyli mandat?

Miarą uczciwości jest niezawodność, jeśli chodzi o spełnianie złożonych przyrzeczeń. Ja kandydowałem na radnego z hasłami obrony i uratowania Bazarku. Bazarek na Dołku to nie jest czyjaś prywatna sprawa, to nie budka z zapiekankami, ale dobro wspólne – gwarancja tanich zakupów. A co jest ważniejsze dla mieszkańców w dobie postępującej drożyzny? Chcę się zmierzyć z tym wyzwaniem, bo obiecałem to mieszkańcom Ursynowa. Wtórną rzeczą jest, jako kto będę się z tym mierzył.

Może lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby to Miasto zarządzało targowiskiem?

Miasto, czyli kto? Urzędnicy? Może politycy? Bądźmy poważni. To może zrobić tylko ktoś, kto się zna na prowadzeniu targowiska. A ja się znam.

Zna się Pan, ale mimo wszystko nie spełnił Pan obietnic składanych w momencie przenosin Bazarku. Że będzie czyściej, bardziej europejsko, nowocześnie…

Nie spełniłem, bo nie miałem fizycznie ani formalnie takiej możliwości. Teren po dawnej pętli należy do Miasta, a mnie jako radnemu nie wolno było działać w stowarzyszeniu na gminnej ziemi. Dlatego odszedłem ze stowarzyszenia kupców, żywiąc szczerą nadzieję, że moja strategia naprawy Bazarku będzie kontynuowana. Być może tu popełniłem grzech łatwowierności, bo skończyło się na tym, że Bazarek tonie w błocie, a prezes stowarzyszenia ma na własny użytek cztery miejsca handlowe. To jest jakiś feudalizm, który nie ma nic wspólnego ze zdrowym przedsięwzięciem handlowym. Dlatego wracam. Jeśli mnie Państwo spytają, czy nie powinienem zostać na Bazarku w 2018 r., to być może rzeczywiście powinienem. Na szczęście teraz nadrabiam zaległości.

Kontaktuje się Pan z kupcami? Zna Pan ich zdanie na temat wszystkiego tego, co się dzieje wokół Bazarku na Dołku?

No oczywiście! W ostatnią niedzielę byłem na Bazarku i rozmawiałem z kupcami. Prawie wszyscy chcą zostać. Zresztą powywieszali kartki dla klientów, że zostają. Proszę mi wierzyć, że ten widok to dla mnie wielkie zobowiązanie. Są rzeczy ważniejsze niż pieniądze i to jest właśnie kapitał zaufania ze strony ludzi. Ja kupców nie zawiodę.

Jaki będzie Bazarek na Dołku za dwa lata?

Rzeczywiście umowa dzierżawy, którą, mam taką nadzieję, szybko podpiszę z Zarządem Mienia, zakłada dwuletni okres dzierżawy. Czyli jeśli zaczniemy z początkiem czerwca 2021, to skończymy z końcem maja 2023. Przede wszystkim chodzi mi o to, by Bazarek zasługiwał na przenosiny w miejsce docelowe, a więc nad Południową Obwodnicę Warszawy. Trzeba uporządkować teren, by nie wyglądał jak koczowisko. Trzeba też zapewnić mieszkańcom różne rodzaje handlu, usług w różne dni. Teraz Bazarek działa de facto dwa dni w tygodniu, a namioty stoją cały tydzień. To irytuje. Ale wyobraźmy sobie, że jednego dnia będą targi ekologicznej żywności, innego oferta food tracków i tak dalej. Potrzeba odrobiny kreatywności i poczucia estetyki. Ursynów to nowoczesna dzielnica i potrzebuje nowoczesnych przedsięwzięć.

Chce Pan zarządzać Bazarkiem, gdy ten przeniesie się w swoje docelowe miejsce?

Przede wszystkim chcę, by ci, którzy decydują o przenosinach, zrozumieli, że takie targowisko to miejsce kluczowe dla mieszkańców. I ich potrzeby należy stawiać na pierwszym miejscu. Wiemy, że nowe targowisko ma się znajdować w parku linearnym nad Południową Obwodnicą Warszawy, wiemy z grubsza, jak ma wyglądać ten park, ale nic nie wiemy o rozplanowaniu Bazarku. Czas biegnie. Już teraz powinny, moim zdaniem, ruszyć konsultacje w tej sprawie. Im szybciej nad tym siądziemy, tym bardziej przyszły Bazarek będzie odpowiadał potrzebom klientów i kupców.

Wróć