Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Audyt zieleni – przed burzą, a nie po...

05-07-2017 21:32 | Autor: Jan Mieczysław Ławrynowicz
Ostatnie burze, które przeszły nad Warszawą, odsłoniły słabość systemu gospodarowania zasobami przyrodniczymi w naszym mieście. Ursynów całe szczęście nie ucierpiał aż tak bardzo, jak np. Muranów, czy Żoliborz. Niemniej jednak nie da się ukryć, że na Ursynowie jest problem, ponieważ Spółdzielnie Mieszkaniowe nie prowadzą regularnych audytów zieleni.

Zdaje się, że nikt nie sprawdza, w jakim stanie fitosanitarnym są drzewa rosnące na terenach spółdzielni mieszkaniowych, a przecież to lwia część obszaru Ursynowa. Tymczasem ustawa o ochronie przyrody nadal, pomimo głośnych poprawek zwanych potocznie „lex Szyszko”, nakłada obowiązek zgłaszania zamiaru wycinki przez spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe. Oznacza to, że spółdzielnia powinna mieć obowiązek utrzymania zieleni w stanie niezagrażającym bezpieczeństwu. W praktyce nie da się osiągnąć tego celu bez audytu zieleni. Zwłaszcza duże drzewa powinno się regularnie monitorować. Na podstawie zebranych informacji można z dużym prawdopodobieństwem określić, czy np. dane drzewo się złamie. Można takie drzewo odpowiednio wcześnie wyciąć, a co ważniejsze, dzięki monitorowaniu można posadzić nowe drzewo w odpowiednim miejscu, odpowiednio wcześnie. Praktyka zostawiania wszystkiego na ostatni moment, jak to ma miejsce w dużej części Ursynowa, jest groźna i nieefektywna.

Na Ursynowie wiele jest takich drzew jak na zdjęciu. W tym przypadku widać gołym okiem wadę w budowie i można być pewnym, że to drzewo zagraża bezpieczeństwu. Niestety, nie zawsze mamy do czynienia z tak obrazowym przypadkiem. Często wady drewna są niewidoczne na pierwszy rzut oka. Dlatego tak ważny jest audyt, gdyż na podstawie wyników badań i obserwacji z lat poprzednich łatwiej jest zauważyć różnice w stanie zdrowotnym poszczególnych okazów.

Odpowiednia obróbka danych uzyskanych z inwentaryzacji jest kluczem do poprawy obecnej sytuacji. Jest to zadanie wielce trudne, bo Warszawa, jak wiele miast w Polsce, nie ma bladego pojęcia, ile w ogóle rośnie drzew na jej terytorium. Brak znajomości zasobów utrudnia zarządzanie nimi. Taka sama sytuacja ma miejsce w spółdzielniach. Brak danych lub dane nieaktualne. W spółdzielniach bardzo często jedynym dokumentem planistycznym, przedstawiającym zasoby przyrodnicze, jest mapa zasadnicza.

Bardzo ciekawy projekt prowadzi Biuro Ochrony Środowiska Urzędu m. st. Warszawy. Chodzi o ogólnomiejską bazę danych zieleni „ArcZieleń”. Narzędzie to wreszcie pozwoliłoby określić zasoby przyrodnicze, wykorzystując do tego system informacji przestrzennej (GIS). Niestety BOŚ stworzył raptem ułamek tej bazy od 2006 roku. Niemniej jest to bardzo słuszny kierunek i od tego mogłyby zacząć spółdzielnie mieszkaniowe, wykorzystując nowoczesne techniki w celu zinwentaryzowania zasobów przyrodniczych. A nie jest to usługa droga. W wyniku postępu technicznego oraz sporego popytu na takie usługi, cena jednostkowa waha się w granicach od 20 do 30 groszy za metr kwadratowy zinwentaryzowanej powierzchni. Inwentaryzować można wszystko, również małą architekturę. O ile można się dziwić, że przerośnięte terytorialnie spółdzielnie nie korzystają z tak tanich i efektywnych rozwiązań w celu zachowania estetyki i bezpieczeństwa przestrzeni wspólnej, o tyle nie będzie dziwił fakt, gdy w wyniku braku takich działań szkody spowodowane wichurami będą się powtarzać.

Wróć