Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Artur Górski – to był anioł nie człowiek

01-04-2016 14:38 | Autor: Maciej Petruczenko
Z wielkim żalem przychodzi nam pożegnać Artura Górskiego, który – choć o tym wiedzieli nieliczni – był tak naprawdę wzorem posła na Sejm.

Jedyna pociecha w tym, że dr Górski przeniósł się do lepszego ze światów. Chociaż nie ze wszystkimi postulatami politycznymi naszego sąsiada z Ursynowa mogliśmy się zgodzić, to jedno w jego wypadku nie ulegało wątpliwości: był to człowiek przejawiający autentyczną wiarę w Boga i jeśli mi tak wolno powiedzieć – religijny do szpiku kości, a nie koniunkturalista, klękający i odmawiający zdrowaśki od święta. Właśnie ta głęboka wiara ukształtowała jego światopogląd, a także kręgosłup polityczny. Nie był Artur Górski chorągiewką na wietrze, zwracającą się to w jedną, to w drugą stronę.

Nie obrażał się, gdy krytykowaliśmy niektóre jego postulaty. A gdy się go prosiło, by przedstawił jakiś swój punkt widzenia albo stanowisko partii Prawo i Sprawiedliwość, którą reprezentował w Sejmie – pytał tylko ile znaków ma liczyć tekst i do której godziny określonego dnia ma być przesłany. No i napisany zawsze bezbłędną polszczyzną komentarz Artura Górskiego za każdym razem pojawiał się w naszej skrzynce e-mailowej bez krzty spóźnienia. Gdy zamawiałem „towar” we wtorek o dwudziestej, w środę można go było znaleźć w e-mailu już o świcie. Był bowiem poseł Górski obywatelem, który szanował i swoich wyborców, i media, a te ostatnie tym bardziej, że sam parał się przez pewien czas dziennikarstwem sensu stricto i pełnił nawet funkcję redaktora naczelnego „Naszego Dziennika”.

W skali ogólnopolskiej znano Górskiego głównie z jego religijnych poglądów i inicjatyw, a przede wszystkim z tego, że wystąpił w Sejmie z propozycją obrania Jezusa Chrystusa królem Polski, jakkolwiek coś takiego już w sposób symboliczny uczyniono parę wieków wcześniej. Ten nieoczekiwany projekt, ewidentnie mieszający tysiącletnią wiarę w boskość nie imaginowanej przecież ludzkiej postaci z doraźną polityką, nie wzbudził powszechnej akceptacji, bo poza wszystkim negował w pewnym sensie uniwersalizm chrześcijaństwa. Ale autor pomysłu znowu na nikogo z oponentów się nie obraził, nikogo nie obrzucał inwektywami.

W „Passie” szanowaliśmy go w głównej mierze za to, że nie był posłem malowanym i po wybraniu do Sejmu nie zapominał o swoim elektoracie, utrzymując z nim nieustanny kontakt i walcząc o rozwiązanie wielu większych i mniejszych problemów lokalnych, zwłaszcza na niwie oświatowej. To nie był bywalec knajpek ani birbant, sączący drogie wina w restauracji „Sowa i przyjaciele”. W swojej misji społecznej starał się na co dzień pomagać bliźnim, nie pretendując ani przez moment do roli celebryty.

W jednym z ostatnich wywiadów powiedział: „Bez chrześcijaństwa, bez Kościoła uniwersalnego, bez Rzymu Piotrowego nie byłoby takiej Polski, jaką zbudowały kolejne pokolenia Polaków /.../. Polska może byłaby nowoczesna, ale mentalnie pozostałaby w okresie plemiennym albo nigdy  okresu plemiennego nie wyszła, roztopiła się w potoku dziejów i najpewniej zalana została przez plemię germańskie. Chrześcijaństwo dało nam cywilizację, organizację i siłę, siłę do obrony i zwycięstw, siłę do przetrwania trudnych czasów, zaborów i okupacji, tej brunatnej i tej czerwonej”.

W opublikowanym pod koniec ubiegłego roku wywiadzie dla „Passy” Artur Górski wyraził istotny pogląd, z którym się w redakcji całkowicie zgadzamy: „Po niedawnej dużej fali uchodźców  z Ukrainy mają się pojawić w Polsce uchodźcy z Afryki i Bliskiego Wschodu, przeważnie obcy nam kulturowo i religijnie. Ale z drugiej strony jest nierozwiązany problem repatriacji potomków polskich zesłańców, którzy w czasach komunizmu zostali wysiedleni do azjatyckiej części dawnego państwa sowieckiego i od lat chcą wrócić do ojczyzny.  Dotychczasowe rządy zasłaniały się przepisami prawa, które tak regulowały kwestię repatriacji, że faktycznie nie można było jej przeprowadzić i zamiast tysięcy, sprowadzano rocznie po kilkanaście osób /.../.”

Tak myślał i tak mówił ten wybrany na Mokotowie poseł na Sejm. Ostatni okres życia Artura Górskiego to była pełna determinacji walka z białaczką. Nasz sąsiad przegrał w końcu walkę o życie, ale na pewno nie przegrał życia. Bo to był anioł nie człowiek.

Wróć