Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Amaretto przyjeżdża na Służewiec jak po swoje inkasując tysiące euro

26-08-2015 21:36 | Autor: Tadeusz Porębski
Po majowej gonitwie o nagrodę Ofira, w której rodzimej hodowli araby Westim i Boy Mugatin dobierały się skóry trenowanemu w Niemczech ogierowi Amaretto, wielu bywalców służewieckiego toru wieszczyło sensację w niedzielnej nagrodzie Europy. Złudzenia prysły już w połowie końcowej prostej.

Międzynarodowy wyścig o nagrodę Europy (2600 m) wpisany został w 2010 r. do prestiżowego światowego festiwalu gonitw dla koni arabskich czystej krwi im. Szejka Zayeda Bin Sultana Al Nahyana, założyciela Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Festiwalowe gonitwy rozgrywane są na trzech kontynentach. W służewieckiej edycji tego wyścigu mierzy się śmietanka czteroletnich i starszych koni arabskich wyhodowanych w Polsce i zagranicą. Od czterech lat bierze w niej także udział trenowany w Niemczech przez Güntera Richtera ogier Ameretto (Amer – Win Taouy/Drug). Amaretto przyjeżdża co roku na Służewiec jak po swoje i inkasuje za zwycięstwa kolejne okrągłe sumki. W maju triumfował w nagrodzie Ofira i jego właściciele zgarnęli prawie 19 tys. euro. Wówczas na finiszu naciskały go wyhodowane w Polsce Westim oraz Boy Mugatin, więc część fachowców uznała, że w sierpniowej nagrodzie Europy może dojść do udanego rewanżu.

Jednak już w połowie końcowej prostej rozgrywanej w niedzielę gonitwy o nagrodę Europy 9-letni Amaretto, z włoskim dżokejem Mauro Manueddu w siodle, odwrócił łeb ku trybunom i uprzejmie poinformował polskich właścicieli rywalizujących z nim arabów, że 20 tys. euro nagrody za pierwsze miejsce nie jest niestety dla nich. Był to czwarty z rzędu triumf tego konia w służewieckiej edycji światowego cyklu gonitw im. Szejka Zayeda Bin Sultana Al Nahyana i prawdopodobnie nie ostatni, bo nikt o zdrowych zmysłach nie zrezygnuje z zainkasowania darmowych 20 tys. euro. Zwycięskiego Ameretto udekorował ambasador Zjednoczonych Emiratów Arabskich w Polsce JE Asim Mirza Al Rahmah, w towarzystwie pani Lary Sawaya, dyrektora wykonawczego HH Sheikh Zayed Al Mansoor i przewodniczącej Committee Racing Ladies w IFAHR.

W ubiegłą niedzielę na Służewcu ścigały się tylko konie arabskie. Rozgrywana po raz drugi gonitwa Al Khalediah Poland Cup (kat. A, 1600 m) padła łupem ogiera Muzahim, trenowanego przez Jana Głowackiego i dosiadanego przez młodego, znanego z mocnej ręki rosyjskiego jeźdźca Aslana Kardanowa. Nagrodę Białki (kat. A, 2000 m) lekko wygrał urodzony we Francji i trenowany przez Małgorzatę Łojek Tefkir pod czeskim dżokejem Tomášem Lukáškiem. Rozpoczynający dopiero karierę na torze ogierek nie zaznał jeszcze goryczy porażki, wygrał już trzeci wyścig z rzędu i rewelacyjnie rokuje. Właścicielem Tefkira  jest Zbigniew Górski.

W nagrodzie Sabelliny (kat. B, 2000 m) triumfowała Farha trenowana przez stawiającego pierwsze kroki w gonitwach poza grupami Mariusza Wnorowskiego. Dosiadający klaczy praktykant dżokejski Kamil Grzybowski poprowadził ją do zwycięstwa niczym wytrawny mistrz. Prowadząc od startu oszukał tempem pozostałych uczestników gonitwy, z dosiadającym faworyzowanej Wamerii i pętającym się po tyłach dżokejem Sergiejem Wasiutowem na czele, i po wyjściu na końcowej prostą uciekł rywalom nie dając im powąchać przysłowiowego końskiego ogona. Ośmiu zdawałoby się wytrawnych dżokei zapomniało widać, że w czerwcu Farha pod taką samą wagą, prowadząc z miejsca do miejsca wyścig na 1800 m, "wykręciła w ręku" czas 2`03,5 sek. Międzynarodową gonitwę pod patronatem HH Sheikha Fatima Bint Mubarak dla dżokejskich praktykantów dowolnie wygrał dosiadany przez Kanadyjczyka Brandona Duchaine i trenowany przez Andrzeja Laskowskiego ogier Kasir Al Khalediah.

Polska znana jest i ceniona na całym świecie z hodowli arabów pokazowych. Na zakończonej w ubiegłym tygodniu dorocznej aukcji w Janowie Podlaskim padł rekord wszech czasów - za klacz Pepita anonimowy hodowca ze Szwajcarii zapłacił 1,4 mln euro! W tym roku na aukcji sprzedano 24 konie za łączną sumę 3.995 tys. euro. Niestety w hodowli arabów wyścigowych jesteśmy europejskim kopciuszkiem. Kiedy w latach dziewięćdziesiątych hodowla koni czystej krwi pod kątem wyścigów ruszyła na świecie pełną parą, szczególnie we Francji, my nadal tkwiliśmy w pokazowym błogostanie.

Dominujący na Służewcu Amaretto wcale nie jest mocarzem toru, to arab z 3 grupy europejskich koni czystej krwi, ostatnio przegrał na prowincjonalnym torze w Szwecji. O uczestnictwie np. w rozgrywanej w pierwszą niedzielę października na paryskim Longchamp gonitwie Qatar Arabian World Cup, której pula nagród w tym roku wynosi okrągły milion euro, właściciele Amaretto mogą jedynie marzyć, bo w starciu z takimi końmi jak np. Lahib, Areej, wyhodowany w Anglii ogier General (rekord na 2000 m 2`11,2 sek.!), czy innymi zapisanymi do tegorocznej edycji wyścigu arabami znad Zatoki Perskiej i Francji, ich pupil zostałby pobity o kilkadziesiąt długości.

Z hodowlanego letargu jako pierwszy obudził się pan Zbigniew Górski, właściciel wspomnianego wyżej Tefkira, który sięgnął do kieszeni, zakupił przed kilkoma laty na Zachodzie zamrożone nasienie znakomitego ogiera Akim de Ducor i zaaplikował je swoim klaczom. Efekt był natychmiastowy - wyhodowany przez Górskiego ogier Arash wygrał na Służewcu jako trzylatek wszystko, co było do wygrania. Jednak w konfrontacji z Amaretto wyhodowane w Polsce Arash, jak również jego pogromca w tegorocznych Derby bardzo szybki Alladyn, były bez szans. Nadzieja w tym, że Zbigniew Górski zawiesił sobie hodowlaną poprzeczkę bardzo wysoko zakupując ostatnio także wartościowe rodowodowo matki, więc być może za kilka lat wyhoduje araba na  miarę europejskiej G3 i zablokuje zachodnim przeciętniakom dostęp do darmowego polskiego korytka. Pozostałym hodowcom arabskich koni czystej krwi z Polski na razie to nie grozi, mają oni szanse na sukcesy wyłącznie na lokalnych torach (Służewiec, Partynice, Sopot i podkrakowskie Buczkowo).     

Na marginesie odniesienie do obrotów w końskim totalizatorze. Po czterech miesiącach od wprowadzenia wyższych stawek notuje się znaczny spadek obrotów w "czwórkach" i kwintach. Przed inauguracją tegorocznego sezonu wyścigowego pisaliśmy w Passie m.in.: "Tomasz Cekała, szef spółki Traf organizującej zakłady wzajemne na Służewcu, stawia tezę, że podwyższenie stawek znacznie ożywi grę, a pule wzrosną. Zgadza się z nim Stefan Czerwiński, komentator wyścigowy publikujący w Polska The Times pod pseudonimem Wiktor Lubicz. Zdaniem Czerwińskiego stawka 3 zł w grze pojedynczej i porządkowej jest za niska, jego propozycja to 5 zł i ewentualnie 10 zł jako minimalna suma na bilecie totalizatora. Kwinta - bez znaczenia, stawka może wynosić 1 zł, jak również 5 zł". Cotygodniowa obserwacja malejących pul w kwincie zadaje jednak kłam kalkulacjom Czerwińskiego, jeszcze członka Rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych. O pulach w "czwórkach" lepiej nie pisać - zainteresowanie graczy tym zakładem spadło do poziomu najniższego od lat. Czas najwyższy na dokonanie szczegółowego bilansu, także pod kątem strat wynikających z wycofania się wielu graczy z gry w "czwórkach" i znacznego ograniczenia finansowania gry w kwintach. Jest dzisiaj prawie pewne, że pomysł podwyższenie stawek w tych zakładach nie był trafiony.

Wróć