Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Allegro furioso alla polacca

14-10-2015 23:04 | Autor: Maciej Petruczenko
Tak się jakoś porobiło, że niemal na każdym froncie Polacy zaczynają działać w tempie „allegro furioso”, czyli ze wściekłą szybkością. Piłkarz Bayernu Monachium Robert Lewandowski strzela nagle w niespełna dziewięć minut aż pięć goli Wolfsburgowi. W kompanii energetycznej Tauron niemalże w okamgnieniu ze stanowiska prezesa odwołuje się skądinąd dobrze umocowanego towarzysza zabaw Luberę, a jego miejsce zajmuje o wiele bardziej godny zaufania towarzysz Kurella.

W centralnej dzielnicy Warszawy radni z klubu Mieszkańców Śródmieścia nieoczekiwanie zrywają koalicję z radnymi Platformy Obywatelskiej i łączą się z obozem Prawa i Sprawiedliwości. Z kolei poseł Ludwik Dorn, będący do niedawna jednym z filarów PIS-u i znany z wprowadzonej kiedyś do Sejmu koalicji z własną suką Sabą, dołącza nagle do PO, zaś obecny prawicowy prezydent Andrzej Duda pokazuje się całej Polsce w kibicowskim zbrataniu z byłym lewicowym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim podczas meczu futbolowego Polska – Irlandia na Stadionie Narodowym. Jednocześnie w tym samym miejscu pojawia się metropolita warszawski – kardynał Kazimierz Nycz, który się chyba zorientował, że skoro w piłkę grają Polacy z Irlandczykami, to jest to mecz o mistrzostwo Europy katolików i wypada wesprzeć duchowo obie strony. Może to wszystko oznacza, że niezależnie od podziałów politycznych i wyznaniowych nastąpi nareszcie sojusz dla postępu?

Bogać tam, jakieś ruchy widać tylko na ulicy Postępu. Ma tam wkrótce być jeszcze większa gęstwa przejeżdżających aut niż na cichej do niedawna uliczce Etiudy Rewolucyjnej, która stała się od pewnego czasu jedyną drogą ucieczki z osadzonego głównie przy Domaniewskiej służewieckiego zagłębia biurowego zwanego Mordorem. Mieszkańcy Etiudy są już radykalniejsi od Chopina. Nie chcą bowiem ograniczać się tylko do muzycznego nastroju rewolucji, lecz organizują uliczne protesty, żądając przedłużenia ważnej arterii, jaką jest Woronicza, aż do Żwirki i Wigury. Bogiem a prawdą, nawet takie przedłużenie nie skróci ich mąk, ponieważ urbanistyczny burdel, na jaki w owej okolicy pozwoliły władze miasta, jawi się snem pijanego idioty. Tym bardziej, że biurowców i apartamentowców wciąż się tam dobudowuje, czemu się zresztą trudno dziwić, skoro racjonalne plany zagospodarowania przestrzennego w Warszawie po większej części diabli wzięli, dając sygnał deweloperom: hulaj dusza!

Efekt działania kolejnych rad i zarządów miasta jest taki, że w centrum Warszawy turyści mogą po prostu cholery dostać. Wzdłuż głównych ulic mamy niemal wyłącznie bank przy banku i coraz trudniej znaleźć jakąś kawiarenkę lub restauracyjkę, nie mówić już o zwykłym kiblu. Pewnie dlatego zdarzyło się parę lat temu, że czekający w bankowej kolejce – nomen omen przy Placu Bankowym – jakiś biedny staruszek po prostu narobił w gacie, bo po długiej podróży autobusem nie mógł się dostać do jakiejkolwiek toalety. Zdaje się, że interweniował nawet rzecznik praw obywatelskich, a sąd, do którego biedak wystąpił o odszkodowanie, przyznał mu rację. Czyli miasto mamy tak fajne, że można z zachwytu się zes......ć.

A jeśli już wspomniałem o Służewcu, to trzeba zauważyć, że bojowy Marsz Mokotowa dotarł aż do Ochoty, gdzie na stadionie miejskim przy Wawelskiej, działający tam klub Skra zorganizował wraz z innymi klubami stołecznymi gwałtowny protest przeciwko poczynaniom miasta, prowadzącym do upadku sportu wyczynowego. Działacze odczytali między innymi fragment oficjalnego dokumentu strategicznego, w którym zobowiązuje się władze miejskie do oddłużenia klubów. W praktyce jednak czynione jest coś wprost przeciwnego. Polityka miasta w połączeniu z polityką państwa doprowadziło do tego, iż kompleks obiektów gwardyjskich przestał służyć celom sportowym, a tysiąc zawodników różnych sekcji tego klubu działa teraz jako Związek Wypędzonych ze stadionu przy Racławickiej i z Hali Mirowskiej, zwanej zwyczajowo przez lata Halą Gwardii.

Dobrze znana warszawiakom ruina Skry urąga zwykłemu poczuciu przyzwoitości. Obecne na spotkaniu protestacyjnym dawna rekordzistka świata w biegu na 100 metrów przez płotki Teresa Sukniewicz-Kleiber i dzisiejsza rekordzistka rzutu młotem Anita Włodarczyk stwierdziły, że im po prostu wstyd, gdy wchodzą na Skrę. To samo powiedziała uczestnicząca w międzyklubowym mityngu córka sławnego generała – Anna Maria Anders. Wszedłem z Anitą do pomieszczenia zwanego szumnie siłownią, żeby przekonać się, jaka tam wilgoć i smród. Rozpoczęte z inicjatywy prezesa Krzysztofa Kaliszewskiego próby całkowitego zmodernizowania – a wcześniej zbudowania nowego – stadionu lekkoatletycznego przy Wawelskiej zostały przez miasto storpedowane. Dosyć kabaretowo to wygląda, gdy jednego dnia nagradza się Anitę, zawodniczkę Skry, jako najlepszą sportsmenkę Warszawy (a w tym roku i całej Polski), by nazajutrz przysłać na Wawelską czterech komorników, którzy zajęli już nawet sztandar klubowy.

Krzysztof Kaliszewski jasno wyłuszczył, z jakich powodów Skra popadła w zadłużenie, wskazując na ewidentną winę władz miejskich. Niestety, na spotkanie przy Wawelskiej nie przybył, żeby zareplikować, najważniejszy z zaproszonych gości – dyrektor Biura Sportu i Rekreacji miasta stołecznego Warszawa Janusz Samel, dowodząc, że i on osobiście, i jego zwierzchnicy sprawy stołecznego sportu wyczynowego mają w dupie. W tej chwili pozbawiona użytkowania wieczystego Skra działa przy Wawelskiej bez jakiejkolwiek podstawy prawnej, odnosząc – jak na ironię – wielkie sukcesy. Sąd Najwyższy rozpatruje skargę kasacyjną klubu i jego byłego sponsora, irlandzkiej firmy Global Partners. Należy jednak pamiętać, że Sąd Ostateczny co do warunków rozwoju i poziomu sportu wyczynowego w Warszawie należy do zawodników, trenerów i kibiców. A od ich wyroku na pewno nie będzie odwołania.

Wróć