Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

A co z reprywatyzacją, panowie?

11-11-2015 17:07 | Autor: Tadeusz Porębski
Budzę się ostatnio i główkuję, czego najbardziej oczekiwać od nowego rządu. Włączam poranne wiadomości, a tam, trzeba trafu, właśnie podają wyniki sondażu wykonanego na zlecenie dziennika Gazeta Prawna. Ankieterzy zapytali 1026 pełnoletnich Polaków, na spełnieniu których obietnic wyborczych PiS najbardziej im zależy.

Okazuje się, że respondenci chcą przede wszystkim podniesienia kwoty wolnej od podatku, a w drugim – obniżenia wieku emerytalnego i przywrócenia stanu sprzed reformy przeprowadzonej przez rząd PO-PSL. Aż 65 procent przyznało natomiast, że najbardziej czeka na spełnienie postulatu 500 złotych na dziecko. Kolejne oczekiwania w procentach to zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków (61 proc.), wprowadzenie podatku dla supermarketów (52 proc.), podatku bankowego (36 proc.) oraz likwidacja gimnazjów (51 proc.).

Za przewalutowaniem kredytów we frankach jest tylko 27 procent. Nawiasem mówiąc, postulat ten ma najwięcej odpowiedzi negatywnych (46 proc.), co można odczytać w ten sposób, że gdyby nowemu rządowi nie udało się pozyskać środków na wszystkie obietnice, to w pierwszej kolejności powinien zrezygnować z przewalutowania kredytów frankowych. Warto zaznaczyć, iż aż 41 proc. badanych wierzy, że rząd zrealizuje obietnice dotyczące sześciolatków i wprowadzenia podatku dla supermarketów, a 39 proc., że da po 500 zł na każde dziecko.

Jest duża grupa dziennikarzy i komentatorów politycznych, która histerycznie  zareagowała na wynik październikowych wyborów, wieszcząc zawczasu straszliwą katastrofę. Nie należę do tej grupy, choć do prawicy i PiS jest mi daleko. Żadna partia rządząca państwem nie powinna bowiem być zakładnikiem mediów. Mnie najbardziej niepokoi nie nominacja Antoniego Macierewicza na ministra siłowego resortu, czyli MON, lecz to, że po wyborach został złamany pewien polityczny obyczaj obowiązujący w każdym państwie zrzeszonym w Unii Europejskiej. Chodzi o to, że zgodnie z tym obyczajem premierem rządu powinien być lider zwycięskiego ugrupowania, a nie osoba przez niego namaszczona. Chodzi o polityczną odpowiedzialność i klarowną sytuację – lider rządzi oficjalnie, a nie z tzw. tylnego siedzenia. Chowając się na tylnym siedzeniu i pociągając za sznurki, tworzy się bowiem drugi, tajny ośrodek władzy. Taki stan rzeczy jest wyjątkowo szkodliwy dla demokracji.

Powołanie pana Ziobry i pana Macierewicza na szefów ważnych resortów wydaje się z politycznego punktu widzenia władz PiS uzasadnione. Tego bowiem oczekiwał "żelazny" elektorat partii z ojcem Rydzykiem na czele. Wsparcie Radia Maryja i Naszego Dziennika było tak znaczące, że PiS musi spełnić większą część oczekiwań radiomaryjnego środowiska. Dwa postulaty są kluczowe – przejęcie mediów publicznych w celu ich "chrystianizacji" oraz otoczenie pełną ochroną prawną życia – od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, czyli absolutny zakaz aborcji i eutanazji na życzenie. Bardzo ważne jest również żądanie "ostatecznego rozliczenia się z przeszłością komunistyczną", wyartykułowane ostatnio na łamach Naszego Dziennika. Mnie osobiście tego rodzaju nieokiełznana retoryka przypomina osławione "ostateczne rozwiązania kwestii żydowskiej w niemieckiej strefie wpływów w Europie".

Jednak mocnymi atutami PiS w samodzielnym sprawowaniu władzy mogą być Anna Streżyńska – minister cyfryzacji, Mateusz Morawiecki – minister rozwoju, Krzysztof Tchórzewski – minister energetyki i Krzysztof Jurgiel – minister rolnictwa. Są to osoby kompetentne i doskonale znające obszary, którymi będą zarządzać. Streżyńska była od 2006 do 2012 r. szefową Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Dzięki jej decyzjom spadły ceny połączeń komórkowych oraz ceny dostępu do Internetu. Pierwszym krokiem minister Streżyńskiej będzie realizacja dwóch dużych projektów – połączenia UKE z KRRiT i/lub Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz sprawa aukcji LTE. Realizacja pierwszego z projektów wymaga zmian w Konstytucji RP, do czego niezbędna jest odpowiednia liczba głosów w Sejmie. Jednak połączenie tych trzech urzędów jest z punktu widzenia interesu państwa uzasadnione, więc miejmy nadzieję, że opozycja poprze ten projekt.

Socjolodzy są zdania, że Beata Szydło może być najwyżej koordynatorem, bowiem w praktyce jest to autorski rząd Prezesa. – W przypadku konfliktu tak silne politycznie postaci jak Macierewicz, Ziobro, Kamiński, czy Waszczykowski będą szli bezpośrednio do Prezesa – przekonuje Aleksander Smolar z Fundacji im. Stefana Batorego. To możliwe i dlatego, jak wyżej, mój największy niepokój wzbudza fakt, że jeden człowiek stojący za kulisami politycznej sceny skupia w swoich rękach pełnię władzy.

W przedstawionym przez dziennik Gazeta Prawna katalogu oczekiwań społecznych nie ma postulatu, którego realizacji od lat domagam się w imieniu kilku milionów Polaków. Jest to niezwłoczne uchwalenie przez Sejm ustawy reprywatyzacyjnej. Polska nadal jest jedynym państwem dawnego bloku sowieckiego, które nie posiada takiej ustawy. Wszystkie państwa, włącznie z byłą NRD, zrobiły to już w latach 90. ubiegłego stulecia. Brak kompleksowej ustawy reprywatyzacyjnej daje zielone światło spekulantom i zwykłym oszustom żerującym na niewiedzy obywateli. Głośna była sprawa pewnej starszej pani, która w Warszawie sprzedała swoje roszczenia za 50 złotych! Brak ustawy powoduje również lawinę skarg do sądów w Polsce i w Strasburgu, który nalicza idące w miliony odszkodowania i kary. Brakuje mechanizmów administracyjno-prawnych, jak na przykład wprowadzenia obowiązku przelewania roszczeń na inną osobę fizyczną lub prawną wyłącznie w obecności notariusza. To mogłoby w jakimś stopniu ograniczyć panujące bezprawie.

Czeski minister skarbu powiedział swego czasu swojemu polskiemu odpowiednikowi: "U nas, w Czechach, reprywatyzacja to 90 procent ekonomii i 10 procent polityki. W Polsce jest odwrotnie. Dlatego my już dawno uporaliśmy się z tym problemem, a wy nie". Nie wiem, czemu tak bardzo brzydzimy się czerpać dobre wzorce od sąsiadów, którzy ten poważny problem zdołali pokonać. Ogólnie w krajach postkomunistycznych ustawy reprywatyzacyjne składają się z kilku odrębnych aktów prawnych, których zakres jest bardzo różny. Na przykład w Bułgarii uchwalono w okresie 1991-1992 aż 6 ustaw reprywatyzacyjnych, które odrębnie dotyczą reprywatyzacji gruntów rolnych, sklepów, warsztatów, magazynów, pracowni i innych nieruchomości.

W Czechach ustawa zastrzega, że zwrot mienia w naturze nie może dotyczyć nieruchomości, które zostały już zabudowane, a reprywatyzacja na rzecz kościołów podlega znacznym ograniczeniom. I tam stosuje się równolegle kilka metod reprywatyzacji. Na Węgrzech ustawa reprywatyzacyjna nie przewiduje możliwości zwrotu majątku w naturze, nie istnieje też uprawnienie do oddawania majątku zamiennego. Nowy polski rząd nie ma koalicjanta, więc posiada nieograniczone możliwości działania praktycznie na każdym obszarze. Nie widzę więc żadnych przeszkód, które mogłyby nadal hamować uchwalenie spójnej, przemyślanej i opartej na sąsiedzkich wzorcach ustawy reprywatyzacyjnej.

Wróć