Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

78. rocznica Powstania Warszawskiego

03-08-2022 21:47 | Autor: Bogusław Lasocki
Powstanie Warszawskie to 63 dni walki, bólu, krwi. Ale i lata dumy. To tygodnie sukcesów, tygodnie porażek. Miasto Warszawa dostojne, pełne chwały. Dzielna, bohaterska nie tylko młodzież, ale i dojrzałe pokolenie, a chwilami wszyscy w okolicy, zdolni do noszeni broni czy rzucania butelek z benzyną. Bez tych barykad, przelanej krwi, ofiar, dramatów, zniszczonych planów i marzeń - nie byłoby nas teraz takimi, jakimi jesteśmy.

Różni mówią, czasem nawet w to wierząc, że było zbędne. Nieprawda. Ofiary Powstania Warszawskiego nie poszły na marne, choć były przeraźliwie dramatyczne i niewyobrażalnie wielkie.

Martyrologia ludności cywilnej

W trakcie Powstania na terenach nie objętych walkami Niemcy dokonywali w wielu miejscach miasta zbiorowych egzekucji i niezwykle brutalnych morderstw. Spośród ok. 200 tysięcy ofiar ludność cywilna stanowiła blisko 90 procent. Niemcy posunęli się do niespotykanego w historii ludobójstwa ludności cywilnej, szczególnie drastycznego podczas pierwszych dwóch tygodni sierpnia. Niemieckie oddziały specjalne, we współpracy z jednostkami kolaborującymi (SS RONA - Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa składająca się głównie z Rosjan i Białorusinów złożona z ok. 1700 nieżonatych mężczyzn oraz dwa bataliony azerbejdżańskie), po wkroczeniu na teren Woli rozpoczęły metodyczne mordowanie mieszkańców dom po domu. Ofiarą gwałtów kobiet i dziewczynek oraz brutalnych, przerażających morderstw tylko w okresie 5 - 7 sierpnia 1944 roku padło ponad 45 tysięcy osób, zaś podczas całego okresu "rzezi Woli" zamordowano nawet 65 tysięcy.

Podobne działania, choć nie w takiej skali, miały miejsce w wielu miejscach Warszawy, w tym na Mokotowie. Na terenie klasztoru jezuitów przy ul. Rakowieckiej, w rejonie nieobjętym walkami, 2. sierpnia zamordowano ok. 40 osób – zakonników i przebywających tam innych osób. Również metodycznie wyciągano i mordowano mieszkańców kolejnych kamienic. W więzieniu przy Rakowieckiej zamordowano 600 osadzonych oraz wszystkich polskich strażników. Nieme miejsca niemieckich zbrodni na ludności cywilnej to bardzo wiele domów, między innymi przy ul. Madalińskiego, Belgijskiej, Olesińskiej, Dworkowej, Kazimierzowskiej, Puławskiej i w wielu innych miejscach. Sprawcy tych mordów po wojnie w większości przypadków uniknęli kary lub zostali skazani na niewielkie kilkuletnie pobyty w więzieniu.

Następny etap dramatu przyszedł potem, już po tak zwanym wyzwoleniu. Owszem, w czasie walk z niemieckimi oddziałami zginęło wiele tysięcy osób, wśród nich większość zwyczajnych obywateli. Ale najbardziej boli mordowanie już po zakończeniu zmagań z hitlerowcami, przez swoich i pozornych sprzymierzeńców czyli przez UB i nadzorujące je służby NKWD. Ofiar takich było oczywiście mniej niż w okresie okupacji Niemiec hitlerowskich, ale te dziesiątki tysięcy zamordowanych już po zakończeniu wojny to ofiara nie do wybaczenia. Byli wśród ofiar i ci, którzy przeżyli terror hitlerowski i Powstanie Warszawskie.

Każda wojenna śmierć jest straszna, ale podczas walki staje się jakby mniejszym złem, będąc w sumie wpisana w działania - albo ty mnie, albo ja ciebie. To jest już inny rozdział dramatu. Nie mniejszy, ale inny. Znamy Termopile, znamy opowieści o przeważających siłach wroga, przypadkowy pocisk lub odłamek, który również może zabić.

Część żołnierzy Powstania wiedziała, że idzie na śmierć, a przynajmniej że może zginąć. Ale przygotowywali się do walki i walczyli. Zamordowanie przez "swoich", nawet na rozkaz obcych najeźdźców, jest szczególnie bolesne.

Mokotowska droga krwi

Polskie Państwo Podziemne i jego zbrojne ramię – Armia Krajowa – liczyły według różnych szacunków 250 - 390 tys. osób. Siły Armii Krajowej w Warszawie, dowodzone przez ppłk. Antoniego Chruściela „Montera”, liczyły ok. 50 tys. żołnierzy. Niestety, pierwszy dzień Powstania nie zapewnił zdobycia planowanych celów, a śmierć poniosły setki bojowników. Największe sukcesy osiągnięto w Śródmieściu, na Starym Mieście i wschodniej części Woli, ale wiele kluczowych obiektów pozostało w rękach Niemców. Na Mokotowie kilka kompanii pułku Baszta obsadziło m. in. bloki mieszkalne w rejonie ulic Odyńca - Goszczyńskiego - Puławskiej i al. Niepodległości. Nie udało się jednak zdobyć innych zaplanowanych celów, w tym terenu Wyścigów Konnych. Stacjonowała tam jednostka konna SS z 800-osobową obsadą z ciężkim sprzętem i bronią maszynową, choć niewątpliwym sukcesem było utrzymanie się tam i obrona przez kilka godzin.

Jednym z uczestników tych walk był zmarły 26 grudnia 2019 roku Eugeniusz Tyrański, pseudonim "Genek". Kilka miesięcy przed śmiercią udało mi się odbyć z nim rozmowę.

– Najcięższe walki w Warszawie 1 sierpnia to były właściwie tutaj, najcięższe ze względu na poniesione straty - mówił uczestnik walk Eugeniusz Tyrajski. - Tu były dwie kompanie K1 i K3, które przesunęły się do Lasów Kabackich i Chojnowskich . Tam się przeorganizowały i wróciły na Mokotów do walk 18 sierpnia. A moja kompania to była K2. Myśmy zeszli na Czerniaków i na Sadybę i tam walczyliśmy do 2. września. Ja przeżyłem przypadkiem. Ludzie przebrali mnie w jakieś drelichowe ubranko, dali kombinerki, sznurek sterczał z kieszeni. Jak nas wyciągnęli z piwnicy razem z łączniczką, to dwóch Niemców rewidowało mnie i jeden z nich przepchnął mnie na lewą stronę, bo w sumie potraktowali mnie jako jakiegoś robotnika. Wtedy już czasami przestrzegali żeby nie zabijać cywilów. A pozostałych rozstrzelali. W 1945 roku ze wspólnego grobu, znajdującego się na terenie Wyścigów, wydobyto 150 ciał. Jesteśmy pewni, że ok. 100 jest z naszej "Baszty", my ponieśliśmy bardzo ciężkie straty - opowiadał "Genek" Eugeniusz Tyrajski.

Właśnie w bezpośredniej bliskości Wyścigów Konnych ustanowiono po wojnie miejsca upamiętniające toczone tam walki: głaz z tablicą pamiątkową, poświęconą 68 poległym 1 sierpnia powstańców z kompanii K-1, K-2 i K-3 pułku AK "Baszta" oraz tablicę pamięci pomordowanych w latach 1939 - 1945 na terenie Wyścigów Konnych.

Dokładnie 1 sierpnia 2022 roku, w tym miejscu rozpoczął się mokotowski szlak pamięci 78 rocznicy Powstania Warszawskiego z udziałem powstańców i innych kombatantów, przedstawicieli władz samorządowych Warszawy z wiceprezydentem Tomaszem Bratkiem, burmistrzem Mokotowa Rafałem Miastowskim, burmistrzem Ursynowa Robertem Kempą, samorządowcami obu dzielnic, zaproszonymi gośćmi. W honorowej asyście wojskowej i harcerskiej złożono kwiaty pod obydwoma tablicami pamiątkowymi.

„Marsz Mokotowa”

Jedną z kluczowych pozycji obchodów rocznicy Powstania w Warszawie są coroczne uroczystości w Parku Dreszera i tradycyjny Marsz Mokotowa do poszczególnych mokotowskich miejsc pamięci. Mokotowskie uroczystości dzielnicowe rozpoczęły się przy pomniku Mokotów Walczący 1944 - symbolu sierpniowych i wrześniowych dni Powstania. Obok coraz mniej licznej, niestety, grupki żyjących jeszcze powstańców, wśród przybyłych gości znaleźli się m. in.: wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa - Błońska, były prezydent RP Bronisław Komorowski, wiceprezydent Warszawy Tomasz Bratek, powstańcy warszawscy i weterani II wojny światowej, w tym prof. Leszek Stanisław Żukowski ps. Antek, Janusz Badura ps. Jastrząb, liczna grupa posłów, burmistrz Mokotowa Rafał Miastowski, samorządowcy, kompanie honorowe Wojska Polskiego, policji, Straży Miejskiej, harcerze ZHP i ZHR.

Uroczystości rozpoczęły się odśpiewaniem hymnu narodowego i wciągnięciem na maszt flagi państwowej. Po złożeniu wieńców i uroczystych wystąpieniach wiceprezydent Tomasz Bratek zapalił "ognisko pamięci". Ogień z Grobu Nieznanego Żołnierza przyniosła sztafeta pokoleń. Ogień ten będzie płonął przez 63 dni.

Po zakończeniu uroczystości, zgodnie z tradycją, z Parku Dreszera wyruszył Marsz Mokotowa, który przeszedł ulicą Puławską przed obelisk poświęcony pamięci 119 pomordowanych powstańców z "Baszty" przy ulicy Dworkowej.

Wieńce złożono również w mokotowskich miejscach martyrologii, m. in. przy tablicy poświęconej twórcom "Marszu Mokotowa" na elewacji Gołębnika - wieży zegarowej na ul. Puławskiej 59, przy Obelisku pamięci żołnierzy AK powstańców Mokotowa, przy tablicy na ul. Dworkowej i Zajączkowskiej „pod schodkami” pamięci setek ofiar poległych w czasie Powstania i przy tablicy pamięci rozstrzelanych przez hitlerowców małych dzieci w wieku 5-10 lat w sierpniu 1944 grupy (ul. Smetany).

W okresie trwania Powstania na terenach nieobjętych walkami Niemcy dokonywali w wielu miejscach miasta zbiorowych egzekucji i niezwykle brutalnych morderstw. Spośród ok. 200 tysięcy ofiar ludność cywilna stanowiła blisko 90 procent. Niemcy posunęli się do niespotykanego w historii ludobójstwa ludności cywilnej, szczególnie drastycznego podczas pierwszych dwóch tygodni sierpnia.

Ślady walk, pomimo upływu czasu, są jeszcze widoczne na Mokotowie w kilku miejscach. To przestrzeliny i ślady po kulach i odłamkach, widoczne na elewacjach budynków. Te miejsca tragicznej pamięci to na przykład budynki przy ul. Malczewskiego, Bałuckiego 25, Tenisowej 8, Olkuskiej 14. Byłoby dobrze, żeby podczas remontów elewacji, które kiedyś nastąpią, pozostawić choć fragmenty tych ran. Nic tak nie przemawia do młodego pokolenia, jak konkretny, namacalny ślad i przykład.

Godzina W na Ursynowie

Finał ursynowskich obchodów odbył się pod Ratuszem. Jeszcze przed godziną 17 zgromadziło się kilkaset osób - starszych, młodszych, niekiedy całymi rodzinami, z maluszkami. Wiele osób z biało - czerwonymi flagami. Wciągnięto na maszty flagi - narodową z kotwicą symbolem Polski Walczącej, żółto-czerwoną flagę m. st. Warszawy i niebieską ze złotymi gwiazdami flagę Unii Europejskiej. I już za chwilę - kolejne podniosłe wydarzenie, choć dla niektórych kontrowersyjne. To zatrzymanie na minutę w "godzinie W", czyli o 17, ruchu samochodowego na skrzyżowaniu przy ratuszu al. KEN z ul. Gandhi. Przy przeraźliwych dźwiękach syren z całej Warszawy rozbłysły czerwone i białe race, zapalone przez harcerzy z ZHR, kibiców i innych młodych osób. Policjanci zatrzymali ruch na skrzyżowaniu i salutując oddali honory. Niektórych to razi, chcieliby chwili zadumy, wyciszenia. Inni jednak uważają, że bohaterom, którzy zginęli w boju, należy się salut. Jak salwa honorowa nad grobami chowanych bojowców. To sprawa temperamentu i formy wyrażania emocji. Tym bardziej, że wszystko było za zgodą i akceptacją zarządu dzielnicy i pod ochroną policji. Spokojnie i godnie.

Końcowym punktem ursynowskich obchodów był koncert i wspólne śpiewanie piosenek powstańczych. Na placyk pomiędzy ratuszem a al. KEN przybyło bardzo wiele osób. Znane, lubiane i wzruszające piosenki wykonywał chór "Ars Chori" pod dyrekcją żywiołowego Zbigniewa Tupczyńskiego. "Pałacyk Michla", "Warszawo ma", "Sanitariuszka Małgorzatka" i inne były śpiewane wspólnie, a Zbigniew Tupczyński na zmianę dyrygował swoim chórem i publicznością. Zaś słynne "Warszawskie dzieci", "Marsz Mokotowa" i " Warszawianka" były śpiewane na stojąco. To było znakomite podsumowanie uroczystości rocznicowych.

Fot. Bogusław Lasocki

Wróć