Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

154. rocznica Powstania Styczniowego, polscy chłopi przeciwko polskiej szlachcie

18-01-2017 20:44 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Od lat w środku zimy obchodzimy kolejne rocznice powstania styczniowego. Większość z nas pamięta, że w szkole uczono, iż powstanie wybuchło w związku z zarządzoną przez Aleksandra Wielopolskiego tzw. branką, czyli przymusowym wcielaniem do rosyjskiego wojska. Stwierdzenie to jest w części słuszne (w odniesieniu do terminu), ale trzeba także pamiętać o rzeczywistych przyczynach społecznego i narodowego buntu.

„Branka” była hasłem, natomiast istotne jest to, co się pod nim kryło. Co właściwie w tamtych czasach oznaczało słowo „branka”? Car Piotr Wielki ustanowił w Rosji dożywotnią służbę wojskową. Caryca Katarzyna II skróciła służbę do 25 lat, a Mikołaj I skrócił ją do 20 lat, przy czym owe 20 lat żołnierz miał przesłużyć w jednostce, natomiast przez pozostałe 5 lat pozostawał w rezerwie. Różnego rodzaju kary nałożone na żołnierza automatycznie przedłużały służbę, a często po prostu „zapominano”  ich  zwolnić do cywila.  Do 1874 r. pobór do wojska odbywał się w specyficzny sposób. Ustanowiono (były okresowe niewielkie zmiany), że na 1000 „dusz męskich” do wojska ma być wcielonych 6 osób (w różnych okresach były różne normy) w wieku  20 – 35 lat  i wzroście nie mniejszym niż 155,5 cm.  Ludność była podzielona na 26 kategorii, a każdej przysługiwały różnego rodzaju ulgi i uprawnienia związane ze służbą wojskową. Szlachta dziedziczna i osobista, kupcy należący do gildii i ludy syberyjskie, a także Finowie nie podlegali służbie wojskowej. Przepis dotyczący szlachectwa był „obłożony” różnymi warunkami. To, że ktoś miał tzw. potwierdzone szlachectwo, nie oznaczało, że nie podlega poborowi. Można też było wykupić się od służby.  Istniała również „instytucja” zastępcy, który był skłonny odbyć służbę za kogoś innego. W wyniku zastosowania tych mechanizmów chłopi stanowili 91,4%, mieszczanie 7%, a wszyscy inni jedynie 1,6% poborowych. W armii rosyjskiej tego okresu tylko 5 – 9% żołnierzy umiało się podpisać.

W Królestwie Polskim  pobór rekrutów do armii carskiej rozpoczął się w 1832 r. Rekruci z Królestwa stanowili około 10% corocznego kontyngentu poborowych  Cesarstwa.  Łącznie (z Królestwa), w latach 1832-1855, do carskiej armii wcielono 189 698 osób.

Minister wojny Dymitr Milutin w 1874 r. skrócił służbę wojskową do 6 lat (plus 9 lat w rezerwie), ale wprowadził powszechny jej obowiązek.  Obejmował  on wszystkich mężczyzn po ukończeniu 20 roku życia niezależnie od pochodzenia społecznego.  Oczywiście były wyjątki i ulgi.

W tym miejscu trzeba dodać, że do 1874 r. w rosyjskiej wojskowości nie występowało pojęcie koszar. Wojsko mieszkało w prymitywnych ziemiankach, budach   i namiotach, a także  „na kwaterach prywatnych”. 

Oficjalne rosyjskie czynniki przyznawały, że w czasach panowania Mikołaja Pierwszego rocznie  z powodu ciężkich warunków bytowania umierało ok. 40 tys. żołnierzy, tj. 3 – 4 procent osobowego stanu armii. Statystycznie rzecz biorąc, tylko bardzo niewielka część wcielonych  miała szansę dożyć do końca służby. Do tego należy dodać straty wojenne, zazwyczaj znaczne, aby z pełnym przekonaniem można było powiedzieć, że z wojska się nie wraca. Do grudnia 1862 r.,  a więc do czasu uruchomienia Kolei Warszawsko-Petersburskiej, poborowi z Królestwa Polskiego do swoich garnizonów na Syberii lub na Kaukazie docierali na piechotę (pod eskortą). Podróż w jedną stronę trwała nawet pół roku, a czas ten nie wliczał się do okresu służby.

Teoretycznie, po odbyciu służby  w ustawowym wymiarze, można było powrócić w rodzinne strony. Było to jednak rzadkością. Żołnierze pochodzenia chłopskiego bardzo często odmawiali powrotu do cywila, tłumacząc, że wolą być w rosyjskim wojsku niż odrabiać pańszczyznę   u polskiego pana. Wielu z nich miało małą świadomość narodową, toteż bez większych problemów wtapiało się w miejscowe środowisko i na zawsze pozostawało w swoich miejscach stacjonowania na Kaukazie, czy Syberii. Dekret uwłaszczeniowy Aleksandra II  zlikwidował argument  o odrabianiu pańszczyzny,  tym niemniej powrót  poborowych chłopskiego pochodzenia był  zjawiskiem niezwykle rzadkim. Chłopi bardzo często pozostawali w służbie z wdzięczności dla cara. Nieliczni, którzy powrócili do Królestwa Polskiego, często wstępowali ponownie do służby, aby walczyć za „cara oswobodziciela”.

Uwłaszczenie chłopów w Królestwie Polskim dekretem Aleksandra II z 2 marca 1864 r. było wydarzeniem epokowym, albowiem w sposób istotny zmieniło stosunki wewnętrzne, dając jednocześnie podstawy do rozwoju przemysłu, co znakomicie zilustrował Władysław Reymont w Ziemi Obiecanej.   Było jednak także podstawą trwającego co najmniej pół wieku podziału polskiego społeczeństwa na dwa wrogie obozy. Chłopi pamiętali o „carze oswobodzicielu”, a szlachta o licznych przypadkach chwytania przez chłopów powstańców i odstawiania ich na posterunki rosyjskiej żandarmerii lub policji. Ten ostry podział polskiego społeczeństwa znakomicie wykorzystywały rosyjskie władze, czego jednym z przykładów jest  opisana niżej wizyta Mikołaja II w Warszawie w 1897 roku.

Aleksander II dokonał przełomu i nakazał podjąć program budowy koszar we wszystkich rosyjskich garnizonach. Oczywiście, realizacja tego programu wymagała wielu lat, toteż jeszcze w czasach Aleksandra III część wojska kwaterowana była jak dawniej. Innym wielkim przedsięwzięciem Aleksandra II, był gigantyczny program budowy fortyfikacji na zachodnich rubieżach państwa, w tym m. in. potężnych fortyfikacji  oraz licznych koszar w Warszawie.

Po Aleksandrze II na tronie Rosji zasiadł jego syn – Aleksander Trzeci (1845-1894).  Nowy władca zaprzepaścił większość reform wprowadzonych przez swego ojca. Państwo na lata pogrążyło się w stagnacji.

W listopadzie 1894 r. na tron rosyjski wstąpił  jego syn – Mikołaj Drugi.  Ostatni car Rosji początkowo skłonny był powrócić do reform swego dziadka Aleksandra II. Szybko porzucił jednak tę myśl, co rychło doprowadziło do rewolucji 1905 r.,  a następnie  rewolucji 1917 r., upadku caratu i narodzin państwa bolszewickiego. Koronacja Mikołaja II miała miejsce 26 maja 1896 r.

W kilkanaście miesięcy później, tj. w początkach września 1897 r.  nowy car odwiedził Warszawę, gdzie przebywał od wieczora 31 sierpnia do godzin porannych 4 września. W trakcie pobytu w naszym mieście jedynowładca Rosji  wizytował przede wszystkim obiekty militarne, wznoszone w Warszawie i w jej okolicach. Jedyny raz, w piątek 3 września 1897 r., spotkał się z przedstawicielami polskiego społeczeństwa – włościanami, których synowie stanowili trzon jego armii.  Do spotkania doszło na Służewie. Książę Aleksander Imertyński – ówczesny generał-gubernator Warszawy – nieprzypadkowo wyznaczył na spotkanie właśnie tę wieś. Była zasobna i bogata, czym wyraźnie wyróżniała się na Mazowszu. Na esplanadzie Fortu VIII („Służew”), pomiędzy fortem a zabudowaniami wsi Służew,  zgromadzony był liczny tłum polskich włościan z poszczególnych powiatów guberni warszawskiej. Była to wyraźna kontynuacja zasady „dziel i rządź”, albowiem było to jedyne spotkanie cara  z przedstawicielami ludności Królestwa Polskiego. Car, zasiadając  w specjalnym pawilonie, przyjmował prezenty i wiernopoddańcze „adresy”.  Jego spotkanie z polskim ludem trwało zaledwie kilkanaście minut. Wieczorem uczestniczył w galowym przedstawieniu w Teatrze Wielkim,  a następnego dnia wyjechał z Warszawy.

W świetle przedstawionych wyżej faktów, dotyczących służby w rosyjskim wojsku, chyba nikogo nie dziwi, że młodzi ludzie, którzy mogli znaleźć się na  listach osób wyznaczonych do poboru (listy te były tajne), raczej woleli opuścić rodzinne domy w środku styczniowej zimy i narazić się na śmierć lub zsyłkę na Sybir, niż być wcieleni do rosyjskiego wojska. Termin branki był przez Rosjan trzymany w tajemnicy, co miało zaskoczyć wyznaczonych do poboru.   3 stycznia 1863 r.  w południe,  w mieszkaniu ks. Mikoszewskiego przy kościele św. Aleksandra, zapadła decyzja, że powstanie wybuchnie „w chwili branki”. Spodziewając się jej, począwszy od wieczora 12 stycznia, sprzysiężeni warszawscy małymi grupami opuszczali miasto, udając się do puszczy Kampinoskiej oraz  lasów w rejonie Serocka. Nie wszyscy przeznaczeni do poboru należeli jednak do sprzysiężenia. Bardzo wielu młodych ludzi pozostało w swoich domach. Profesor Stefan Kieniewicz,  w swojej monumentalnej pracy „Powstanie Styczniowe”, tak oto opisał brankę:

„Na miasto wypuszczono 240 patroli, każdy złożony  z 2 policjantów i 3 żołnierzy, z bronią nienabitą. Do wyznaczonego domu wchodziła tylko policja, żołnierze zostawali przed bramą.  Pojedyńczego rekruta patrol odprowadzał do cyrkułu. Z pozostawionej w cyrkułach rezerwy wojska formowano z kolei konwoje, które eskortowały poborowych, tym razem już z bronią nabitą, grupami po 20 – 35 ludzi, do Cytadeli. Pierwsze patrole ruszyły o godzinie 0.30, raporty o przebiegu akcji napływały na Zamek co pół godziny. Cały garnizon był w stanie alarmowym …”. Owej nocy  (z 14 na 15 stycznia 1863 r.) zabrano z domów 1657 ludzi, a w ciągu następnych dni  kontynuowano brankę, ale nie w tak ostentacyjny sposób. Na wiadomość o brance Komitet Centralny wyznaczył wybuch powstania na noc z 22 na 23 stycznia. Mając na uwadze nastroje włościan, już w dniu wybuchu powstania, tj. 22 stycznia 1863 r.,  władze powstańcze ogłosiły „Manifest” w sprawie reformy uwłaszczeniowej. Napisano  w nim, iż wszelkie grunty użytkowane przez chłopów przechodzą na ich własność. Właścicielom dóbr obiecywano odszkodowania z funduszy państwa. Inny dekret obiecywał chałupnikom, zagrodnikom, komornikom, parobkom itd., którzy wezmą udział w powstaniu, po 3 morgi gruntu z dóbr narodowych.  Przedstawiciele Rządu Tymczasowego od początku powstania ogłaszali „Manifest” po wsiach, a niektórzy dowódcy karali chłostą dziedziców, którzy ignorowali te postanowienia. 

Tam, gdzie powstańcy mieli poparcie chłopów – odnosili sukcesy. Chłopi jednak widzieli, iż manifesty powstańcze są tylko obietnicami. Realną możliwość zrealizowania przyrzeczonych reform miały natomiast władze rosyjskie. Rzeczywiście, na podstawie carskiego dekretu chłopi otrzymali na własność ziemię, którą użytkowali, ale  w zamian zostali obciążeni wieczystym podatkiem gruntowym.  Bezrolnym obiecano ziemię  z dóbr narodowych. W tej sytuacji wielu włościan przeszło do jawnej współpracy z zaborcą. Z ogłoszonych przed laty dokumentów, m. in. lubelskiego gubernatora  gen. Chruszczowa wiadomo np., iż dosyć częste były przypadku przyprowadzania przez chłopów swoich dziedziców – podejrzanych o sprzyjanie powstańcom - do rosyjskich władz.

Represje za udział w powstaniu 1863 r. były sroższe od zastosowanych po Powstaniu Listopadowym.  W całym zaborze rosyjskim panowała rozpacz i żałoba. Czterysta osób stracono w Królestwie z wyroków sądów, ale były setki rozstrzelanych czy powieszonych na rozkaz dowódców wojskowych, nie mówiąc już o paru dziesiątkach tysięcy poległych czy pomordowanych. Tysiące powstańców skazano na katorgę lub zesłanie na Sybir. Dodatkową karą były konfiskaty majątków, którymi nagradzano zasłużonych w tłumieniu powstania lub obdzielono bezrolnych chłopów. W latach 1863-65 za Ural zesłano ok. 20 tys. Polaków, na ogólną liczbę 38 tys. represjonowanych.

W Królestwie Polskim zlikwidowano wszystkie katolickie  zakony, za wyjątkiem dwóch warszawskich: wizytek i sakramentek. Majątek rozwiązanych zgromadzeń przeszedł na własność rosyjskiego skarbu państwa. Taki przypadek miał miejsce także na terenie obecnej dzielnicy Ursynów. Tu znajdowały się bowiem dobra, które w 1628  i 1630 r. wniósł do utworzonej wówczas fundacji kanonik warszawski Jan Raciborski. W skład tych dóbr wchodziły m. in.: Dawidy, Łady, Ślazy, Folwarkowo, Skupice i Jeziorki z przyległościami  i wszystkimi dochodami. Na skutek najróżniejszych działań, w XIX wieku dobra te należały do zgromadzenia księży misjonarzy z kościoła Św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W wyniku represji owe dobra w 1864 r. przeszły na własność rosyjskiego skarbu państwa.   Fakt ten do dnia dzisiejszego utrwalony jest m. in. w nazewnictwie, czego przykładem osada Dawidy Poduchowne, na południowo-zachodnim krańcu Ursynowa. Część poduchownych gruntów Rosjanie zużyli na potrzeby  ukazu uwłaszczeniowego, a nierozdysponowane były  w następnych latach sprzedawane, głównie osadnikom niemieckim, których w tamtym okresie władze carskie szczególnie preferowały. Osadnictwo kolonistów niemieckich było powszechne, toteż dla odróżnienia wsie i osady zamieszkałe przez Polaków, często otrzymywały przymiotnik polski/polska/polskie. Na terenie Ursynowa przykładem jest osada Jeziorki Polskie, ciągnąca się wzdłuż ulicy Baletowej w pobliżu stacji kolejowej Warszawa Dawidy. W południowo-zachodniej części tzw. Zielonego Ursynowa uważny obserwator łatwo dostrzeże  liczne przykłady rolniczych farm, zbudowanych przez niemieckich kolonistów w II połowie XIX wieku.

W kolejną, tym razem 154. rocznicę  wybuchu Powstania Styczniowego, warto chociażby chwilę zadumać się nad losami naszego Narodu.

Wróć