Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zmierzch gwiazd i oscarowe parytety

23-09-2020 20:53 | Autor: Mirosław Miroński
Nieco starsi czytelnicy naszego tygodnika zapewne pamiętają, że jeszcze niedawno (ach, jak to szybko zleciało) kino w znacznej mierze tworzyli wybitni, znani na całym świecie aktorzy. Były to wielkie gwiazdy świecące własnym światłem. Zdarzało się, że popularność i sława przytłaczały ich samych, a kariery były pod lupą mediów wychwytujących najdrobniejsze szczegóły, zwłaszcza rozmaite skandale z życia prywatnego.

Rewelacje dotyczące obecnych gwiazd nie robią już takiego wrażenia. I trudno się dziwić. Bo czyż można ekscytować się faktem, że Kelly Osborn schudła? Nawet , jeśli jest to 40 kg w ciągu 4 miesięcy. Na kim zrobić może wrażenie to, że Ryan Reynolds zadeklarował wysoką nagrodę za odnalezienie zagubionego misia? A może zrobił to, aby o sobie przypomnieć. Ten czy inny kontrolowany „przeciek” do mediów o znalezieniu nowego partnera czy partnerki lub o zostaniu rodzicem nie zmienia obrazu współczesnego kina. Obecna plejada gwiazd, czy raczej gwiazdek, to już nie to samo, co supergwiazdy lat 30. 40. 50. 60. albo 70. Wtedy ukształtowała się grupa czołowych gwiazd filmowych, odtwórców znaczących ról, które przeszły trwale do historii kinematografii.

Dzisiejszy zmierzch gwiazd kina jest w dużej mierze skutkiem braku znaczących superprodukcji rozpalających wyobraźnie i budzących ciekawość wśród widzów. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest fakt, że rynek filmowy zdominowały seriale. Aktorzy grający w wielosezonowych tasiemcach mogą się opatrzyć, w przeciwieństwie do filmów, po których zwykle zostaje u widza pewien niedosyt. Zwłaszcza że niemal zawsze kolejne sezony prawie wszystkich seriali są coraz gorsze, aż w końcu znudzą się nawet najwierniejszym fanom.

Coraz mniejsze zainteresowanie budzą też rozpisujące się na temat gwiazd, gwiazdek i celebrytów tabloidy. Głównym medium poświęcającym im jeszcze wiele miejsca jest Internet. Można w nim znaleźć niemal wszystko na każdy temat, ale to sprawia, że niektóre informacje giną w natłoku pozostałych.

Paradoksalnie, kino z czasem straciło na atrakcyjności, a wraz z nim aktorzy. Żeby nie być gołosłownym, przypomnę, że najlepsze czasy dla kina to lata 30. i 40. Widać to dobrze na przykładzie Hollywood, dla którego ten właśnie czas to tzw. „złote lata”. I nic dziwnego, to wtedy ukształtował się podział na poszczególne gatunki filmowe jak: melodramat, stworzona przez reżysera Macka Sennetta komedia slapstick, film gangsterski, western, kreskówki, z których zasłynął szczególnie Walt Disney, film biograficzny, musical etc.

Wielkie wytwórnie filmowe miały swoje gwiazdy. Niektóre z nich zaczynały jeszcze w czasach kina niemego – jak: Pola Negri, słynny przystojniak Rudolph Valentino, Gloria Swanson, Mary Pickford, Lillian Gish, Douglas Fairbanks i inni. Wprowadzenie dźwięku w 1927 okazało się przełomem dla kinematografii amerykańskiej, ale także światowej.

Gwiazdy kina niemego nie zawsze odnajdywały się w nowych warunkach. Pojawienie się kina dźwiękowego stworzyło szansę wielkim filmowym osobowościom, takim jak: Greta Garbo, Joan Crawford, Judy Garland, Clark Gable, Spencer Tracy, James Stewart, Mickey Rooney, Bette Davis, Humphrey Bogart, Elizabeth Taylor, Errol Flynn, Edward G. Robinson, James Cagney, Peter Lorre (kolejność jest przypadkowa i nie ma związku z oceną aktora).

Kręcenie filmów na całym świecie stało się biznesem mogącym przynieść wielkie duże pieniądze. Tam, gdzie są pieniądze i dochodowy przemysł odwołujący się do ludzkich emocji, muszą też być beneficjenci takiego stanu rzeczy. Bardzo szybko bohaterowie tego biznesu stali się luminarzami znajdującymi w centrum wielbicieli kina. Niemal każdy człowiek na wszystkich kontynentach mógł bez trudu wymienić dziesiątkę najbardziej popularnych aktorek i aktorów o statusie gwiazdy. To samo dotyczyło reżyserów. Niestety, dziś byłby z tym spory problem.

Niektórzy uważają, że w kinie wszystko już było. Patrząc na to, co proponują dzisiejsi twórcy kina, trudno się z tym nie zgodzić. No cóż, wszystko ma swój koniec. Czarę goryczy dopełnia to, że do filmu wkraczają pozaartystyczne elementy – poprawność polityczna, parytety uwzględniające udział aktorów z mniejszości narodowych czy określonej orientacji seksualnej. Tego rodzaju odgórne zarządzanie kinematografią może sprawić, że urok filmowych gwiazd i samego kina jeszcze bardziej zblednie.

Wróć