Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zmarł Wojciech Młynarski, wielki mistrz poetyckiej polszczyzny

22-03-2017 22:05 | Autor: Wojciech Dąbrowski
W najbliższą niedzielę, 26 marca, Wojciech Młynarski obchodziłby swoje 76 urodziny. Planowałem z tej okazji poświęcić jego piosenkom prowadzone przeze mnie tego dnia kolejne, 307. Spotkanie z piosenką w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie. A tu nagle nadeszła smutna wiadomość: Młynarski umarł...

No cóż, dokonałem już wyboru piosenek, choć to zadanie trudne, bo właściwie każda z ponad tysiąca w jego dorobku warta jest popularyzowania. Przygotowałem nagrania i teksty do wspólnego śpiewania z publicznością i właśnie wtedy w środę, 15 marca zostałem porażony wiadomością, że Wojciech nie żyje. Wiedziałem wprawdzie, że jest chory, ale ciągle jeszcze pojawiały się jego nowe teksty i nie dopuszczałem do siebie myśli, że może go wkrótce zabraknąć.

Kilka dni wcześniej wysłuchałem jego nowego wiersza w Szkle Kontaktowym. Nie przypuszczałem wówczas, że będzie to tekst ostatni. I nagle uświadomiłem sobie z przerażeniem, iż Młynarski niczego już nie napisze. A przecież był starszy ode mnie zaledwie o 4 lata!
Był mi bliski, bo wyrażał rozterki i pragnienia mojego pokolenia. Ceniłem go za trafną ocenę rzeczywistości, umiejętność obserwacji i opis zjawisk społecznych, podzielałem jego poglądy i stosunek do życia. Podziwiałem za kunszt literacki, perfekcyjne władanie językiem polskim (był w końcu absolwentem Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, 1962), inteligentny tekst i wysmakowaną formę, bogactwo metafor, ciętą pointę.
Utożsamiałem się z jego tekstami od pierwszego jego nagrania i debiutu w warszawskim kabarecie studenckim Hybrydy (program „Ludzie to kupią”, 1963, piosenki Kartoflanka, Pożegnanie szansonistki), towarzyszył mi przez całą młodość i dorosłe życie, jako autor i wykonawca w kabaretach STS, Dreszczowiec, Dudek, U Lopka.
Był poetą, autorem wierszy i tekstów piosenek, satyrykiem, scenarzystą, tłumaczem, piosenkarzem i konferansjerem w jednej osobie, uważany powszechnie, obok Agnieszki Osieckiej, za najwybitniejszego twórcę polskiej piosenki i mistrza formy tego gatunku. Życie Literackie nazwało go ewenementem, z którym wytrzymuje porównanie tylko Kabaret Starszych Panów.
Był znakomitym obserwatorem i moralistą. Bezpardonowo piętnował zło, obnażał fałsz i głupotę, był bezkompromisowy i konsekwentny, Jego piosenki, poruszające aktualne problemy polskiej rzeczywistości, stały się rodzajem muzycznych felietonów o satyrycznym i krytycznym charakterze. Każda z nich zawsze trafiała w sedno. Wystarczy wymienić kilka tytułów, tych najbardziej lubianych i zapamiętanych, poczynając od jednej z pierwszych – „Niedziela na Głównym”  (muz. Jacek Szczygieł), poprzez „Absolutnie”, „Och ty w życiu” (1966), „Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę”, „Jesteśmy na wczasach” (nagroda ministra kultury i sztuki, 1967), „Przedostatni walc” i „Żorżyk” (wszystkie z muzyką Jerzego Senta), „W co się bawić?” (nagroda dziennikarzy, 1967), „W Polskę idziemy” (wyk. Wiesław Gołas, 1971), „Przyjdzie walec i wyrówna” (1971), „Róbmy swoje” (wszystkie z muzyką Jerzego Wasowskiego). Najczęściej prezentował je samodzielnie na własnych recitalach autorskich przy akompaniamencie Jerzego Derfla (kompozytora jakże aktualnej znów piosenki z 1981 roku: „Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie...”).  
Jego piosenki mają w repertuarze praktycznie wszyscy czołowi artyści polskiej estrady: Hanna Banaszak („Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia”, muz. Jerzy Duduś Matuszkiewicz), Ewa Bem („Moje serce to jest muzyk”, muz. Jacek Mikuła), Edyta Geppert („Och, życie, kocham cię nad życie”, muz. Włodzimierz Korcz), Alicja Majewska („Jeszcze się tam żagiel bieli”, muz. Włodzimierz Korcz), Magda Umer („Jeszcze w zielone gramy”, muz. Jerzy Duduś Matuszkiewicz), zespół Skaldowie („Bas”, „Prześliczna wiolonczelistka”, „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał”, muz. Andrzej Zieliński, radiowa piosenka 1967 roku). Śpiewali je: Kalina Jędrusik („Z kim ci tak będzie źle jak ze mną”, muz. Roman Orłow), Andrzej Zaucha („Bądź moim natchnieniem”, muz. Antoni Kopff, 1986), Alibabki, Quorum.
Osobiście zetknąłem się z Młynarskim po raz pierwszy w 1983 roku. Pracowałem wówczas w dziale programów szkolnych Telewizji Polskiej i przygotowywałem na antenę specjalny program z okazji Dnia Matki. Wydawało mi się oczywiste, że nie może w tym programie zabraknąć piosenki Młynarskiego Nie ma jak u mamy. Zaprosiłem go do udziału w programie. Odmówił. Trwał jeszcze bojkot telewizji po stanie wojennym, a pan Wojciech miał zawsze niezłomne zasady. Pozwolił tylko na wykorzystanie nagrania. Miałem za to przyjemność udzielenia kilku lekcji matematyki jego córce Paulinie.
Młynarski nagrał kilkanaście płyt. Ale pisał także libretta operowe („Awantura w Recco”, muz. Maciej Małecki, „Henryk IV na łowach”, nowa wersja opery Karola Kurpińskiego) i operetkowe („Życie paryskie”, nowa wersja operetki Jakuba Offenbacha), piosenki filmowe (ballada „Był taki czas”, muz. Jerzy Duduś Matuszkiewicz z serialu „Stawka większa niż życie”). Jest współautorem komedii muzycznej „Butterfly cha cha” i rewii „Niedopasowani czyli Goliath i wieloryb” (muz. Marek Sart, współautor Krzysztof Dzikowski), musicalu „Cień” opartego na bajce Andersena i sztuce Jewgienija Szwarca (muz. Maciej Małecki).
Tłumaczył libretto rock-opery „Jesus Christ Supersta”, teksty piosenek Charlesa Aznavoura, Jacquesa Brela, Bułata Okudżawy. Niedawno dostał za tłumaczenia odznaczenie od francuskiej minister kultury. Był autorem scenariuszy widowisk muzycznych w teatrach warszawskich: Ateneum (Brel, Hemar), Buffo i Rampa, autorem piosenek do musicalu Dyzma (muz. Włodzimierz Korcz, Chorzowski Teatr Rozrywki, 2002). Imponujący dorobek!
Teatr Buffo w Warszawie zrealizował spektakl „Niedziela na Głównym”, złożony w całości z jego piosenek, Widowisko pod tym tytułem zaprezentowano podczas 22. Przeglądu Piosenki Autorskiej we Wrocławiu (2001). Teatr Ateneum prezentuje dziś widowisko „Róbmy swoje”.
To zawołanie pozostanie swoistym testamentem Młynarskiego. Jego teksty stały się znów aktualne, okazały się prorocze, uniwersalne i ponadczasowe.
Naprawdę, będzie go nam brakować. To niepowetowana strata, wielki smutek i żal.
Jutro, w piątek 24 marca, razem z wieloma miłośnikami jego talentu, pożegnam Młynarskiego na warszawskich Powązkach. W niedzielę planowane przeze mnie krakowskie Spotkanie z Piosenką, poświęcone jego twórczości, oczywiście się odbędzie, ale nabierze, niestety, zupełnie innego charakteru. Szczególnie gorzko zabrzmi refren „Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy, jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia, plany…”

Wróć