Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ziemia Obiecana moskiewskich czynowników

31-07-2019 21:47 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Praca w rosyjskiej administracji w Królestwie Polskim należała do najbardziej lukratywnych w całym Imperium. Wydatki rosyjskiego skarbu na utrzymanie samych kancelarii generałów-gubernatorów były różne i zależały od miejsca. Rocznie na kancelarię w Warszawie asygnowano 20 800 rubli, ale w Rydze, już tylko 5 812. W 1876 r. najwyższe roczne wynagrodzenie generała-gubernatora (moskiewskiego) wynosiło 58 800 rubli, a drugiego w kolejności – warszawskiego wynosiło 37 240 rubli. Generał-gubernator zachodniosyberyjski otrzymywał rocznie już tylko 13 233 ruble.

Do zarobków generałów-gubernatorów należy jeszcze dodać wynagrodzenie z tytułu sprawowania dowództwa nad wojskami w danym okręgu wojennym. W Warszawie dodatek ten wynosił 11  640 rubli rocznie. Generał-gubernator miał do dyspozycji także fundusz reprezentacyjny. W Warszawie, w 1881 r. fundusz ten wynosił 135 tysięcy rubli. Dla porównania: M. Kulik w swojej pracy [Kulik M., Polacy wśród wyższych oficerów armii rosyjskiej Warszawskiego Okręgu Wojskowego (1865-1914), s. 133,] podał, że w 1899 r. łączne roczne wynagrodzenie dowódcy korpusu armii wynosiło 9  300 rubli, a dowódcy kompanii, tj. kapitana 1260 rubli. W 1896 r. inżynier Bronisław Kolberg zatrudniony w Warszawskim Okręgu Komunikacji, rocznie zarabiał 1050 rubli, a nie należący do służby państwowej (w tej samej instytucji) Wacław Lisiecki – 300 rubli (rocznie), co statystycznie daje 82 kopiejki dziennie, a co uważano za całkiem przyzwoite wynagrodzenie.

Rosjanie w pierwszych latach XX w. nie mieli wątpliwości co do rosyjskości Warszawy. Niejaki Jurij Szamurin w wydanej w 1915 r. w Moskwie książce o Warszawie napisał m. in. (s. 4) „Z miast Rosji, oprócz Petersburga, typową stolicą jawi się Warszawa. Stolicą uczynił ją nie tyle XVIII wiek, epoka królów saskich, co początek XIX wieku. Wielkość piotrogradzkich koncepcji architektonicznych Quarenghi, Zacharowa i Rossiego dotarła do brzegów Wisły, opustoszałych po tragicznych latach miasta. Na starych, przestronnych placach, gdzie zastygły barokowe pałace polskich królów i magnatów, pojawiły się potężne kolumnady, a na gładziach ścian zaistniały płaskorzeźby; pojawiło się wspaniałe miasto klasycyzmu, niewiele ustępujące klasycyzmowi Petersburga”. I nieco dalej, (s. 6) „Za mostem na Placu Zamkowym i Krakowskim Przedmieściu, ogarnia zgiełk i ruch ludzkiego potoku, przypominający sceny z kinematografu, czym nie przypomina rosyjskich miast. W tym miejscu Warszawa bardziej podobna jest do Paryża lub Berlina, a najbardziej do Wiednia”. Nic więc dziwnego że służący w pułkach lejb-gwardii imperialni arystokraci i wielcy książęta wywalczyli sobie, iż ich pułki mogą stacjonować tylko w Petersburgu lub Warszawie gdzie zawsze mogli liczyć także na polską arystokrację gorliwie zabiegającą o łaski i dostojeństwa petersburskiego dworu.

Zdobyty i podporządkowany Rosji „Przywiślański Kraj” był dla wielu funkcjonariuszy Imperium Romanowów „Ziemią Obiecaną”, z którą związali swoje i swojej rodziny losy. „Królestwo prezentowano więc niekiedy jako „urzędniczą Kalifornię”, w której pracownicy aparatu państwowego – w związku z dodatkami do płacy zasadniczej i rozmaitymi ulgami – mieli dochody wyraźnie wyższe niż ich koledzy w wewnętrznych prowincjach Rosji”.

Jednym z przykładów jest rodzina rosyjskiego generała Iwana Iwanowicza Dehna (Johan Jakob von Daehn), głównego budowniczego twierdz w Królestwie Polskim w czasach cara Mikołaja I. Rosyjski monarcha nagrodził Dehna – twórcę m.in. Cytadeli Warszawskiej – majoratem Kozienice. Obejmował on dawny pałac Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz kilkadziesiąt wsi. Gen. Iwan Dehn (1786-1852) ożenił się z córką majora polskiej kawalerii (bogatego właściciela ziemskiego z guberni mohylewskiej) Katarzyną Łaniewską-Wołk. Ich syn – Włodzimierz – rosyjski gen.-porucznik, senator, ożeniony był z Anną Wonlar-Lerską. W kolejnym pokoleniu kozienicki majątek przeszedł na własność Aleksandra Wolnar-Lerskiego i w tej rodzinie pozostał do I wojny światowej. Na przełomie XIX i XX w. dawny pałac w Kozienicach został gruntownie przebudowany przez Francuza François Arveufa, który nadał mu wygląd nawiązujący do francuskiego renesansu. Pałac zniszczony przez hitlerowców, został odbudowany jako obiekt bezstylowy. W ostatnich latach trwa mozolne przywracanie jego dawnych form architektonicznych.

Opodal pałacu w Kozienicach znajduje się prywatny cmentarz rodziny I. Dehna, na którym jest on pochowany, jak również pochowani są jego potomkowie. Cmentarz został w latach 2015-2016 ponowie ogrodzony i zabezpieczony przed dewastacją.

Innym przykładem imperialnego urzędnika, który swój los związał z Przywiślańskim Krajem był Aleksander Apuchtin. W 1879 r. mianowany on został kuratorem Warszawskiego Okręgu Szkolnego. Zasłynął jako jeden z najbardziej zagorzałych rusyfikatorów polskiej młodzieży. Apuchtin przyczynił się do spadku liczby szkół, upadku kultury polskiej w Kongresówce i wzrostu analfabetyzmu. Od jego nazwiska wywodzi się określenie noc apuchtinowska. Do jego ulubionych powiedzeń należało zdanie, że dzięki jego rządom „matka Polka zawodzić będzie nad kołyską dziecka rosyjską piosenką”. Apuchtin był bodajże najbardziej znienawidzonym w Kongresówce carskim urzędnikiem. Oprócz nadzoru nad oświatą, pełnił także różne inne funkcje, m.in. w zakresie wykrywania przestępstw biznesowych. Wypełniając taką funkcję zetknął się z majątkiem Kułaki pod Ciechanowcem. Badając sprawę stwierdził, iż nadarza się wyjątkowa okazja do zakupu tego majątku. W dniu 15 marca 1895 roku A. Apuchtin na publicznej licytacji kupił majątek Kułaki liczący 1080 ha za 31.600 rubli, tj. 60-70% ceny rynkowej). Po usunięciu z funkcji kuratora Apuchtin wraz z rodziną na stałe zamieszkał w Kułakach, gdzie zmarł 2 listopada 1903 r. Pochowany został na Cmentarzu Prawosławnym na warszawskiej Woli.

Jednym z bardziej wyróżnionych materialnie moskiewskich czynowników w Królestwie Polskim był gen. Karl Wilhelm hr. von Toll. Po śmierci Dybicza (10 czerwca 1831), gen. K. Toll przejściowo był głównodowodzącym wojskami rosyjskimi w Polsce. Toll był głównym autorem, m.in. „planu zdobycia Warszawy. Za udział w tłumieniu powstania listopadowego otrzymał od cara Mikołaja I majorat z zamkiem w Uniejowie. Majorat o nazwie Uniejów-Kościelnica o pow. 6  766 hektarów został przekazany decyzją cara z 14 grudnia 1836 r. Zamek wzniesiony przez abp gnieźnieńskiego Jarosława Bogoria Skotnickiego był własnością rodziny Tollów do 1918 r.

Prawnym narzędziem służącym do oddawania posiadłości w Królestwie Polskim w ręce rosyjskich dostojników, były majoraty. Była to forma nagrody i uposażenia wyższych urzędników państwowych lub wysokich rangą wojskowych. Majoraty miały status majątków niezbywalnych, co miało uchronić je przed powrotem w polskie ręce. Majoraty zostały zlikwidowane w Polsce w 1919 roku, a ich majątki przeszły na własność państwa. Majorat zawsze przechodzi na najstarszego w rodzeństwie, najpierw w linii męskiej, potem żeńskiej, a w braku potomków jednych i drugich, na linię boczną, zawsze tylko na osoby ze szlachty rosyjskiej wyznania grecko-prawosławnego. Gdyby ród zupełnie wygasł, dobra przechodzą z powrotem na rosyjski skarb. Dzierżawa takich dóbr była wzbroniona. Ale różnie bywało. Generał-gubernator Szuwałow w sprawozdaniu dla cara z 1896 r., napisał, m.in.: „Prawie wszyscy właściciele majoratów rozpoczęli od tego, że obchodząc przepisy, przekazywali darowane im majątki w wieloletnie dzierżawy Polakom i Żydom, a sami powoli zaczęli mieszkać i gospodarzyć w swoich rodzinnych majątkach, nie zaprzestając bynajmniej zabiegać u rządu o nadanie nowych, korzystnych wyłącznie dla nich, przywilejów, zmierzających do jawnego osłabienia w kraju rosyjskiego stanu posiadania, w postaci udzielania im pod zastaw majoratów pożyczek, pozwoleń na sprzedaż majoratów chłopom lub w ostateczności przekazania im tych posiadłości z nieograniczonym prawem własności”.

Rozdawnictwo polskiego mienia przebiegało etapami w latach 1835–1845 i 1865–1869. Liczba donacji rosyjskich utworzonych w Królestwie Polskim przekraczała ponad 200. Rozdysponowane mienie objęło ok. 6 procent wszystkich osad w Królestwie Polskim1. Generał-gubernator Szuwałow w sprawozdaniu dla cara napisał, że w 1896 r. w Królestwie Polskim istniało prawie 260 majoratów o powierzchni 390 tys. ha gruntów rolnych oraz 137 tys. ha lasów.

W Imperium Romanowów majoraty oraz donacje przybrały formę represji wobec polskiego ziemiaństwa uczestniczącego w ruchu wyzwoleńczym. Po upadku powstania listopadowego od 1835 roku car nadawał je swoim generałom i urzędnikom. Rozdawane majątki pochodziły z popowstaniowych konfiskat oraz z zasobów Skarbu Królestwa Polskiego. Po 1963 r. także ze skonfiskowanych majątków kościelnych. W założeniu stanowić miały rosyjską konkurencję w stosunku do polskich ziemian. Stan w jakim było polskie ziemiaństwo pod koniec XIX w. opisał generał-gubernator Szuwałow: „Mówiąc o stanie szlacheckim i ziemiańskim w tutejszym kraju należy zauważyć, że tylko ich wyższe warstwy, czyli arystokracja, zaczynają powoli wykazywać w stosunku do rządu pożądany rozsądek, odstępując powoli od nieziszczalnych polsko-narodowych mrzonek. Do tej politycznie trzeźwiejącej klasy przyłącza się jednak liczna ziemiańska szlachta, której część prawie już zrównała się ze stanem chłopskim”.

Wielkim zwolennikiem tego typu represji był namiestnik Królestwa Polskiego, generał feldmarszałek, książę warszawski, Iwan Paskiewicz-Erywański. W 1835 r. sporządził on listę swoich popleczników i zaufanych współpracowników, którą przedłożył carowi, celem obdarowania ich majoratami w Królestwie Polskim. Na liście tej znaleźli się m.in.: gen Fiodor Berg (Friedrich Wilhelm Rembert von Berg), gen. Fiodor Rudigier, gen. Fiodor Gejsmar, gen. Michaił Gorczakow, Gillenschmidt,, Pankratiew, gen. Wasilij Pogodin i znany już nam gen. Iwan Dehn. Postanowienie Mikołaja I w tej sprawie zapadło 4/16 października 1835 r. Miało to miejsce na Zamku Królewskim w Warszawie podczas wizyty cara w Królestwie Polskim.

Decyzja cara Mikołaja z 1835 r. w sprawie majoratów była pierwszą z licznych jego dyspozycji polskimi majątkami ziemskimi. Jednym z obdarowanych był sam Iwan Paskiewicz. 20 czerwca/2 lipca 1840 r. Mikołaj I podjął decyzję o przekazaniu na rzecz feldmarszałka Paskiewicza dóbr Dęblin. W decyzji tej napisano m.in.; (art. 1.) „Dobra Demblin, składające się z miasta Bobrowniki, folwarków: Demblin i Bobrowniki, tudzież wsi: Modrzyce, Mierzonczka, Zdżary, Kleszczowka, Massowa, Podwierzbie, Niebrzegów, Sendowice, Grondy, Moszczanki i Łassonia w Gubernii Podlaskiey, Obwodzie Łukowskim, powiecie Żelechowskim położone, Nadajemy wieczyście Naszemu Generał-Feldmarszałkowi Xięciu Warszawskiemu Hrabi Paskiewiczowi Erywańskiemu i jego potomkom, na zupełną, nieograniczoną i niewzruszoną prywatną własność, z wszelkimi prawami, użytkami oraz nieograniczonem prawem rozrządzania niemi podług woli, mieć chcąc, aby dobra te nosiły odtąd nazwę imienia Naszego Generał_Feldmarszałka, to jest: Sieło Iwanowskie”. Tą samą decyzją (art. 4.) car nadał Paskiewiczowi wyłączne prawo propinacji w twierdzy Dęblin – ros. Iwanogród) oraz prawo rybołówstwa na Wiśle i Wieprzu „oraz wszelkie inne prawa przy twierdzy, jakie dotąd służyły Skarbowi, przechodzą na obdarowanego”.

W październiku 1837 r. Iwan Paskiewicz nabył rezydencję w Homlu. W tym samym roku car Mikołaj I oddał Paskiewiczowi w posiadanie miasto Homel. Przebudowy homelskiej rezydencji dokonał warszawski architekt Adam Idzikowski (1798-1879), ten sam, który w Warszawie, miejscu pałacu polskich królów z saskiej dynastii, wybudował okazałą kamienicę, nazywaną niesłusznie Pałacem Saskim”. W homelskiej rezydencji autorstwa Idzikowskiego czytelne są liczne zapożyczenia z architektury warszawskiej, m.in. z Pałacu Łazienkowskiego, a wnętrza zdobiły m.in. obrazy J.I. Suchodolskiego i M. Zaleskiego. W 1842 r. przed pałacem w Homlu stanął pomnik ks. Józefa Poniatowskiego. Pomnik wrócił do Polski na mocy Pokoju Ryskiego (18.03.1921) i ustawiony został przed ówczesnym budynkiem Sztabu Generalnego na Placu Saskim.

Głębokie zmiany jakie zaszły w II połowie XIX w., m.in. w administracji, oświacie i sądownictwie w Królestwie Polskim polegały nie tylko na wdrażaniu rosyjskiego prawa w tych dziedzinach, ale przede wszystkim na zastępowaniu urzędników polskich, rosyjskimi (lub innymi niekatolikami). To była liczna i wykształcona kadra, która stanowiła zagrożenie dla polskiej inteligencji, szczególnie, że przedstawiciele tej grupy przybywali do Królestwa (zazwyczaj) z rodzinami i traktowali Polskę, jako miejsce stałego, jeśli nie docelowego pobytu.

Do służby w Kraju Przywiślańskim przekonywano Rosjan różnymi sposobami. Były to np. dodatki do standardowej, imperialnej pensji na danym stanowisku. Ci, którzy zgodzili się pracować nad Wisłą otrzymywali co pięć lat podwyżkę w wysokości 15 procent. Innym sposobem było skracanie ustawowego wieku upoważniającego do emerytury. Łatwiej tu także było uzyskać status „wzorowej służby”, jak też zrobienia kariery zawodowej. Agata Tuszyńska w swoim opracowaniu na ten temat, zwróciła natomiast uwagę na jeszcze inny aspekt: pomnożenie własnego majątku przy pomocy łapówek. „Jej wysokość i formę uzależniano od stanowiska i kalibru sprawy do załatwienia. To wtedy powstało przysłowie „Nie taki diabeł straszny, skoro bierze łapówki”.

Wróć