Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zdrowy rozsądek przy zakupach

22-09-2021 21:23 | Autor: Mirosław Miroński
W jednym z często uczęszczanych mokotowskich parków od jakiegoś czasu wisi ogłoszenie: „Wywóz wersalek”. Do tego podany jest numer telefonu. Ogłoszenie umieszczono przy wejściu, więc łatwo wpada w oko. Zapewne każdemu, kto je zauważy nasuwa się pytanie - dlaczego akurat wersalki? Czy sofy też? A komody? Co z fotelami, jeśli są w komplecie? Zastanawiamy się, myślimy o tym idąc dalej parkową alejką, jednym słowem to działa. Działa na wyobraźnię i zapada w pamięci. Nie mam w prawdzie wersalki, ale może kiedyś będę miał i za jakiś czas będę potrzebował ją wywieźć. Nie wiem wprawdzie dokąd, może na jakieś cmentarzysko niepotrzebnych wersalek, ale wiem do kogo wtedy zadzwonić. Oczywiście, do oferującego taką usługę.

W zasadzie, cóż w tym niezwykłego - powie ktoś. Przecież, to normalna rzecz. Ktoś wywozi akurat wersalki, taki sobie wybrał biznes i już. Tak, to normalna rzecz, ale godne podziwu jest, bo reklama jest na tyle intrygująca, że staje się przez to skuteczna. Nikt wprawdzie idąc do parku nie szuka ogłoszenia na zafoliowanej kartce papieru wielkości A4, ale skoro już ją zauważy, to sukces ogłoszeniodawcy. Każdy może być potencjalnym klientem, jeśli ma akurat jakąś wersalkę do wywiezienia. Reklama jest dobra, jeśli przyciągnie jego zainteresowanie. A to połowa sukcesu.

W pełni podzielam tę opinię. Potrzebę reklamy docenia przeważająca większość firm, o czym świadczą fundusze, jakie na to przeznaczają. Są one coraz większe. Bez tego nie da rady...

Ale skoro to takie proste, dlaczego firmy wydają ogromne pieniądze, reklamując swoje produkty w sposób nudny, nachalny i od lat tak samo. Dlaczego nie zmienią czegoś, skoro ich ewentualni klienci wyłączają telewizory, odbiorniki radiowe i co tam jeszcze? No właśnie, może to zwyczajny brak pomysłów u twórców reklam. A może zarówno oni, jak też firmy, dla których pracują, przyzwyczaili się, że klientów można traktować jak kogoś niespełna rozumu. A my, klienci nie chcemy być tak traktowani, dlatego na dźwięk spotu reklamowego jednego z potentatów na naszym rynku sprzedającego sprzęty AGD, laptopy, komputery stacjonarne, tablety, monitory, telewizory, drukarki, artykuły szkolne itp. – przełączamy się na inny kanał. Używam liczby mnogiej, bo wiem, że oprócz mnie robi tak wiele osób. W firmie, o której wspominam, część marketingu oparto na postaciach Mariana i Barbary (być może małżeństwa, może konkubinatu). Tak czy inaczej, w spocie reklamowym Marian ogłasza wszystkim, że śpieszy do sklepu po telewizor, żeby móc oglądać w dobrej jakości mecz. Następnego dnia również i tak jeszcze przez jakiś czas. A przecież od meczu upłynęło już kilka dni, w dodatku Polacy przegrali. O co więc chodzi? Czy telewizor, który kupił, nie spełnił oczekiwań? Jeśli tak, dlaczego mieliby go kupić inni? Albo kolejne mecze chce oglądać na różnych telewizorach. Jaki to ma sens? Przyznam, że ja go nie widzę. Być może go zabrakło. Najwidoczniej specjaliści od marketingu mają krótką pamięć lub, co gorsza, zakładają, że klienci mają pamięć jednodniową.

Nie czepiam się. Niech każdy robi, co uważa. Jeśli kogoś takie reklamy przekonują, niech pędzi do sklepu i kupuje sobie co chce. Tyle że sposób zachęcania klienta przez tę firmę jest, mówiąc najdelikatniej, słaby. Uuu! Cieniutki. A przecież nad reklamą pracują specjaliści. Same nazwy tych „specjalizacji” mogą przeciętnego zjadacza chleba przyprawić o zawrót głowy. Copywriting, Content Marketing, pozycjonowanie, optymalizacja. Do tego dochodzą przeróżne: poradniki, webinaria, raporty, video i podcasty, teksty przyczyniające się do pozycjonowania stron internetowych, teksty SEO (zapleczowe, do katalogów itp.).

Cała ta fachowa nomenklatura przywędrowała do nas z zachodu, a wraz z nią angielska terminologia. To już nie wywóz wersalek, o nie. Nad strategią reklamową pracują często światowe sieciowe agencje, które nie zawsze czują tzw. lokalne klimaty. Nawet jeśli pracują w nich nasi podwykonawcy, nie zawsze uwzględniają polskie specyficzne poczucie humoru i cały kontekst społeczny i kulturowy.

Z rozrzewnieniem wspominam dawne polskie kampanie reklamowe. Były dość przaśne, ale pamiętam je do dziś: np. „Pranie szybkie i oszczędne daje tylko mydło jędrne”. Cóż dodać?

Podstawowym prawem rynku jest sprzedać jak najkorzystniej towar lub usługę. Służą temu różnorakie działania producentów, pośredników i handlowców. Najważniejsza jest odpowiednia reklama i marketing. Przyczyniają się one również do budowania marki danej firmy. W powiedzeniu, że reklama jest dźwignią handlu, nie ma ani odrobiny przesady. Jest ono tym bardziej prawdziwe, że od lat mamy rynek nasycony wszelkimi dobrami. Rolą reklamy jest zachęcić klienta do kupna. Niezależnie od tego, czy będzie to produkt spożywczy, czy przemysłowy, żywność, paliwo, samochód, pieluszki dla dziecka, czy nieruchomość np. mieszkanie albo dom. Tylko klient decyduje o tym, czy i na co zechce wydać własne pieniądze. To samo dotyczy usług. Z niektórych musimy korzystać regularnie, m.in. ze strzyżenia u fryzjera, z usług hydraulika, szewca, mechanika samochodowego, hydraulika, manikiurzystki etc. Jeśli czegoś nie potrafimy zrobić sami, musimy to zlecić innym. Tu, podobnie jak w przypadku zakupów, istnieje możliwość wyboru. To oznacza, że ostatecznie to my zdecydujemy, czy skorzystamy z tego, czy może z tańszego, bardziej terminowego, solidniejszego usługodawcy. Przy tego rodzaju wyborach pomocna może być reklama, jednak z akcentem na „może”. Dlaczego? Bo w praktyce nie zawsze tak jest. Wiele towarów, które mówiąc kolokwialnie „nie schodzą”, trzeba mocno promować, a i tak efekty tego bywają znikome. Dotyczy to m.in. popularnych, choć marnej jakości napojów alkoholowych, sprzętu gospodarstwa domowego, ubezpieczeń i wielu innych dóbr, które zalegają magazyny i sklepowe półki. Spędza to sen z oczu rzeszy sprzedawców i akwizytorów, zaś szuflady szefów marketingu wypełniają się kolejnymi projektami kampanii reklamowych. Mimo to pamiętajmy, że niczego nie dostaniemy za darmo, nawet jeśli reklama nas o tym zapewnia. Warto zachować zdrowy rozsądek.

Wróć