Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

„Zakochani" z Pięciolinii 5

18-10-2018 00:36 | Autor: Bogusław Lasocki
Blokowiska ursynowskie, gdyby nie tereny zielone, stanowiłyby kubistyczną pustynię budowlaną. Brak innych form przestrzennych, typowy dla wielkich zbiorowisk zabudowań, powoduje, że zwłaszcza zimą, gdy opadną liście, mamy wrażenie stąpania w świecie wielkich klocków.

Takiego stanu nie chcieli zaakceptować artyści rzeźbiarze, którzy w wyniku Pleneru Rzeźbiarskiego' 1977 stworzyli 12 rzeźb przeznaczonych do wzbogacenia jałowości artystycznej Ursynowa. Część tych rzeźb już nie istnieje, kilka powstało w późniejszym okresie, jednak jedenaści znajduje się w przestrzeni miejskiej Ursynowa Północnego. Dlatego tam, ponieważ w końcu lat siedemdziesiątych zabudowany i zamieszkały Ursynów kończył się na poziomie obecnej ul. Gandhi. Rzeźby te znakomicie komponują się z otoczeniem, wzbogacając jałowość artystyczną okolicy. Niestety, po ponad czterdziestu latach ursynowskie rzeźby wymagały naprawy, oczyszczenia i odnowienia. Dzieła plenerowe zazwyczaj są zaniedbane i uszkodzone, z osłabionymi postumentami, niekiedy wymagają odtworzenia zniszczonych fragmentów. Na szczęście rzeźby wykonane są z wapienia, a nie z piaskowca, gdyż w przeciwnym wypadku stopień degradacji bardzo ograniczyłby możliwości naprawy. Wapień jest trwalszy, a z upływem czasu powłoka ulega nawet częściowemu utwardzeniu, co ułatwia renowację.

Autorem trzech rzeźb jest Ryszard Stryjecki, będący równocześnie organizatorem pleneru artystycznego w 1977 r. na Ursynowie. Jedna z rzeźb - "Zakochani" - została ustawiona w okolicy budynku przy ul. Pięciolinii 5. Przenikające się struktury symbolizujące zakochanych fantastycznie komponują się wśród kilku pionowych wysokich brzóz szczególnie teraz, wśród barw jesieni, uwydatniając biel wapiennego tworzywa.

Właśnie w takiej scenerii w środę 16 października odbyło się spotkanie plenerowe poświęcone dalszym losom rzeźb ursynowskich. Uczestnikami byli zastępca burmistrza Łukasz Ciołko, artyści rzeźbiarze Ryszard Stryjecki i Radosław Parol, konserwatorka Magdalena Olszowska oraz mieszkanka Danuta Frączek. To właśnie pani Danut przyczyniła się do uratowania rzeźb, ponieważ zgłosiła do Budżetu Partycypacyjnego projekt ratujący dzieła sztuki. Projekt ten poparło ponad tysiąc osób. Prace konserwatorskie trwające cztery miesiące zakończyły się we wrześniu br. W ich wyniku uzupełniono ubytki techniczne i zabezpieczono powierzchnię przed wnikaniem wilgoci preparatami głęboko penetrującymi kamień. W tej chwili rzeźby są oczyszczone i zabezpieczone. "Zakochani" prezentują się znakomicie.

Pozostaje jednak kwestia ich dalszego losu. Dzieła wyglądają pięknie wśród zieleni, jednak taka otoczka przyspiesza zniszczenie. Chodzi tu głównie o spadające liście, ptasie odchody i mech, pomimo zabezpieczeń wrastający jednak w strukturę kamienia. Stąd też artyści sugerują przeniesienie rzeźb do bardziej przyjaznego środowiska. Dzięki temu mogłoby w przyszłości powstać coś w rodzaju ekspozycji plenerowej. Rozwiązanie jest praktyczne. Jednak czy nie ucierpi na tym otoczenie obecnej lokalnej ekspozycji? W sumie część przechodzących ludzi – rzeźb nawet nie zauważa, a że to "Zakochani" - ze względu na brak tabliczek wie stosunkowo niewiele osób. Może by jednak zostawić sztukę wśród ludzi? Ostatecznie nagrobków rodzinnych nie przenosimy w miejsca bardziej "przyjazne", ale choć raz w roku w okolicy Wszystkich Świętych pucujemy do czystego te granity, piaskowce czy lastrico.

Wróć