Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Z SGGW do Kampali

22-06-2016 21:54 | Autor: Maciej Topolewski
W czasie, gdy mądre głowy reprezentujące europejskie państwa (pod hasłem dobroci i tolerancji ponad wszystko) prześcigają się w pomysłach na rozwiązanie problemu związanego z gwałtownym napływem uchodźców, ludzie szczerze oddani wspieraniu potrzebujących zbierają siły do wyprawy w głąb Czarnego Lądu, aby realnie walczyć z biedą i patologiami społecznymi.

Celowo wspomniałem o wielkiej dyskusji wśród unijnych dyplomatów na temat nie dającej się powstrzymać fali uchodźców z Bliskiego Wschodu, aby zwrócić uwagę, jak media i szeroko pojęty dyskurs publiczny traktują tę niezwykle delikatną sprawę. Otóż, jak wiemy, przewałkowane zostały już wszelkie aspekty ekonomiczne i polityczne, rzuconych zostało dziesiątki pomysłów omawianych w unijnym Parlamencie i poza nim, ale tak naprawdę tylko nieśmiało da się usłyszeć o realnym pomaganiu ludziom. Myślę przede wszystkim o tych, którzy niezdolni są do dalekich wypraw na łodziach i zmuszeni są do zostania w sidłach wojny i strachu. Na życie w wolnej od ciągłego niepokoju Europie pozwolić sobie mogą głównie młodzi i silni mężczyźni (jak widać było m. in. w znanej już relacji telewizji TVN), a jądro ciemności nabiera coraz krwawszej głębi. Dalecy od romantycznych i górnolotnych idei niesprawdzalnych w świecie rzeczywistym, są wolontariusze, którzy zgodnie z pozytywistycznym hasłem pracy u podstaw, spotykają się twarzą w twarz z ludźmi zamieszkującymi tereny narażone na liczne choroby, biedę, a nawet śmierć.

Inicjatywą, która szczególnie przykuła moją uwagę jest projekt ugandyjski tzn. zorganizowana przez fundację "Serce dla Serca" zbiórka potrzebnych materiałów i wyjazd wraz z końcem czerwca prywatnych wolontariuszy do miejscowości Mbarara (ok. 300 km od Kampali, stolicy Ugandy), gdzie zajmą się pomocą dla dzieci uczęszczających do okolicznych szkół i zamieszkujących wybudowany przez o. Johna Bashaborę sierociniec.

Warto dodać, że wspomniana fundacja działa właśnie we współpracy z ogólnoświatowymi organizacjami charytatywnymi założonymi przez znanego w Polsce ugandyjskiego kapłana - prekursora akcji pomocy dla mieszkańców Ugandy. Więcej o polskiej wyprawie opowiedział mi Mirosław Dwornikowski, trener i nauczyciel, pracujący m. in. w SGGW, który wraz z żoną po raz pierwszy weźmie udział w ugandyjskim przedsięwzięciu. - Gdy możliwości finansowe pozwoliły na przyłączenie się do akcji charytatywnej poza granicami Polski,                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     jako pedagog z 25 letnim doświadczeniem postanowiłem zgodnie z wewnętrzną potrzebną pomagania, wziąć udział i wspierać ludzi nie mających takich możliwości jakie miałem ja sam oraz przekazywać wiedzę umożliwiającą szybszy i humanitarny rozwój - wyznał Dwornikowski, który wraz innymi prywatnymi wolontariuszami podjął się zbiórki potrzebnych materiałów dydaktycznych i już niedługo wyrusza do Ugandy. Głównym obiektem zainteresowania organizującej zbiórkę fundacji były wszelkie potrzebne dzieciom do właściwego funkcjonowania w szkole rzeczy takie jak: piłki, stroje sportowe, zabawki, artykuły szkolne, kredki itd., a ponadto sprzęt elektroniczny, dzięki któremu będzie można wdrożyć pomysł stworzenia klasy interaktywnej tzn. wykorzystującej znane europejczykom na co dzień i obce tamtejszej społeczności multimedia takie jak: rzutniki, laptopy, odtwarzacze MP3 itp. Chodzi o stworzenie swego rodzaju "okna na świat", pokazanie dzieciom możliwości, jakie daje sieć internetowa i zobaczenie świata jaki istnieje za granicami zubożałych afrykańskich miast. To w ugandyjskich realiach jest niemożliwe m. in. przez ogromne koszty użytkowania internetu, dlatego wolontariusze wykupując abonament będą mogli zapoznać miejscowych, z czymś co jest powszechne niemalże na całym świecie, a na co Ugandyjczyków po prostu nie stać. Oprócz tego zorganizowanych zostanie wiele zajęć mających na celu zapoznanie z kulturą europejską takich jak "wychowanie przez sport", zabawy śpiewno-taneczne oraz nauka o zdrowym i higienicznym trybie życie, gdzie zastosowane będą nowoczesne metody wykorzystane po uprzedniej diagnozie potrzeb.

Wszystkie te inicjatywy zostaną zrealizowane dzięki wsparciu ludzi przesyłających wymienione materiały. Na razie udało się zebrać wiele potrzebnych artykułów szkolnych, ale wciąż wolontariusze liczą na sprzęt elektroniczny (np. nieużywane odtwarzacze MP3). Warto dodać, że udana zbiórka ciągnie za sobą kolejne trudności, a mianowicie związane z transportem drogą lotniczą, gdzie jak wiadomo płaci się za wagę i objętość przewożonych bagażów. W tym z kolei starali się pomóc wolontariusze związani z Agencją "Zebra" i inni pomagający w finansowaniu biletów lotniczych. Kolejną wartą wyróżnienia inicjatywą była  zbiórka zorganizowana przez pracowników wydawnictwa Nowa Era polegająca na skompletowaniu jednej paczki, przez jednego pracownika, dla jednego dziecka. Paczki wysłane zostaną imiennie.

Ugandyjska wyprawa budzi podziw i szacunek, co jest o tyle dziwne, że przecież pomaganie powinno być aktem osadzonym gdzieś na stałe w moralnej naturze człowieka. Co prawda, Ci ludzie wyjeżdżają do Ugandy poświęcając na to cały miesiąc i przeznaczając własne pieniądze, ale przecież my też możemy pomagać - w tym przypadku nawet wspierając wolontariuszy, wysyłając materiały potrzebne im do realizacji planu pomocy. Cała akcja zorganizowana została dla ludzi, którzy nie dostali takiej szansy jak przeciętny europejczyk, i którzy mogą dostać o wiele lepszy start niż ten, na który póki co są skazani. Pierwszy wylot do miejscowości Mbarara już 28 czerwca.

Wróć