Miałem w szkole różne klasy,
Były lenie i gamonie,
Fakt, zdarzały się głuptasy,
Lecz nie sami tacy, o nie!
Przykład rzadki, a tymczasem,
Choć się to nie mieści w głowie,
Mam już 5 lat taką klasę.
Zaraz o niej wam opowiem.
Wyjątkowy skład chojraków
(wśród nich kłamczuch i matołek),
Dobrali się w korcu maku,
Rozwalając całą szkołę.
Legły w gruzach wszelkie wzory,
Poziom spadł na łeb na szyję,
Nie wierzyłem do tej pory,
Że aż takich chwil dożyję.
Gdzie prymusi? Wzorce stare?
Jak to w końcu jest możliwe,
Że najmniejszy z chłopców, Jarek
Najważniejszym jest ogniwem?
Zdołał wmówić swym kolegom,
(widać, że go próżność łechce),
Że jest alfą i omegą,
I tak ma być jak on zechce.
Jest przykładem zawadiaki,
Doprowadza tym do szału,
Lecz choć sam wymyśla draki,
To nie bierze w nich udziału.
Podpuszczając swych kolegów,
Nie namyślał się zbyt wiele,
Wziął pierwszego kumpla z brzegu
I postawił go na czele.
Ten zaś nie ma swego zdania,
Nigdy nie wychodzi z cienia,
Wierząc ślepo, bez szemrania
Wykonuje polecenia.
Ktoś napisał w toalecie,
Że jest wzorem dla młodzieży,
Że najlepszy jest na świecie.
I on serio w to uwierzył.
Jarek nadal chce Andrzeja,
Ale w klasie wzbiera złość.
Pojawiła się nadzieja…
Ktoś powiedział: Mamy dość!
Rzecz się stała niebywała!
Choć potrzeba zmian jest rzadka,
Chcą Szymona, chcą Rafała,
Część Roberta chce, część Władka.
Kto ma szansę? Kto zwycięży?
Który wygra wyścig z czasem?
Znowu ten, co ukradł księżyc?
Czy się uda zmienić klasę?
© MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)