Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Z marketem weselej

31-05-2017 20:18 | Autor: Mirosław Miroński
Niedawno wpadła mi w ręce ulotka jednej z największych sieci marketów, a w każdym razie najliczniejszej. Wszyscy przywykliśmy do ciągłego zasypywania nas ulotkami. Czasem, oprócz informacji – co i za ie można kupić dostajemy porcję humoru i to wcale nie w ramach jakiejś mającej się za chwilę skończyć super promocji. Rozbawiła mnie, a nawet wzruszyła troska, z jaką ów przodujący w naszym kraju market podchodzi do swych klientów.

Tym razem oferta dotyczyła promocji dla studentów. Nawiązywała do juwenaliów, a więc czasu zabaw i uciech, którym oddaje się w owych dniach studencka brać. Jeśli ktoś nie wie, mają one długą tradycję. W starożytnym Rzymie nazywano tak igrzyska młodzieńców (łac. Iuvenalia) wprowadzone w 59. roku przez cesarza Nerona. Współczesne juwenalia mają niewiele wspólnego z antycznym pierwowzorem, ale jak można się domyślić, coś je łączy. Tym wspólnym mianownikiem jest zabawa.

A jak zabawa, to wiadomo... Przyda się coś, co tej zabawie sprzyja. To coś nazywamy zwyczajowo alkoholem, a bardziej naukowo alkoholem etylowym (nie mylić z metylowym, bo wtedy o nieszczęście nietrudno). Ten drugi nie nadaje się do spożycia, o czym nie wszyscy wiedzą. Łatwo je pomylić, bo ich nazwy różnią się zaledwie jedną literą, a na składach chemicznych nie wszyscy się znają (do tej grupy i ja się zaliczam). Tak czy inaczej, metylowy jest jeszcze bardziej szkodliwy od etylowego. Bywa nawet zabójczy, o czym dowiadujemy się od czasu do czasu z mediów.

Jest wiele płynów dostępnych w obrocie handlowym, w skład których wchodzi alkohol etylowy. Cieszą się one wielkim uznaniem, gdyż poprawiają nastrój, sprzyjają zabawie i ułatwiają nawiązywanie kontaktów towarzyskich. W przypadku studentów, najpopularniejszym z owych płynów jest piwo. No i właśnie z taką ofertą wystąpiła jedna z największych w Polsce sieci marketingowych. Chociaż jej niepozorna nazwa, odnosząca się do niewielkiego czerwonego owada w czarne kropki, może mylić, jeśli chodzi o siłę i zakres oddziaływania na nasz rynek konsumencki, faktycznie jest to sieć o ogromnym, ogólnokrajowym zasięgu.

Jak przystało na takiego giganta, jego oferta jest też nadzwyczajna. Zadbał o wszystko. O wszystko, co jest niezbędne dla studenta. A więc, głównie piwo i coś do piwa, np. krakersy. Do tego paluszki słone, różnego rodzaju chipsy, jedne z papryką, inne solone. Czego więcej chcieć? Może zestaw na grilla? Jest i zestaw. O 21% tańsza niż normalnie karkówka i boczek o 15 procent tańszy. Dobre i to. No cóż, trudno oprzeć się takim propozycjom: „ Kup cztery i zapłać mniej. Zaoszczędzisz 2,40 zł”.

Markety dostrzegają znaczenie edukacji w krajach, w których prowadzą swoje interesy. Nie tylko potrzeby studentów, ale też fakt, że to właśnie studenci będą kiedyś stanowić podstawę bytu całego kraju. Będą tworzyć jego elitę. To oni zastąpią obecne kadry pracowników na wielu eksponowanych stanowiskach. Dlatego, aby pozyskać ich przychylność, warto już dziś zaproponować przyszłym kierownikom, dyrektorom, prezesom etc. – piwo z czerwoną gwiazdką aż o 19% taniej. Soki słodzone – taniej o około 30%, a na deser lody z podobnym rabatem. Następnego dnia, na kaca – woda mineralna. Jeśli kupisz 6 butelek, zapłacisz za tylko za pięć. Warto. Przecież po juwenaliach suszy człowieka, więc to jak najbardziej uzasadniony wydatek. Może przyszli decydenci łaskawszym okiem i z nostalgią spojrzą na działalność marketów? Kto wie?

A propos nostalgii. Wspominam swoje, dość odległe lata studenckie. Nikt nie dbał wtedy o nasze potrzeby, tak jak teraz. Marketów było niewiele, a już na pewno nikomu by nie przyszło do głowy, żeby wyjść z jakąś ofertą dla nas. Wybór też był mocno ograniczony. Oddają to słowa piosenki, którą napisałem kilka lat temu, odnosząc się do tamtych lat i teraźniejszości.

Oto jej fragment:

Mamy teraz coraz lepiej

Widać to dziś w każdym sklepie

A klienci? Malkontenci

Coraz trudniej ich zachęcić

 

Ref: Oj joj oj… Oji joji joj

 

Dwaj studenci stoją zgięci

Nad półkami z alkoholem

Mają teraz trudny wybór

Kiedyś? Piliby jabole...

Markety wchodzą w rolę stróżów prawa, dbają o zdrowie swoich klientów. Nikogo nie dziwi fakt, że do oferty dla studentów dołączona jest informacja o szkodliwości alkoholu. Podobno już 1/2 litra piwa zawiera 25 gramów czystego alkoholu etylowego. Nie wiadomo, czy student ma się z tego cieszyć, czy też martwić. Dla jednych to aż 25 gramów, dla drugich to zaledwie 25. Przecież ważne jest nie tylko, to, czy szklanka jest w połowie pełna, czy w połowie pusta, ale czym jest napełniona. Nie trzeba być studentem nauk ścisłych, by przeliczyć ile piw (sic. – „browarów”) składa się na setkę wspomnianego wcześniej czystego specyfiku. Zwykle należy wlać ich w siebie co najmniej kilka,  żeby wprowadzić się w „odpowiedni” nastrój (a to spory wydatek). Tym bardziej w czasie juwenaliów.

Markety to wielkie ułatwienie dla ludzi. Trudno wyobrazić sobie życie bez nich. To jednak nie tylko budzące śmiech oferty reklamowe. To także nowy sposób na życie dla wielu ludzi, którzy spędzają w różnego rodzaju centrach handlowych znaczną część czasu. To również irytujące klientów zaniedbania, czy może świadome działania jak np.: przekładanie cen i towarów tak, że trudno było ustalić właściwą, czytniki cen pokazujące inną wartość niż naliczana w kasach.

To wreszcie konkurencja dla małych lokalnych sklepów. Pamiętajmy, że ich istnienie jest dla nas – klientów – dobrodziejstwem. Są bowiem alternatywą dla zakupów w marketach. Gdyby ich nie było, odczulibyśmy to w naszych budżetach domowych.

Wróć