Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

WYBORY W MASKACH czyli WYZWOLENIE’2020

06-05-2020 21:14 | Autor: Wojciech Dąbrowski
Dramat w 3 aktach (z inspiracji Stanisława Wyspiańskiego). Rzecz dzieje się przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku.

AKT I

SCENA 1 (Konrad i Muza)

 

Konrad: „Idę z daleka, nie wiem, z raju czyli z piekła”

Chór: Czego żądasz?

Konrad: Gdzie Muza? Czyżby stąd uciekła?

Muza: Jestem tutaj, Konradzie.

Konrad: Witaj, Muzo boska.

Muza: Co cię do mnie sprowadza?

Konrad: Niepokój i troska.

Znów po trzydziestu latach poszła w las nauka,

Nadzieja w tym, że może wyzwolić nas sztuka.

Muza: Znowu wieszczysz upadek.

Konrad: Katastrofa blisko.

Muza: Konradzie! Musisz stworzyć nowe widowisko.

Wtedy naród się ocknie, zobaczy, zrozumie,

Że polskie ideały podeptano w tłumie.

Może wystawisz Dziady? Kordiana? Wesele?

Konrad: Dosyć martyrologii! Mamy jej zbyt wiele.

Znowu chocholi taniec? Bal u Senatora?

Muza: Wystaw coś współczesnego! Farsę o wyborach!

Konrad: To będzie raczej nowy narodowy dramat,

Kolejna klęska w dziejach, na honorze plama.

Ja teraz muszę stworzyć takie przedstawienie,

Żeby porwać Rodaków.

Muza: Może Wyzwolenie?

Konrad: Niezła myśl! Lecz co robić? Teatry zamknięte…

Działa cyrk, choć dla żartu zwany parlamentem,

Wystawiają spektakle teatralne trupy,

I co? Porównywani wszyscy są do Lupy.

Muza: Czas się z tego otrząsnąć. Dosyć tych badziewi!

Przydałby się Swinarski, Wajda, Hanuszkiewicz.

Konrad: Gdzie jest taki reżyser? Zwracam się z apelem:

Potrzebny jest przywódca! Kto stanie na czele?

Na razie wokół pusto. Jest Budka (z suflerem),

Ale trudno suflera nazwać reżyserem.

Muza: Może ogłosić casting?

Konrad: A Prezes pozwoli?

Wiesz, kogo on obsadzić chciałby w głównej roli?

On już wybrał. Zapewnia wikt i apanaże

Tylko tym, co budują Polskę jego marzeń.

Muza: Niektórzy protestują.

Konrad: Ale coraz rzadziej.

Muza: Ktoś musi! Nie ustępuj! Do boju, Konradzie!

 

SCENA 2 (Konrad i Reżyser)

 

Reżyser: Rozpoczynamy casting!

Konrad: Sukces murowany!

Reżyser: To zależy od tego, kto będzie wybrany.

Konrad: Przewiduję zwycięstwo.

Reżyser: Raczej będzie fiasko.

Jak wybrać, skoro wszyscy twarz zakryli maską?

Niektórzy nawet noszą naraz kilka masek

I ciągle je zmieniają, byleby tłuc kasę.

Tu nie chodzi o walkę z koronowirusem.

To zwyczaj polityków. Każdy ma pokusę,

By maskować obłudę, kłamstwo, hipokryzję.

Konrad: Nie wolno biernie czekać! Musimy mieć wizję!

Nie możemy się miotać od ściany do ściany.

Na politycznej scenie potrzebne są zmiany!

Reżyser: Co mam robić?

Konrad: Zacznijmy porządki na górze.

Raz na zawsze przegońmy wilki w owczej skórze.

Oni wszyscy od dawna zakładają maski!

Utracjusze, nieroby, władcy z bożej łaski,

Przebierańcy odziani w narodowe stroje,

Z gębą pełną frazesów, toczą wieczne boje,

Wzniosłe hasła wspierają fałszywą modlitwą,

Pozornie ideowi, a sprzyjają sitwom.

Społeczeństwo rozdarte, skłócone nawzajem,

Nie do wiary, co szajka zrobiła z tym z krajem.

Stop mowie nienawiści! Dość awantur, sporów!

Kogo dziś, do cholery, mamy do wyboru?

Dzisiaj liczą się czyny, a nie puste słowa.

Za mną! Rusz się, Polaku!

Reżyser: Konradzie, poprowadź!

 

AKT II

SCENA 3 (Konrad, Reżyser, Maska I)

 

Reżyser: Gong! Kurtyna! Na miejsca! Już role rozdane.

Konrad: Miał być zryw! Skąd ta cisza? Ludzie, co jest grane?

Przebrzmiał ostatni dzwonek, minęła dziewiąta,

A wy się gdzieś w milczeniu chowacie po kątach.

Gdzie są ci, którym losy Ojczyzny są drogie?

Nie ma dobrych aktorów? Kto na pierwszy ogień?

 

(wchodzi Maska I)

 

Reżyser: Rola pierwszoplanowa. Działacz starej daty,

Typowy paranoik, cechy psychopaty.

Jego specjalność: zemsta, intrygi i zdrada,

Oszust. Ale nie musi za nic odpowiadać,

Byle tylko potrafił pociągać za sznurki,

Dobrać sobie klakierów, co piszą laurki,

Umiał odwracać kota do góry ogonem,

Wcielał w życie pomysły, zwykle poronione.

Nie musi chodzić w masce. Stoi ponad prawem.

Jego to nie dotyczy, ale co ciekawe,

Masek nosi bez liku. I nie ma nadziei,

Żeby przestał je zmieniać. Wkłada po kolei:

Maskę zbawcy narodu, maskę demokraty…

Ojciec przed nim ostrzegał, lecz kto słuchał taty?

Przykleja sobie sztuczny uśmiech na billboardach,

A zaraz potem krzyczy o zdradzieckich mordach.

Kręci się wciąż przy żłobie i blisko ołtarzy.

Tchórz, lecz nikt go nie ruszy, bo kto się odważy?

Konrad: Ja z niego rezygnuję! Mogę wiele stracić.

Muszę się jak najprędzej pozbyć tej postaci.

 

SCENA 4 (Konrad, Reżyser, Maska II)

 

Reżyser: Zapraszamy na scenę teraz drugą z masek.

Konrad: Zawsze chodzi na pasku?

Reżyser: A wiesz, czyj to pasek?

Idzie karnie przy nodze, nie ma swego zdania,

Lecz ściśle wykonuje aktorskie zadania.

Spójrz! Posłuchaj, co mówi. Na wszystko się zgodzi,

Zwłaszcza łamanie prawa świetnie mu wychodzi.

Tu da nowe świadczenia, tu ulgę w podatkach,

Obiecuje, rozdaje. Idzie mu jak z płatka.

Konrad: Łże jak z nut! I do tego bez zmrużenia powiek.

Nawet się nie zająknie! Bez honoru człowiek.

Reżyser: Niech teraz zdejmie maskę, wpuszczę go w maliny,

Zobaczysz, jakie czasem stroi głupie miny.

Wtedy wszystko podpisze.

Konrad: To rzecz niesłychana!

Gdy słucha swego pana, klęczy na kolanach.

Reżyser: Ręka panu nie zadrży?

Maska II: Nigdy nie mam tremy.

Mam szansę?

Konrad: To nie przejdzie. Panu dziękujemy.

Doskonale pan zagrał rolę notariusza,

I niczym marionetka świetnie się porusza.

Lecz gdyby pan do głównej roli się załapał,

Łatwo można przewidzieć, że znów będzie klapa.

 

SCENA 5

(Konrad, Reżyser, asystent reżysera, Maski III, IV, V)

 

Reżyser: Kto następny? Zapraszam.

Asystent reżysera: Pani Małgorzata!

Reżyser: A gdzie Mistrz?

Maska III: Jest w Brukseli.

Konrad: A to wielka strata.

Przydałby się na miejscu, szkoda, że nie wraca,

Będzie nas po wyborach czekać ciężka praca.

Maska III: Ja się nadam!

Reżyser: Być może. Nie mamy pewności.

Program niezły, lecz przyznam, brak przebojowości.

Pani też dziękujemy, choć chciałbym bić brawo,

Lecz pani się na scenie porusza niemrawo.

Konrad: Stawiałem na kobietę. Jestem zawiedziony.

Asystent: To może będzie lepszy ten pan z lewej strony.

Maska IV: Chciałbym wystąpić w roli trojańskiego konia.

Czy do twarzy mi w wieńcu laurowym na skroniach?

Konrad: Podobny do… Apolla. Lecz czy to wystarczy?

Nie wiadomo czy wróci z tarczą czy na tarczy.

Reżyser: Mamy jeszcze w zanadrzu innych kandydatów?

Asystent: Jest jeden narodowiec od konfederatów.

Konrad: Jaka Konfederacja? Muszę to rozważyć.

Z kim będą się targować? To się źle kojarzy.

Reżyser: Widać młodzi chcą szefa co bez butów chodzi.

Głosują na… chłopaka, bo co im to szkodzi.

On sam wszedł w cudze buty, innym buty szyje,

Za to ma w sobie butę. Taki to pożyje!

Konrad: Co pan umie? Jak widzę, maska już włożona.

Maska V: Umiem krzyczeć na wiecach, marszach i stadionach,

Wiem jak wymownym gestem pięć piw się zamawia,

Więc mi granie patrioty trudności nie sprawia.

 

AKT III

SCENA 6 (Konrad, Reżyser, Maski VI, VII, Felicjan)

 

Reżyser: Sami marni statyści. Zostajemy z niczym.

Brak programów, pomysłów, tylko szmal się liczy.

Wszyscy nie są, niestety, bezinteresowni.

Czy jest ktoś, kto pomyślał w końcu o… widowni?

Chodzimy po manowcach jak zbłąkana owca.

Może by ostatecznie sięgnąć po ludowca?

Scena jest obrotowa. Łatwo tam się wkręci,

Chociaż trudno uwierzyć w jego szczere chęci.

Kto teraz do ogródka wrzucił nam ten kamyk?

Przyjdzie Godot, nie przyjdzie? Na co my czekamy?

Konrad: Jasny gwint! Co za szopka? Jacy kandydaci!

Granie z taką obsadą nam się nie opłaci.

Ciemność widzę. Niczego dobrego nie wróżę.

Mamy czekać dwa lata? Pięć? A może dłużej?

Wybaczcie, lecz nie łatwo zostać bohaterem.

Felicjan (głos z widowni): A niech was wszyscy diabli!

Konrad: Odwołać premierę!

Wiem, że Polska wciąż czeka na swego Konrada!

Miałem okryć się sławą, wyszedłem na dziada.

Skandowaliście imię czterdzieści i cztery!

A ja stoję przed wami jak cztery litery.

Inteligencjo! Działaj! Dlaczego się wahasz?

Skorzystam jak Holoubek z rady Himilsbacha.

Skoro nie ma nikogo, kto mógłby być wodzem,

Choć tego nie pochwalam, po prostu… odchodzę.

 

EPILOG

 

Konrad: „Sam już na wielkiej pustej scenie”.

Miało być w maju Wyzwolenie!

Wyszło jak zwykle. Wszystko minie,

Znów osaczyły nas Erynie,

Boginie zemsty, gniewu, kary.

A miał być sukces i fanfary.

Te z krwi zrodzone Uranosa,

Polakom znów utarły nosa.

Znów szatan będzie dzierżył ster.

Lecz Polski żal.

Chór: Na żer, na żer!

 

Koniec. Kurtyna i oklaski.

A politykom… spadły maski.

 

© MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)

Wróć