Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wszyscy jesteśmy sędziami...

23-06-2021 20:32 | Autor: Maciej Petruczenko
W tytule przypominam akurat hasło dawnej audycji w Telewizji Polskiej. Wtedy pokazanie jakiejś bulwersującej sprawy na antenie TV było jedyną możliwością odsłonięcia prawdy przed całym społeczeństwem. Dziś na szczęście jest nie tylko telewizja, lecz także Internet, są działające błyskawicznie media społecznościowe, więc osąd opinii publicznej da się uzyskać w mgnieniu oka. I przeciętny obywatel może raz-dwa ogłosić swój „wyrok” na Facebooku, Twitterze, Instagramie oraz wielu innych platformach. A skoro salą sądową jest obecnie niekończąca się przestrzeń wirtualna, to pomna swych praw obywatelka Krystyna Pawłowicz wybrała sobie dla ogłoszenia własnego osądu – poletko Twittera.

Panna Krysia – jeśli mi wolno ze staroświecką galanterią o niej tak się wyrazić – postanowiła tym razem być już nie tyle sędzią Trybunału Konstytucyjnego, ile arbitrem piłkarskim, dbającym o fair play i w obliczu spotkania Szwecja – Polska w obrębie mistrzostw Europy zaćwierkała następującym tekstem: „Szwedzi! Przed meczem zwróćcie Polsce zrabowany i wywożony flotyllami w czasie potopu ogrom naszego narodowego dziedzictwa, pamiątki i skarby, które przetrzymujecie” . A to stanowcze żądanie wzmocniła jeszcze mało zaszczytną dla Szwedów oceną: „Nic nie lepsi od pozostałych złodziei pamiątek narodowych”.

Jeśliby tym samym tokiem rozumowania posłużyli się odpowiednicy sędzi Pawłowicz w Niemczech, ani chybi przed ewentualnym meczem z Polską poprosiliby Roberta Lewandowskiego i spółkę o zwrot Szczecina i Wrocławia. A kto wie, czy nie upomnieliby się również o Gdańsk. Mecz z Litwą z kolei panna Krysia poprzedziłaby zapewne żądaniem zwrotu Wilna, a piłkarzom Ukrainy zasugerowałaby oddanie nam wprzódzi Lwowa. Kto wie zresztą, czy takich historycznych rozliczeń nie opłacałoby się przeprowadzić w większej skali na polu piłkarskim. Chcecie grać z nami, złodzieje, to najpierw oddajcie, coście bezprawnie zabrali! I kto wie, czy w meczu Polska -Czechy o Zaolzie nie padłby remis?

Swoją drogą, ciekawe to zjawisko, gdy w momencie piłkarskich mistrzostw cały kraj się mobilizuje, jakby chodziło o starcie militarne. Jako komentator sportowy jestem proszony przez różne radia i telewizje o wyprorokowanie wyniku ważnego meczu, również w wypadku petersburskiej konfrontacji Szwecja – Polska (bo Szwedom przypadła rola „gospodarza”) tego ode mnie żądano. Z patriotycznych pobudek nie przewiduję w takiej sytuacji innego wyniku niż korzystny dla nas. Czasem bezmyślne dęcie w narodowe surmy mnie zawstydza, ale jakże być pesymistą, gdy „Białe Orły” ruszają do boju? Na szczęście, lepsze jest takie patriotyczne poparcie na gruncie sportu, niż otwarta wrogość wobec innej nacji. Niech się wzajemne niechęci, uprzedzenia, urazy i obrazy zneutralizują w trakcie kopania piłki, a nie wtedy, gdy jeden naród wyprowadza przeciwko drugiemu armaty, rakiety i czołgi. Albo wali z grubej rury na Twitterze.

W moim przekonaniu akcję patriotki Krystyny Pawłowicz powinien wesprzeć były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, który – niczym błędny rycerz – trafił parę lat temu do nieistniejącego państwa San Escobar. Idąc za ciosem, można byłoby również to państwo postawić do pionu i zażądać, by natychmiast zwrócili nam, co zabrali. A przynajmniej zagrozić zerwaniem stosunków dyplomatycznych...

Wspominam o tym, iżby uświadomić czytelnikowi, że poczynania prominentnych postaci obecnego państwa polskiego to nie jest bynajmniej science fiction. Aż chce się powtórzyć strofy „Ody do młodości” Adama Mickiewicza: „Niech nad martwym wzlecę światem w rajską dziedzinę ułudy, kędy zapał tworzy cudy”...

Entuzjazmując się grą Roberta Lewandowskiego i jego partnerów w mistrzostwach Europy, pamiętajmy jednak, że z lokalnego punktu widzenia równie ważne są mecze na własnym podwórku. Wspominałem już o tym, że doszło do konfrontacji Polska kontra Warszawa, bowiem władze tej pierwszej zabrały na razie Szpital Południowy tej drugiej. Prawem kaduka. Przypuszczam więc, że – tak samo jak w wypadku meczu naszych piłkarzy ze Szwedami – pani sędzia Pawłowicz tupnie nogą, a nawet ostro gwizdnie i natychmiast zażąda zwrotu zagarniętego Warszawie mienia. Przecież zabór w obu sytuacjach – i tej w 1655, i tej w 2021 – był oczywiście bezpodstawny. A znając bezgraniczny obiektywizm pani sędzi, nie wątpię, iż ona za chwilę ostro poleci: Morawiecki, natychmiast oddaj Południowy Trzaskowskiemu. Tym bardziej, że i burmistrz Ursynowa Robert Kempa na to czeka. Kiedyś ursynowianie marzyli o tym szpitalu i mieli za złe pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, że zwleka z budową placówki. Kto mógł się wówczas spodziewać, że państwo polskie nagle państwu ursynowianom ten szpital wydrze?

Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Dlatego w czasach solidarnościowego zrywu społeczeństwa polskiego docenialiśmy poparcie papieża Jana Pawła II i całego polskiego Kościoła, który w tamtym czasie był wielkim przyjacielem „Solidarności” i nawet ostatni lider PRL Wojciech Jaruzelski zadbał na koniec, by tę instytucję majątkowo wynagrodzić, poczynając od zwrotu mienia zabranego jej przez komunę. Jak chwalący biednych, a ganiący bogatych Kościół tę furtkę wykorzystał, ujawnia wstrząsający reportaż Zbigniewa Borka w tygodniku „Polityka” (nr 23 z br.). Otóż ten nasz solidarnościowy przyjaciel, odebrał przez minione 32 lata nie tylko to, co mu, zabrano, ale bezceremonialnie zagarnął olbrzymią połać cudzego mienia. W tym na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Na Ursynowie, znaczny grunt pod Kopą Cwila przyznała Archidiecezji Warszawskiej w drodze – na pozór równoprawnej wymiany – Rada Warszawy. Dlaczego Archidiecezja ma być właścicielem centralnej części ursynowskiej agory, nikt nie zrozumie. Mam zatem nadzieję, że najporządniejszy hierarcha w łonie Episkopatu Polskiego, ks. kardynał Kazimierz Nycz zdecyduje się , by przywrócić status quo ante...

Wróć