Przystanęła Zosia w parku przy sadzawce.
– Siądę sobie i odpocznę na tej ławce.
Jest tak pięknie, lepiej siedzieć tu, niż w szkole.
Nagle łapie się za głowę: Ja p…!
Szedł akurat tą alejką syn sąsiada.
– Co za słowa! Pannie kląć tak nie wypada!
Co się stało?
– Usiądź przy mnie, to ci powiem.
– K… m…! – zawołał już po pierwszym słowie.
Oburzyła się staruszka przy fontannie.
– Jak śmiesz, chłopcze, takie rzeczy mówić pannie!
Siadła obok. On coś szepnął jej do ucha.
– Niech szlag trafi! – babcia w krzyk, choć była głucha.
Podszedł dziadek. Miał maniery, jak należy.
– Jak ci nie wstyd! – rzekł do babci. – Przy młodzieży?
– Siadaj, stary! Sam przeczytaj, gdy ja wstanę.
– Jasny gwint! Cholera! Świeżo malowane.
© MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)