Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wiosenne ścieżki Dolinki Służewskiej

20-04-2022 20:56 | Autor: Bogusław Lasocki
Park Dolinka Służewska, zlokalizowany pomiędzy ulicą Puławską i Aleją Wilanowską, jest jednym z unikatowych przyrodniczych miejsc w Warszawie . Wraz z przepływającym Potokiem Służewieckim tworzy bogaty ekosystem, zamieszkiwany przez liczne gatunki roślin, ptaków i ssaków. Wśród tych ostatnich niewątpliwą atrakcją są bobry - największe gryzonie w Europie, które już od jakiegoś czasu zadomowiły się w stawkach Dolinki Służewskiej.

Popularyzację walorów przyrodniczych Dolinki wspiera Służewski Dom Kultury wraz z grupą specjalistów prowadzących spacery dla zainteresowanych mieszkańców i organizując tematyczne wystawy.

Na ścieżkach bobrów

Pod hasłem "Śladami bobrów Dolinki Służewskiej" spacer w przedświąteczną sobotę poprowadził Roman Głodowski, prezes i założyciel Stowarzyszenia Nasz Bóbr. Od miejsca zbiórki przy Służewskim Domu Kultury, ponad 50-osobowa grupa miłośników natury musiała przejść kilkusetmetrowy odcinek w kierunku trzech połączonych wąskimi ciekami stawów - pomiędzy "przedłużeniem" osi ul. Rosoła i Nowoursynowską. Właśnie te zbiorniki na terenie Dolinki upodobały sobie bobry. - Kilkaset lat temu bobry występowały bardzo powszechnie - opowiadał Roman Głodowski. - Ludzie wykorzystywali praktycznie każdą część jego ciała, zwłaszcza futro, a tłuszcz do celów leczniczych. Bobry zajmowały rozległe obszary w dzikich ostępach, budowały swoje tamy i rozlewiska. Jednak w miarę rozwoju społeczeństwa i zapotrzebowania na tereny, środowisko naturalne było coraz bardziej meliorowane, wybetonowane, osuszane, uniemożliwiając ich egzystencję. Doszło do tego, że gdy kręcono film „Krzyżacy” ze słynną sceną polowania na bobra, zwierzę na potrzeby filmu znaleziono dopiero gdzieś w odległym gdańskim rezerwacie. W tej chwili sytuacja jest już na szczęście inna. Bobry występują w większości rzek, ale również w połączonych z nimi rozlicznych ciekach i rowach melioracyjnych - wyjaśniał Roman Głodowski.

Pożywienie bobrów to głównie młode gałązki drzew rosnących nad wodą. Żeby je pozyskać w odpowiedniej ilości, gryzonie te "ścinają" drzewa, obgryzając je wokół pnia w charakterystyczny sposób, aż drzewo pochyli się i upadnie. Drzewa i gałęzie są im również potrzebne, by budować tamy przegradzające przepływ wody, powodując jej spiętrzanie i powstawanie rozlewisk – oraz do budowy żeremi. Żeremia to przemyślne konstrukcje ochronne, takie specyficzne bobrze domki, zbudowane z gałęzi, miękkiej roślinności i mułu. Do ich wnętrza bobry dostają się wejściem umieszczonym pod wodą. Na zewnątrz, nad wodę, mniej lub bardziej wystają gałęzie tworzące dachy żeremi, przez które do wnętrza dociera powietrze. Zwykle zimą poziom wody jest najniższy i wtedy bobrowe domki są najbardziej widoczne. W lecie bobry mają większe możliwości regulowania poziomu wody i żeremia są mniej widoczne. Jednak na terenie Dolinki Służewskie, ze względu na ograniczone możliwości regulowania tamami poziomu wody, bobry mieszkają w zimnych jamach, do których wejścia znajdują się pod powierzchnią wody.

Bobry są znakomitymi inżynierami i nawet gdy nie budują żeremi, ich praca jest bardzo przemyślana. Wiedzą jak nadgryzać pień, by drzewo upadło w odpowiednią stronę, nie robiąc im przy okazji krzywdy. Właśnie pierwszy spośród trzech staw - na wysokości ul. Rosoła - jest specyficzną jadłodajnią bobrzą. W zadrzewionej części spora ilość drzew jest ścięta ostrymi jak stolarskie dłuta zębami bobrów. - Tutaj bobry nie mieszkają - mówił Roman Głodowski. - One przychodzą najeść się i po gałązki na zapas. Przepływają potem przez kolejny staw do tego bliżej Nowoursynowskiej. I tam mają swoje główne siedlisko - opowiadał Głodowski.

I faktycznie, drugi staw obrośnięty trzciną, z usuniętymi (przez ludzi) drzewami, mógł pełnić wyłącznie funkcję komunikacyjną. Dopiero ostatni staw, wydłużony i największy, sięgający prawie ulicy Nowoursynowskiej, zapewniał sporą powierzchnię wzbudzającą chęć zamieszkania przez bobry. - Obecnie mieszkają tu już trzy rodziny bobrze - wyjaśniał Roman Głodowski. - Ale w ubiegłym roku była tylko jedna rodzina. szczęśliwie miot udało się wyprowadzić, pojawiły się jakieś nowe osobniki i liczebność powiększyła się - mówił Głodowski. W zadrzewionej części, od strony oddzielonej wałem zimnym i zaroślami ruchliwej Doliny Służewieckiej, obecność bobrów była wyraźnie widoczna. Jednak tylko kilka drzew było znacznie ponadgryzanych, gdyż pozostałe sąsiadujące bezpośrednio w wodą były zabezpieczone mocną siatką ogrodzeniową. Zapewniło to stan względnej równowagi. Jako pożywienie i na potrzeby budowy własnych konstrukcji bobry pozyskują gałęzie z rejonu pierwszego stawku, nie niszcząc zadrzewienia w miejscu siedliska.

Bóbr – szkodnik czy przyjaciel?

W miarę postępowania intensyfikacji rolnictwa, kurczyły się tereny niezależnego bytowania bobrów. Natomiast na terenach względnie wspólnych (to znaczy, że bobry były tam na tyle uparte, że jeszcze nie dały się wypędzić...) co chwila pojawiały się kolizje. Bobry budowały tamy i wzrastający poziom wody powodował lokalne podtopienia. Rolnicy niszczyli tamy, bobry odbudowywały je ponownie. Na dodatek do budowy tam potrzebne były drzewa, które bez problemów bobry "dostosowywały" do swoich potrzeb, ogołacając niekiedy zaledwie w ciągu kilku lat spore tereny. Wystarczyło to, że okrzyknąć bobry szkodnikami i sukcesywnie zabijać, a przynajmniej niszczyć ich siedliska. Jednak wkrótce zaczynały się kolejne problemy. Gdzie wśród meandrujących rzeczek pojawiały się bobrze tamy i rozlewiska, po ich likwidacji i wyprostowaniu zakoli, zaczęły się powodzie, które powodowały sumarycznie dużo większe straty niż obecność bobrów. Krótkowzroczni decydenci rolni nie brali pod uwagę, że bobrze tereny skutecznie pełnią funkcję retencyjną, zapewniając niekiedy całkowite wchłonięcie sezonowych przyborów wody.

Również niszczenie drzewostanu przez bobry jest mitem. Owszem, gryzonie te żywią się młodymi gałęziami, potrzebują również jako budulec do tam. Jednak przyroda jest na tyle mądra, że potrafi lepiej niż ludzie bilansować przyrost populacji zwierzęcej i możliwości regeneracyjne drzew. Gdzie jest mało drzew, bobry po prostu nie pojawią się. Tym bardziej, że do swoich konstrukcji budowlanych wykorzystują tylko nowo ścięte gałęzie. Jeśli z jakichś powodów tama czy żeremia ulegną zniszczeniu, starego budulca już nie wykorzystują. Nic dziwnego, że w miejscach, gdzie rolnicy próbując walczyć z bobrami, niszczą im tamy, bardzo szybko znika zadrzewienie. Nie niszczone tamy i żeremia spokojnie wytrzymają kilka sezonów. Ale po zniszczeniu potrzebny jest nowy budulec. Kto więc jest winny? Oczywiście bobry...

W Dolince bobry mają się dobrze, póki człowiek im nie przeszkodzi. Miejmy nadzieję, że nic się zmieni. Daje to nam szansę pięknych spacerów, przyglądania się naturze. A jeśli szczęście dopisze i będziemy zachowywać się cicho, to czasem przed wieczorem, może nawet w ciągu dnia, uda się zaobserwować te urocze zwierzaki. Wtedy najlepiej przystanąć, patrzeć, nie zbliżać się. I pilnować własnych rewirów. Na szczęście bobry nie mają naturalnych wrogów (poza ludźmi...). A nawet gdy wyjdą poza wodę, psy niech trzymają się z daleka. Z bobrzymi zębami nie mają szans, poszkodowanym zawsze będzie pies. To tak ku przestrodze właścicieli.

Ptasie spacery nad Potokiem Służewieckim

Już do tradycji od szeregu lat należą "Ptasie spacery", organizowane przez Służewski Dom Kultury, Warszawską Grupę Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków i Wspólny Ogród SDK. Spacer zrealizowany w przedświąteczną niedzielę poświęcony było wiosennym ptakom Dolinki. Jak zwykle przybyła ponad pięćdziesięcio osobowa grupa miłośników ornitologii i wspólnego spędzania czasu na łonie natury. Spacer jak zazwyczaj prowadził Sławomir Kasjaniuk - ornitolog-amator, członek i wolontariusz Warszawskiej Grupy OTOP, organizator i przewodnik spacerów przyrodniczych i ornitologicznych po Warszawie oraz Kampinoskim Parku Narodowym.

Unikatowy korytarz ekologiczny

Dolinka Służewska będąc pozostałości starorzecza Wisły, jest funkcjonującym korytarzem ekologicznym. Jako dolina pierwotnie polodowcowa, stała się ciągiem migracyjnym dla różnych gatunków roślin, grzybów i zwierząt - ssaków, ptaków, płazów, które przemieszczają się pomiędzy obszarami chronionymi Wilanowa poprzez Gucin Gaj aż do terenów zielonych Wyścigów Konnych. Jest to jedna z najlepiej zachowanych dolin rzecznych w Warszawie. Ten park, jeśli chodzi o formę, ukształtowanie, roślinność i faunę jest prawdziwym unikatem w skali miasta.

- Bogactwo przyrodnicze Dolinki jest bardzo dobrze przebadane - mówił Sławomir Kasjaniuk, przyrodnik i ekspert, zaangażowany w ochronę natury oraz działalność edukacyjną na rzecz przyrody. - W latach 2015 i 2016 prowadzono tu badania ornitologiczne i stwierdzono występowanie 33 gatunków ptaków lęgowych, mających tutaj gniazda i wyprowadzających młode. Gatunków tych przybywa, obecnie około 40. Jest to bardzo wysoki wynik, ponieważ wcześniejsze badania ornitologiczne wykazały, że w warszawskich parkach gniazduje od 17 do 41 gatunków. W bardzo bogatym terytorialnie i przyrodniczo Parku Skaryszewskim gniazduje 37 gatunków, Pole Mokotowskie - 36 gatunków. Wynik Dolinki - znacznie mniejszej i bardzo wąskiej - ukazuje, że jest ona ewenementem i perełką przyrodniczą w skali całej Warszawy. Dlatego też obszar Dolinki jest pod ochroną, wchodząc w skład Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu - wyjaśniał Sławomir Kasjaniuk.

Niedzielny spacer jak zwykle pozostawił dużo satysfakcji uczestnikom. Pogoda dopisała, również ptaków było sporo. Wśród ponaddwugodzinnej wędrówki można było naliczyć blisko dwadzieścia gatunków, nie tylko częściej spotykanych jak kawki, wrony siwe, sroki czy sikory i mazurki. Pojawiła się sójka, całkiem blisko było słychać dzięcioła, dzwońce a wśród wyższych gałęzi drzew wyraźnie słyszany był pełzacz ogrodowy. W stadku kilku kwiczołów, wyszukujących w trawie dżdżownic, pojawił się nawet droździk, którego na co dzień nie jest łatwo zaobserwować. No i oczywiście sporo ptaków wodnych z wszędobylskimi krzyżówkami, łyskami i rybitwami. W sumie było bardzo uroczo i przyjemnie.

Natomiast kolejny spacer, zaplanowany na 8 maja poświęcony będzie warszawskim ptakom krukowatym - wronom, gawronom, kawkom, srokom, sójkom i innym. Nie oznacza to, że nie pojawią się inne ptaki i wątki. Specyfiką spacerów jest nieprzewidywalność kogo i co tym razem spotkamy. Dlatego warto starać się przychodzić. Zresztą spacery mają już całkiem liczną grupę stałych bywalców, którzy spotykając się w miarę regularnie, mają szansę pogłębić wiedzę na temat przyrody.

Wróć