Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Winda przy Kopie Cwila

04-04-2018 22:18 | Autor: Maciej Petruczenko
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma – powiedziało sobie 6 rodzin mieszkających przy Nutki 3/5, zakładając własnymi siłami windę.

Pod wspomnianym adresem dobrze się trzyma przylegający do Kopy Cwila czteropiętrowy budynek mieszkalny z wielkiej płyty, który w momencie oddania do użytku w 1977 roku mógł być nazywany – wedle dzisiejszej nomenklatury – apartamentowcem. Zamieszkali tam między innymi znani dziennikarze, artyści, a także sam projektant Ursynowa Północnego – prof. Marek Budzyński. W budynku mieściła się początkowo osiedlowa świetlica, w której można było chociażby pograć w ping-ponga, a później ów lokal stał się siedzibą ogniska TKKF (Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej) Ursynów.

Minęła ponad 40 lat i na Nutki 3/5 po części zmienili się lokatorzy, wielu pionierów z 1977 roku jednak nadal tam mieszka i z uwagi na wiek – a w wypadku niektórych również niepełnosprawność fizyczną – coraz trudniej im wspinać się na czwarte piętro, jeśli akurat tak wysoko mieszkają. Okazało się wszakże, że ursynowska inteligencja nie w ciemię bita i głowy myślą. A najlepiej pomyślał tam wieloletni dziennikarz sportowy Telewizji Polskiej Janusz Pichlak, który wystąpił z pomysłem założenia windy o specyficznej konstrukcji.

– Początkowo zaproponowałem, żeby ze względów ekonomicznych pozakładać takie urządzenia we wszystkich klatkach czteropiętrowych spółdzielni Koński Jar - Nutki, bo chciałem, żebyśmy powtórzyli dobre doświadczenie spółdzielców osiedla Kamionek. Niestety, ta propozycja została w KJN odrzucona. Wobec tego – wraz ze współmieszkańcami Nutki 3/5 zdecydowaliśmy się na założenie windy własnymi siłami tylko w naszej klatce. Oczywiście, musiała to być winda zainstalowana na zewnątrz budynku, bo inne rozwiązanie nie wchodziło w grę – wyjaśnia Janusz Pichlak, zaznaczając, że choć blisko 200 tysięcy złotych na całe przedsięwzięcie wyłożyło owe sześć rodzin, ze względów formalnych inwestorem musiała być spółdzielnia KJN.

– Od strony architektonicznej projekt opracował jeden z mieszkańców, inż. Aleksander Kałasa, a w roli inspektora nadzoru budowlanego wystąpił inny inżynier – Stanisław Sosnowski. Ja sam pełniłem w tym przedsięwzięciu rolę sekretarza grupy inicjatywnej, no i wszystko nam się udało, a po blisko dwóch latach użytkowania windy jesteśmy z tego urządzenia bardzo zadowoleni, mimo że ostatnie pół piętra trzeba przedreptać na własnych nogach ośmioma stopniami schodów – tłumaczy pomysłodawca zainstalowania windy, podkreślając, że punktem wyjścia w sąsiedzkim działaniu była zgoda współlokatorów i wspólna chęć podniesienia standardu zamieszkania. Co najważniejsze zaś, winda weszła do majątku spółdzielczego, więc sześć rodzin przysporzyło mienia nie tylko sobie.

– W związku z instalacją tego urządzenia napotkaliśmy mnóstwo przeszkód o charakterze formalnym, bo z powodu niechlujstwa urzędników z czasów PRL dozwolony obszar zabudowy biegnie u nas nawet po linii balkonów – mówi Grzegorz Adamczyk, prezes zarządu spółdzielni Mieszkaniowej Koński Jar - Nutki. – Winda pod numerem 3/5 jest w zasadzie platformą dla osób niepełnosprawnych i dlatego część funduszy udało się odzyskać z PFRON. Oczywiście, na co dzień mieszkańcy korzystający z windy muszą ponosić koszty eksploatacji i konserwacji urządzenia. Na jedną rodzinę wypada po kilkadziesiąt złotych miesięcznie – informuje prezes Adamczyk. Najważniejsze zaś, że mieszkańcy – zamiast czekać na mannę z nieba – sami wzięli swoje sprawy w swoje ręce, no i jest pozytywny efekt. Inni spółdzielcy mogą brać przykład z tych z Nutki. W jedności siła.

Wróć