Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wierzyć fachowcom, a nie politykom

02-02-2022 21:55 | Autor: Tadeusz Porębski
Siedzę w domu, zadaję sam sobie pytania i sam sobie próbuję udzielić na nie odpowiedzi. Czy faktycznie mamy do czynienia z globalną pandemią wywołaną przez wirus Corona oraz jego kolejne mutacje? Odpowiedź brzmi – tak. Jaki to rodzaj choroby? To rodzaj grypy, choroby zakaźnej o podłożu wirusowym, atakującej drogi oddechowe. Czy jest ona wysoce śmiertelna wśród osób zdrowych? Nie. Czy jest zagrożeniem dla życia osób przewlekle chorych? Przede wszystkim dla pacjentów z chorobami układu oddechowego i nowotworowymi. Czy powszechne szczepienia mają wpływ na jej zwalczenie? To w 100 procentach pewne. Czy pandemia niesie ze sobą zagrożenie dla ludzkości? W żadnym wypadku (ogółem 355 mln przypadków i 5,6 mln zgonów, czyli tylko około 1,6 proc. W Polsce 3,55 mln – 104 tys. zgonów).

Na dwa ostatnie pytania nie znalazłem odpowiedzi. Pierwsze: co to za grypa, skoro miliony osób przechodzą ją w sposób bezobjawowy? Nie jestem w stanie pojąć tego rodzaju figury medycznej. Pytanie drugie: jak mam rozumieć to, że w okresie radykalnego wzrostu zakażeń wirusem (we Francji ostatnio aż 464.769 przypadków zakażenia w ciągu doby) pan Hans Kluge, nie byle kto, bo europejski dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która przez 2 lata nakręcała spiralę strachu, stwierdza ni z gruszki, ni z pietruszki, tu cytat: „Wariant Omikron przeniósł pandemię Covid-19 w nową fazę i może doprowadzić do jej zakończenia w Europie. Przewidujemy, że przed powrotem Covid-19 pod koniec roku będzie okres spokoju, ale niekoniecznie oznacza to powrót pandemii”.

Konia z rzędem temu, kto zrozumie, o co w całej tej pandemicznej układance chodzi. Poziom niebezpieczeństwa dla europejskiej populacji wzrasta, czy spada? Z jednej strony wydaje się, że wzrasta wraz z radykalnym wzrostem zakażeń, z drugiej jednak strony europejski dyrektor WHO uspokaja, ogłaszając bliski koniec pandemii. Kompletnie zgłupiałem.

Co do pytania pierwszego. Na każdej płaszczyźnie moich rozważań staram się kierować logiką. Dlatego z tym „bezobjawowym” Covid-19, inaczej – „bezobjawową” grypą, coś mi nie pasuje. Wszak tradycyjna jesienna grypa, która nas rokrocznie nawiedza i jakoś nie wywołuje globalnej sraczki (tzw. lockdown), to łamanie w kościach, podwyższona temperatura i bezwzględnie pierzyna na kilka dni. Po prostu, nie da się inaczej. A tu nagle grypa bez objawów. Jeśli dostałem wirusa i nie czuję żadnych objawów, to jestem chory, czy nie? Jaka jest różnica między osobą zakażoną a chorą? Większość ludzi na naszym globie gości na stałe w swoich organizmach wirusa o nazwie Herpes simplex, wywołującego tzw. opryszczkę, ale często także zapalenie opon mózgowych. Po przemieszczeniu się do zwojów nerwowych wirus pozostaje w nich uśpiony, by pod wpływem rozmaitych czynników reaktywować się. Zatem, czy miliardy posiadaczy wirusa Herpes to są chorzy, czy tylko zakażeni?

W mediach polskich i światowych jakoś pomija się prezentowanie statystyk. Wszak statystyki nie kłamią, to goła prawda, ale media niby szukają prawdy, a kiedy ją znajdą, często decydują się na ukrywanie jej przed społeczeństwem, bo obawiają się utraty gruntu niezbędnego do systematycznego nakręcania spirali sensacji o rzekomym zagrożeniu, rzucania w przestrzeń publiczną tzw. newsów, etc. Obserwowałem zakażenia w Polsce od ostatniej niedzieli do wtorku włącznie, liczba zakażeń rosła, ale liczba zgonów zdecydowanie malała. Było ich już ponad 700 i z medialnych doniesień powiało grozą. Ale w minioną niedzielę poinformowano, że poprzedniego dnia wykonano 111 tys. testów (to sporo jak na Polskę) i wykryto 34 tys. zakażonych oraz stwierdzono 29 zgonów. W poniedziałek doniesiono o wykonaniu 84 tys. testów, 29 tys. zakażonych oraz tylko dwóch ofiarach śmiertelnych. Wtorek zaś przyniósł 37 tys. zakażeń po wykonaniu 142 tys. testów i 63 zgony spowodowane wyłącznie przez Covid-19 oraz 252 w wyniku chorób współistniejących. Natomiast środa to 53 tys. zakażonych i 62 zgony wyłącznie z powodu Covid-19 oraz 214 z powodu chorób współistniejących. Mimo radykalnego wzrostu zakażeń liczba zgonów z powodu Covid-19 systematycznie maleje, a już na pewno się nie zwiększa.

Podawane w mediach liczby zakażeń nie robią już na ludziach wielkiego wrażenia. Dlaczego? Ponieważ gwałtowny wzrost liczby zakażeń nie powoduje wzrostu liczby zgonów, a wprost przeciwnie – śmiertelność systematycznie spada. Pan Kluge, którego nazwisko kojarzy się z mądrością, ujawnił mądrość, którą baczni obserwatorzy pandemii dostrzegli znacznie wcześniej: „Nie lękajcie się, ten wirus nie jest groźny, wkrótce zarazi się nim nawet 60 proc. Europejczyków i osiągniemy tzw. odporność zbiorową. Również dzięki szczepionkom”. Na słowa płynące wprost ze źródła jako pierwsza zareagowała Irlandia, która 22 stycznia zniosła niemal wszystkie restrykcje covidowe. Tamtejszy rząd uznał dalsze utrzymywanie obostrzeń za niepotrzebne. W ślad za Irlandią poszła Wielka Brytania. Od 27 stycznia nie będzie już obowiązywał nakaz noszenia masek ochronnych w miejscach publicznych, w tym w budynkach, nie będą również obowiązywać paszporty sanitarne. Zniesiony zostanie także obowiązek izolacji dla osób chorych. W dniu ogłoszenia końca obostrzeń w Wielkiej Brytanii wykryto ponad 100 tys. przypadków zakażeń.

Jak interpretować deklarację pana Hansa Kluge? Moi drodzy Europejczycy, w dobie ułatwień w podróżowaniu nie ma sposobu na ochronę przed wirusem Corona, Delta, Omikron czy kolejnym mutantem. Musi zakazić się ponad 60 proc. populacji, byśmy mogli osiągnąć tzw. odporność stadną, która zamknie wirusowi kanały transmisji. Wysoki poziom zaszczepień dodatkowo przyczyni się do jego unicestwienia. W ten sposób Kluge i WHO przyznali niejako rację totalnie krytykowanemu w 2020 r. głównemu epidemiologowi Szwecji, Andersowi Tegnellowi, który na łamach prestiżowego dziennika "Financial Times", porównał wprowadzone na świecie radykalne obostrzenia do polowania na muchy za pomocą młotka. On i jego współpracownicy założyli, że przez długi czas przyjdzie im walczyć z pandemią, dlatego należy skupić się przede wszystkim na zbudowaniu odpowiednich systemów. Facet słusznie wywodził, że nie można w nieskończoność zamykać i otwierać szkół, restauracji oraz innych miejsc, w których pracują ludzie. Przez cały czas trwania pandemii w Szwecji otwartych było większość przedsiębiorstw, restauracji, barów i szkół.

Na początku pandemii Tegnella oskarżano o to, że brak blokady spowodowany jest chęcią osiągnięcia przez społeczeństwo odporności zbiorowej. I tu niespodzianka, bo epidemiolog wielokrotnie temu zaprzeczał, powtarzając, że odporność części populacji jest jedynie skutkiem ubocznym polityki prowadzonej w walce z koronawirusem. Przyznał jednak, że odporność może powodować spadek liczby zakażeń i przede wszystkim zgonów. I tak się stało. Podejście do walki z epidemią w Szwecji związane jest w dużej mierze z nietypowym dla innych krajów zarządzaniem w państwie. To nie politycy podejmują tam ważne decyzje, lecz szwedzkie agencje, które nie są związane z żadnym partyjnym ugrupowaniem. Dzięki temu decyzje podejmują ludzie kompetentni, na podstawie najlepszej dostępnej wiedzy. W praktyce oznacza to, że szwedzka agencja zdrowia publicznego miała decydujący głos w sprawie ustalenia strategii walki z Covid-19, a rząd przyjął założenia strategii bez zadawania zbędnych pytań. W naszym kraju jest to nie do pomyślenia.

Anders Tegnell to przykład niezależnego zawodowca, posiadającego własną koncepcję walki z pandemią i niezachwianie wierzącego w jej skuteczność. Tego gościa wpierw uznano za geniusza, potem obwiniano o śmierć na Covid-19 prawie 16 tysięcy Szwedów, co jest liczbą niewielką jak na ponad 10,5-milionową populację, by dziś triumfalnie ogłosić, że Anders Tegnell, główny epidemiolog Szwecji, znowu wrócił do łask, ponieważ zaproponowana przez niego strategia walki z pandemią okazała się lepsza niż w wielu innych krajach. Powtarzam zatem za panami Klugem oraz Tegnellem: Rodacy, szczepcie się masowo, bo to klucz w walce z każdą pandemią, ale egzystujcie jak dawniej, bawcie się, odwiedzajcie wzajemnie, tyle że myjcie dłonie częściej niż zwykle, odpowiednio się odżywiajcie i dbajcie o higienę oraz kondycję fizyczną. Jakoś tym razem wierzę WHO, która ustami pana Hansa Kluge wieszczy rychły koniec pandemii.

Wróć