Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wielki sport w Warszawie – tylko wspomnienia...

17-02-2021 21:39 | Autor: Maciej Petruczenko
Kapituła Plebiscytu na Najlepszych Sportowców Warszawy powzięła słuszną decyzję, by nie wyłaniać dziesiątki najlepszych w 2020 roku, w którym pandemia koronawirusa w ogromnym stopniu sparaliżowała system imprez (szczegóły na str. 13). Prawdę mówiąc jednak, trudno nie zauważyć, że w sporcie stołecznym od pewnego czasu prawie już nie ma gwiazd, nie ma wielkich faworytów, na których głosowałaby publiczność.

Trzykrotny zwycięzca Plebiscytu, nasz sąsiad z Ursynowa, chlubiący się dwoma złotymi medalami olimpijskimi kulomiot Tomasz Majewski już zakończył sportową karierę i powierzono mu szefostwo plebiscytowej kapituły. Sześciokrotnie wybrana najlepszą sportsmenką Warszawy królowa rzutu młotem Anita Włodarczyk opuściła stołeczną Skrę i reprezentuje teraz AZS AWF Katowice. Trzeci gwiazdor lekkoatletyki mieszkający w Warszawie – Piotr Małachowski – od dawna jest członkiem Śląska Wrocław i nie uwzględnia się go w stołecznym plebiscycie. Piąta na 800 m w Igrzyskach Olimpijskich 2016 w Rio de Janeiro Joanna Jóźwik, była zawodniczka AZS AWF Warszawa – tak samo jak Anita Włodarczyk – przeniosła się do chlebodajnego AZS AWF Katowice. Inna sprawa, że Joanna nie jest odkryciem sportu warszawskiego, zresztą tak samo jako Majewski i Małachowski.

Niemniej, widać już aż nadto wyraźnie, że Warszawa przestała być magnesem, przyciągającym czołowych sportowców. Dobrze więc, że przynajmniej drużyna siatkarzy Vervy Orlen Paliwa spisuje się w PlusLidze prawie tak samo dobrze, jak kiedyś w I lidze jej wielcy poprzednicy – AZS AWF i Legia Warszawa, kolekcjonujący tytuły mistrzów Polski. Kiedyś oklaskiwaliśmy asów tych drużyn – Edwarda Skorka, Zdzisława Ambroziaka, Huberta Wagnera, Wojciecha Rutkowskiego, a dziś bijemy brawo grającym w Vervie trzem mistrzom świata – Piotrowi Nowakowskiemu, Andrzejowi Wronie i Arturowi Szalpukowi. W wymiarze plebiscytowym szczególnie mili sercom warszawiaków, a zwłaszcza ursynowian, powinni być dwaj pierwsi, ponieważ to wychowankowie wspaniałego klubu Metro z ul. Hirszfelda. Jeśli więc plebiscyt za rok 2020 miałby się jednak odbyć, to ja akurat głosowałbym przede wszystkim na nich.

Ale cóż, siatkówka w naszym mieście pozostaje wyraźnie w cieniu piłki nożnej. Kiedyś Warszawa miała trzy drużyny w najwyższej klasie rozgrywek – Polonię, Gwardię i Legię, później były Legia i Gwardia, następnie Legia i Polonia, a teraz w Ekstraklasie pozostaje już tylko Legia, chlubiąca się tytułem mistrza Polski, lecz kompromitująca się w międzynarodowych rozgrywkach pucharowych. Przegrywa bowiem ostatnio dosłownie z byle kim. I szczerze mówiąc, serdecznie żal mi prezesa piłkarskiej Legii Dariusza Mioduskiego, inwestującego w drużynę zarówno pieniądze, jak i uczucia. Bo pewnie ten świetnie wykształcony Polak i utalentowany biznesmen wciąż jeszcze nie wie, jak niewydolny jest system szkolenia piłkarskiego w Polsce, głównie marnujący największe talenty. Sam Mioduski zaufał nominalnym piłkarskim autorytetom i srodze się na tym przejechał. Ale wygląda na to, że wreszcie dostrzegł, w czym rzecz i ukochana przez niego Legia coś wreszcie zdziała na europejskiej arenie. Klub ten w ostatnich latach był bliski Ursynowowi, bo właśnie w tej dzielnicy mieszkali najlepsi jego gracze. Mioduski może – mimo wszystko – cieszyć się z tytułów mistrza Polski, zdobywanych przez Legię i z tego, że za czasów jego prezesury nareszcie zanikły kibicowskie burdy. Wszysto to jednak za mało, by piłkarska Legia w pełni odzyskała zaufanie warszawskich sympatyków, którzy pamiętają występy Lucjana Brychczego, Bernarda Blauta, Kazimierza Deyny, Roberta Gadochy...

Trudno nie zżymać się na myśl, że Warszawa zainwestowała bodaj 450 nln złotych w nowy stadion przy ul. Łazienkowskiej, pochopnie zwany stadionem Legii, bo w sensie prawnym to obiekt miejski. Stolica Polski ma w zamian – zamiast dobrej międzynarodowej promocji – tylko jeden wielki wstyd, bo już coraz trudniej znaleźć w Europie drużynę, która nie byłaby w stanie wygrać z Legią. Wiele osób dziwi się, że nie tylko piłkarska Legia ma kłopoty, bo na tle całego kraju coraz wyraźniej widać, że stolica Polski schodzi w ogóle w sporcie wyczynowym do roli pariasa.

Dodatkowym czynnikiem dobijającym stało się to, że dopóki w Warszawie rządzi Platforma Obywatelska (z przydatkami), a w skali całego państwa – PiS, nie ma mowy o współdziałaniu tych dwu ugrupowań na gruncie sportu i np. trudno liczyć, by państwo dołożyło zwyczajowe 50 procent do zapłaty za zmodernizowany stadion lekkoatletyczny Skry, bez którego stołeczna lekkoatletyka jest jak ryba bez wody. Jawnym tego dowodem było skontrowanie przez PiS opracowanego jeszcze w kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO) projektu zbudowania nowoczesnego stadionu przy Wawelskiej. Tylko czy pragnącą trenować lekkoatletykę młodzież warszawską obchodzą tego rodzaju polityczne spory? Młodzież rwie się do sportu, tymczasem jednak w wielu dyscyplinach trudno nawet o jakie takie miejsce do treningu.

Dawnymi laty Warszawa była największym zagłębiem sportowych talentów w Polsce. Wzorcowym przykładem wielkiej kariery stał się np. rdzenny warszawiak Jacek Wszoła, najpierw trenujący skok wzwyż w skromnych warunkach na stadionie Orła i w Technikum Łączności na Saskiej Kępie, a potem sięgający po złoty medal olimpijski w Montrealu i srebrny cztery lata później w Moskwie. Sam jednak dobrze pamiętam, że gdy Jacek wygrywał najpierw Ogólnopolską Spartakiadę Młodzieży, to był to sukces odniesiony na największej polskiej arenie – warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. A teraz lekkoatletyka warszawska, dysponująca kiedyś aż 13 stadionami, tak naprawdę nie ma gdzie się podziać...

Nie jedyny to problem stołecznego sportu, któremu państwo polskie zabrało np. cały kompleks obiektów Gwardii przy Racławickiej. Lista strat, jeśli chodzi o obiekty sportowe, jest zresztą znacznie dłuższa. Co gorsza, Stadion Narodowy, na który wydano przeogromne pieniądze, wielkiej luki inwestycyjnej w sporcie warszawskim bynajmniej nie wypełnia...

Wróć