Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wielkanoc na dawnym Mazowszu i w Warszawie

31-03-2021 21:36 | Autor: Piotr Celej
Święta Wielkanocne były bardzo ważnym okresem wyznaczającym granicę między zimą, a wiosną. Sprawdziliśmy jakie tradycje towarzyszyły dawnym mieszkańcom Warszawy i okolic.

Niezwykle ciekawe są źródła świątecznych zwyczajów. W odróżnieniu od Bożego Narodzenia, gdzie większość to zapożyczenia z świata Germanów, Wielkanoc to przede wszystkim tradycje dawnych Słowian. To z pogańskich wierzeń naszych przodków wywodzi się większość tradycji, które przetrwały do dziś. Jak jednak wyglądała Wielkanoc na Mazowszu do połowy XX wieku?

Palemka z porzeczki

Mazowsze żegnało mięsopusty (karnawał) symbolicznym spaleniem muzykanta, wożonego na udekorowanych taczkach. Na Mazowszu wschodnim chłopcy przypinali dziewczętom na plecach tzw. „kloce” lub „stempy” – niewielkie szmaciane lalki lub wystrugane kawałki drewna, a nawet łapy kurze, głowy śledzi czy skorupy jaj. Wieczorem chodzili po wsi i „bili” dziewczęta lub siebie nawzajem powrósłami wykonanymi z siana lub słomy. Wszystkie te obrzędy dla panien i kawalerów stanowiły rodzaj kary za to, że w zapusty nie stanęli na ślubnym kobiercu. W Środę Popielcową zrywano wówczas gałązki wierzby, malin lub porzeczek i wstawiano do wody, aby zakwitły na Niedzielę Palmową. Na Mazowszu wieczorem panny tańczyły, zaś a młode mężatki oraz mężczyźni, jeśli chcieli się przyłączyć, musieli się 'wkupić' przy pomocy alkoholu i zakąski.

Zerwane wcześniej gałązki formowano w bukiety, przyozdobione wstążkami, które były święcone w Niedzielę Palmową w kościele. Uzyskana w ten sposób “palma” nabierać miała cudownych właściwości. Delikatnie podpaloną okadzało się krowę po ocieleniu oraz całe bydło w Wielki Piątek. Z kolei palma postawiona w oknie, to ochrona przed uderzeniami pioruna. W XIX wieku na Mazowszu pojawiły się bibułowe kwiaty w palemkach w regionie Płocka. Od czasów średniowiecza znane były natomiast pisanki, do ich malowania używano naturalnych barwników uzyskanych z kory dębu lub olchy, łupinek cebuli, szczypioru czy też jemioły. Wręczano je w Wielkanoc jako prezent, ale też i wyraz zainteresowania panny swym adoratorem.

W Wielki Tydzień w kościołach pojawiały się dekorowane Groby Chrystusa. Przy bocznym ołtarzu stawiano trumnę z figurą Chrystusa lub budowano grotę. Zwyczaj ten w wielu miejscowościach zachował się do dziś. Przed grobem wystawiało się wartę. Z kolei w Wielką Sobotę tak jak teraz odbywało się święcenie pokarmów. Miało to miejsce w kościołach, dworach lub wyznaczonych co większych chałupach. Ksiądz bowiem jeździł poświęcić pokarm po podległych mu wsiach i przysiółkach, zbierając jako zapłatę jajka. W święconce znajdowały się jajka, chleb, sól, biały ser, korzeń chrzanu na pamiątkę męki Chrystusa, masło, kiełbasa lub kawałek mięsa.

Podobnie jak dzisiaj Wielki Tydzień był również czasem czyszczenia i odnawiania domów i sprzątania izb. Według dawnych wierzeń wiosenne porządki były konieczne, by przepędzić złe moce, zagnieżdżone podczas srogiej zimy. Co ciekawe, zdarzało się podrzucanie śmieci innym gospodarzom, co miało przynieść im pecha.

Podobnie jak współcześnie najważniejszym wydarzeniem świąt była poranna rezurekcja oraz śniadanie wielkanocne. Dzielono się poświęconymi jajkami, a także śpiewano pieśni religijne. W biedniejszych rodzinach zajadano się gotowanymi jajami, ćwikłą, a z wędlin podawano najczęściej kaszankę. U bogatszych gospodarzy nie mogło zabraknąć słodkich bułek, bab wielkanocnych, wędlin i gotowanej szynki. Ziemianie i bogatsi mieszkanie pozwalali sobie na mazurki, pasztety, torty, sękacze.

Poniedziałek wielkanocny z kolei był czasem odwiedzin u rodziny oraz odwiedzaniem domów przez grupy chłopców i dziewczynek. Te drugie chodziły z tzw. gaikiem, czyli sosnowym drzewkiem ozdobionym kolorowymi wstążkami i wydmuszkami. Chłopcy zaś odwiedzali gospodarzy z kogutkiem. Zarówno drzewko jak i kogucik symbolizowały siłę rozrodczą i witalność. Wiosennym “kolędnikom” za odwiedziny należało dać jedzenie. W poniedziałek świąteczny odbywała się również znana nam tradycja śmigusa-dyngusa, czyli polewania się wodą. Przede wszystkim oblewano panny, które miały dzięki temu szybko znaleźć wymarzonego męża.

Uczta dla pracowników

Warszawa obchodziła święta podobnie jak całe Mazowsze. Od końca XIX wieku rynki miejskie zapełniały się wiosennymi artykułami i Wielkanoc ulegała komercjalizacji. Dzięki Muzeum Warszawy wiemy, jak wyglądały święta w dobie intensywnego rozwoju przemysłowego Woli, pod koniec XIX wieku i w dwudziestoleciu międzywojennym, Atmosferę nadchodzących świąt wielkanocnych odczuć można było m.in. na “Kercelaku”. Obrotni sprzedawcy oferowali palmy, baranki, kurczaczki, “korony cierniowe”. Mieszkańcy wsi, którzy handlowali produktami swoich gospodarstw, przywozili pisanki i inne obiekty sztuki ludowej.

Co ciekawe, w domach zamożnych warszawskich rodzin; Ulrichów, Pfeiffrów, Schiele'ów, i innych, wydawano w sobotę wieczorem uczty – także dla pracowników rodzinnych przedsiębiorstw.

Jak wspomina czas świąteczny Krystyna z Ulrichów Machlejd, mieszkająca wówczas przy ul. Ceglanej 11 (dzisiaj Pereca): “W Wielki Piątek chodziłyśmy z boną na <groby>. Kilkanaście kościołów będących w planie naszej wędrówki zwiedzałyśmy parę godzin z rzędu. Przejęte do głębi widokiem postrojonych pań, kwestujących przy zapalonych kandelabrach, przy stole nakrytym dywanową serwetą, gdzie na wielkiej srebrnej tacy pełno było pieniędzy, obrazków świętych i otwarte pudła cukierków, by się kwestorkom nie nudziło. (…) Na Wielkanoc tradycyjnym było obowiązkowe “święcone” – z dużą rzeżuchą i barankiem cukrowym z czerwoną chorągiewką pośrodku. Wszelkie możliwe babki, strucle, jako też na honorowym miejscu prosiak pieczony z zakręconym ogonkiem i jajkiem na twardo w ryjku, okazały indyk pieczony, w bliskim sąsiedztwie olbrzymia szynka obciągnięta skórą, a w tłuszczu tkwiące goździki. Zwoje kiełbas, sterta malowanych jajek, schaby, boczki, ćwiartka cielęciny – wszystko to przybrane bukszpanem i wilkołakiem. (…) A byłabym przeoczyła jeszcze wielkie baby, baumkuchen, od Semadeniego i kilka mazurków.”

Poniedziałek Wielkanocny był w Warszawie okresem zabaw. Zachęcały do niego liczne festyny i imprezy taneczne. W ramach dyngusa polewano się wodą, lub perfumami – egzotyczna miejska wersja słowiańskiego zwyczaju.

Fot. pixabay

Wróć