Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ważne sprawy Warszawy

30-10-2019 19:56 | Autor: Maciej Petruczenko
W obliczu pierwszolistopadowego święta ludzi zmarłych chciałbym wspomnieć o paru mocno związanych z Warszawą projektach, które poniekąd zostały też pogrzebane na cmentarzu ustaw lub uchwał – już to Sejmu, już to Rady Miasta.

Na pierwszy plan wysuwa się dzisiaj projekt „dużej” ustawy, mającej uregulować reprywatyzację stołecznych nieruchomości, skomunalizowanych względnie upaństwowionych w 1945 roku październikowym dekretem Krajowej Rady Narodowej, zwanym Dekretem Bieruta, ponieważ szef KRN Bolesław Bierut widnieje na pierwszym miejscu w gronie osób, które ów akt podpisały. A podpisy złożyli między innymi Władysław Gomułka i Henryk Świątkowski, w okresie 1945-1956 minister sprawiedliwości, firmujący niejako zbrodnie okresu stalinowskiego.

Dekret KRN, na mocy którego zabrano prywatną własność gruntów w obrębie miasta, nie wziął się li tylko z komunistycznej ideologii kolektywizacyjnej, lecz przede wszystkim z potrzeby jak najszybszej odbudowy miasta niemal do cna zniszczonego przez niemieckiego okupanta, któremu w podpalaniu budynków i mordowaniu polskiej ludności cywilnej pomagali zdziczali wykolejeńcy, wywodzący się z ZSRR. W roku 1945 planująca odbudowę stolicy ówczesna KRN przyjęła w zasadzie identyczne rozwiązanie prawne jak władze wielu wielkich miasta zachodnioeuropejskich, również zrujnowanych w trakcie drugiej wojny światowej. Przewidziano nawet możliwość ubiegania się o późniejsze odszkodowania, o które nie było łatwo, zaś odzyskiwanie zabranej własności rozpoczęło się na dobre dopiero po roku 1989.

Dekret był zaczynem swoistej Rewolucji Październikowej w Warszawie, jakkolwiek wszedł w życie dopiero 21 listopada. I tak jak tuż po wojnie dochodziło w związku z jego wykonywaniem do wypaczeń i oszustw, tak też w ostatnich kilkunastu latach reprywatyzacja przybrała w niemałym stopniu karykaturalne formy. Symbolem pierwszego okresu wyłudzeń stała się „odzyskana” w latach czterdziestych przez zwykłego złodzieja kamienica przy Noakowskiego 16. Na skutek ewidentnych zaniedbań prawnych została ona po latach „odziedziczona” w części przez rodzinę niedawnej pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, którą bodaj ten skrajny przypadek w największym stopniu skłonił do zlikwidowania sławetnego Biura Gospodarki Nieruchomościami, będącej – jak mawiano złośliwie – raczej „gospodraką”.

Poza owym adresem Noakowskiego 16 znalazły się wszakże całkiem świeże przykłady wyłudzeń, organizowanych przez sprytnych adwokatów, mieniących się nierzadko reprezentantami właścicieli, którzy już dawno zakończyli żywot. No i okazuje się, że jak był bałagan wokół spraw reprywatyzacyjnych, tak nadal jest, mimo że do akcji wkroczyło całkiem nowe ciało – powołana przy ministrze sprawiedliwości Komisja do Spraw Reprywatyzacji Nieruchomości Warszawskich, zwana w skrócie Komisją Weryfikacyjną. Na jej czele stał do niedawna wiceminister Patryk Jaki, który rzucił krajowe posady, dostawszy się do Parlamentu Europejskiego, a następcę znalazł w osobie Sebastiana Kalety.

Komisja ostro się zabrała do naprawiania krzywd, orzekając w wielu wypadkach o przywróceniu miastu tytułu właściciela wielu nieruchomości już sprywatyzowanych, ale tych orzeczeń w większości nie „klepnęły” sądy i tym sposobem powstało już takie qui pro quo, że przeciętny warszawiak nic z tego nie zrozumie. Bo pomimo paru aresztowań cwaniacy, którzy wyłudzili wielkie majątki, nie znaleźli się bynajmniej na przegranych pozycjach.

Najbardziej bulwersuje opinię publiczną kamienica przy ul. Nabielaka 9 na Czerniakowie, bowiem mieszkanka tego budynku Jolanta Brzeska poniosła kilka lat temu śmierć męczeńską. Została otóż w roku 2011 spalona w Lesie Kabackim i można się domyślać, że w tym wypadku była to swego rodzaju mafijna zemsta za coraz bardziej skuteczną obronę praw lokatorów, jaką zainicjowała ta odważna kobieta. Komisja Weryfikacyjna nie uznała zreprywatyzowania kamienicy za legalne, ale Wojewódzki Sąd Administracyjny odesłał jej sprawę do ponownego rozpatrzenia, głównie z powodu pewnych błędów formalnych. A ponowne rozpatrzenie postępowania wcale nie zakończy. Będzie się ono ciągnąć jeszcze bardzo długo. I tylko ze względów moralnych społeczeństwo może się oburzać, że spryciarz, który wszedł w posiadanie prawa własności obiektu wartego ponoć ponad milion, zapłacił za to podobno zaledwie 1500 złotych.

Kwestie reprywatyzacji są oczywiście o wiele bardziej skomplikowane niż to na pozór wygląda. Jeden z trudniejszych aspektów to fakt długoletniego zaniedbywania komunalnych budynków mieszkalnych, pochodzących sprzed wojny. Symboliczne czynsze pobierane od lokatorów nie wystarczały przecież na przeprowadzanie gruntownych remontów. Z drugiej zaś strony sądy kompletnie nie biorą pod uwagę obiektywnych skutków drugiej wojny światowej, patrząc jedynie w zapisy hipoteczne tyczące chociażby Warszawy. Natomiast utrata własności prywatnej przez obywateli polskich mieszkających na dawnych Kresach – państwa naszego nie obchodzi. Nie uwzględnia się również zmian prawnych wymuszonych epokowymi zwrotami politycznymi.

Ale „dzika” reprywatyzacja to jedno, innym natomiast elementem niespójnego rozwoju Warszawy pozostaje permanentny brak planów zagospodarowania przestrzennego w wielu miejscach, co ułatwia urzędnikom najróżniejszej maści wydawanie zgód na szaleństwa deweloperów, szastających łapówkami – jak to się zapewne stało w wypadku aresztowanego właśnie wiceburmistrza dzielnicy Włochy. W efekcie mamy zjawisko dzikiej deweloperki, stawiania olbrzymich biurowców i apartamentowców tam, gdzie nie ma żadnych szans na dogodny dojazd i wyjazd, co doprowadza do codziennych korków, no i licznych kolizji pojazdów.

Przykładem takiego inwestycyjnego bezhołowia jest zagłębie mieszkaniowo-biurowe na Służewcu zwane Mordorem. Właśnie zauważyłem kolejne budynki stawiane na ciasnej i ślepej uliczce Taśmowej. Gdy zostaną oddane do użytku, ich lokatorom – zamiast tam zamieszkać – lepiej się będzie od razu zastrzelić...

Wróć