Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Warszawski wrzesień z kulturą

08-09-2021 20:56 | Autor: Katarzyna Nowińska
Jeszcze tylko do 19 września w Muzeum Sztuki Nowoczesnej nad Wisłą zobaczyć można najnowszą pracę Agnieszki Polskiej, czyli wyświetlany jednocześnie na dwóch przeciwległych ekranach film krótkometrażowy opowiadający o procesie elektryfikacji polskiej wsi rozpoczętym przez władze PRL-u tuż po zakończaniu II wojny światowej.

Aby dobrze zrozumieć kontekst tego projektu należy uświadomić sobie, że w momencie zakończenia wojny prąd elektryczny docierał do około 3500 polskich wsi, czyli zaledwie do 8% tego typu miejscowości na mapie naszego kraju. Istniała też spora różnica w tym zakresie pomiędzy wschodnią i zachodnią częścią Polski – zdecydowana większość wsi, które mogły korzystać na co dzień z elektryczności położona była wzdłuż zachodniej granicy kraju oraz w jego północnej części. Zapewnienie dostępu do prądu miało być więc istotnym elementem wyrównywania nierówności nie tylko pomiędzy miejscowościami wiejskimi a miastami, ale także pomiędzy Polką Wschodnią i Zachodnią. Implikacje tego procesu miały znaczenie praktycznie dla każdego aspektu działalności społeczno-gospodarczej i w znacznej mierze poprawiły standard życia ludności wiejskiej.

Elektryfikacja i partyzantka

W swym filmie zatytułowanym „Plan Tysiącletni”, co jest oczywistą aluzją do nazw różnych planów doby PRL-u, artystka przedstawia losy czworga młodych ludzi. Wszyscy wywodzącą się z klasy ludowej. Po jednej stronie ekranu obserwujemy parę inżynierów – kobietę i mężczyznę, zajmujących się podłączaniem polskich wsi do sieci elektrycznej. Z drugiej strony mamy dwóch młodych partyzantów ukrywających się w lesie i żyjących w ciągłej obawie przed odkryciem ich kryjówki przez UB-ków. Zarówno para inżynierów, jak i partyzanci przedstawieni są na tle pięknej natury. Na ekranie możemy podziwiać sielskie widoki lasów, jezior, jak również wiele zwierząt. Uwagę zwracają dialogi bohaterów, w których odzwierciedlenie znajdują skrajne emocje, które targają całą czwórką młodych ludzi. W każdym z nich dżemie nadzieja na lepsze jutro, na poprawę dotychczasowego losu, wiara w to, że postęp technologiczny niesie ze sobą wiele dobrego. Jednakże jest w nich też lęk przed zmianą, przed nowym i niewiadomym. Całą czwórkę z pewnością łączy fakt, że znaleźli się w przełomowym momencie historii i wszyscy mają tego pełną świadomość. Agnieszka Polska snuje swą opowieść w poetycki sposób – postęp technologiczny prezentuje jako doświadczenie zmysłowe i duchowe, na pograniczu snu, wyobraźni, zjawisk nadprzyrodzonych i rytuałów mistycznych. Praca artystki jest w zdecydowanej większości bardzo pozytywnie oceniana przez krytyków sztuki. Chwalone jest w szczególności sam wybór bardzo oryginalnego tematu działa, jak również nowatorskie spojrzenie na zagadnienia postępu technicznego oraz wybór świetnych aktorów dla tej realizacji: Jaśminy Polak, Bartosza Gelnera, Piotra Polaka i Juliana Świeżewskiego.

Klimatom pierwszych lat PRL-u poświęcona jest też trwająca do 10 października w Zachęcie wystawa „Zimna rewolucja – społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej wobec socrealizmu, 1948-1959”. Prezentowanych jest ponad 400 prac: materiałów video, fotografii, obrazów, rzeźb, przedmiotów użytku codziennego oraz produktów z zakresu wzornictwa i dekoratorstwa pochodzących z sześciu krajów dawnego bloku wschodniego: Polski, Czechosłowacji, NRD, Bułgarii, Rumunii i Węgier. Również w tym przypadku, aby zrozumieć dzieła tamtego okresu należy zdać sobie sprawę z całego kontekstu polityczno-społeczno-kulturowego lat 50-tych w krajach, tak zwanego Bloku Wschodniego oraz charakteru ich relacji z krajami Bloku Zachodniego. Był to bowiem czas wyjątkowo silnie narastających i bardzo groźnych napięć na arenie międzynarodowej i ten fakt musiał znaleźć odzwierciedlenie w sztuce tamtych „niepewnych lat”. W krajach Bloku Wschodniego niezwykle szybko umacniały się dyktatury. Obserwować można pojawianie się konfliktów interesów zarówno pomiędzy poszczególnymi „bratnimi krajami”, jak również w ramach poszczególnych krajów – pomiędzy różnymi klasami społecznymi oraz pomiędzy ludnością miejska i wiejską.

Bilińska w Narodowym

Wielu z nas sztukę tamtego okresu utożsamia z obrazami prezentującymi robotników radośnie maszerujących w pochodach pierwszomajowych z biało-czerwonymi flagami. Myślimy też o dziełach ukazujących tak zwanych stachanowców, czyli przodowników pracy czy o obrazach ukazujących rolników na traktorach w trakcie żniw na tle pięknych wiejskich krajobrazów. Niektórzy pewnie wspomnieliby też fotografie czy obrazy dzieci deklamujących radośnie wiersze przed komunistycznymi dygnitarzami. To jednak tylko wycinek sztuki z tamtych lat. Wspaniale, że kuratorzy wystawy w Zachęcie zadali sobie trud, aby zaprezentować też dzieła odbiegające od tych stereotypów, dalekie od propagandowego entuzjazmu, a naznaczone raczej niepokojem co do tego jak będzie wyglądało „jutro”. Większość z tych odbiegających od głównego nurtu prac, w okresie swego powstania nie miała szans na szerszą prezentację i była raczej chowana po szufladach. Dzisiaj właśnie dzięki tym pracom możemy lepiej zrozumieć prawdziwe emocje, którymi targane były społeczeństwa poddane komunistycznym reżimom.

Ten, kto preferuje kontemplować sztukę w bardziej klasycznym ujęciu powinien wybrać się do Muzeum Narodowego, gdzie do 10 października prezentowana jest wystawa „Artystka. Anna Bilińska 1854–1893”. Bilińska była jedną z najwybitniejszych polskich malarek XIX wieku i pierwszą kobietą wśród polskich artystek, która osiągnęła międzynarodową sławę, mimo że żyła zaledwie 39 lat. Wspaniałą karierę oraz realizację ambitnych planów malarki przerwała przedwczesna śmierć spowodowana poważną chorobą serca. Wystawa w Muzeum Narodowym prezentuje nie tylko szerokie spectrum prac malarskich i rysunków Bilińskiej, w tym także dzieła do tej pory nieznane, ale również przedmioty należące niegdyś do twórczyni, takie jak pamiętniki, zapiski z notatników czy narzędzia pracy – pędzle, sztalugi, palety i płótna.

Zgromadzone na ekspozycji przedmioty pochodzą z polskich i z zagranicznych muzeów oraz z kolekcji prywatnych. Celem wystawy jest przedstawienie rozwoju artystycznego malarki – począwszy od pierwszych prac powstałych jeszcze w Warszawie, poprzez dzieła z okresu nauki w paryskiej Académie Julian, aż do obrazów biorących udział w międzynarodowych wystawach sztuki. Tematyką, wokół której koncentrowała się twórczość Bilińskiej było postrzeganie roli artysty w świecie, czemu dawała wyraz, między innymi, w kreowaniu własnego wizerunku w licznych autoportretach. Na wystawie w Muzeum Narodowym podziwiać możemy jej najbardziej znany obraz - „Portret własny” z 1887 roku, który został nagrodzonym medalem na Salonie paryskim. Dzieło to zapoczątkowało międzynarodową karierę Bilińskiej. Malarka bardzo realistycznie odwzorowała własną postać - nieregularne rysy twarzy, rozczochrane włosy i codzienny strój. Widzimy na nim pewną siebie, dojrzałą kobietę świadomą swego talentu. Autoportret stał się się symbolem artystycznych ambicji kobiet w XIX wieku i inspiracją dla wielu innych artystek. W twórczości Bilińskiej przewijają się też często wątki biograficzne. Artystka nawiązuje do okresu, gdy zmagała się z trudnościami materialnymi i osobistymi piętrzącymi się na drodze do sukcesu zawodowego. Zaczynała naukę w Warszawie, w pracowni Wojciecha Gersona. Niezwykle pracowita Bilińska jednocześnie uczyła się, malowała, wystawiała i sprzedawała swe prace, aby móc utrzymać samą siebie i wspomóc rodzinę. Przyglądając się dziełom Bilińskiej należy wziąć pod uwagę ograniczenia, które jeszcze w XIX wieku dotykały kobiet jeśli chodzi o możliwość realizacji kariery w sferze sztuki. Pamiętajmy, że w tamtym czasie w całej Europie oficjalny państwowy system kształcenia umożliwiał edukację w profesjach artystycznych jedynie mężczyznom. Należy też uwzględnić normy społeczne i oczekiwania jakie panowały względem artystycznej twórczości kobiecej, którym to oczekiwaniom Bilińska starała się przeciwstawić.

Trzy siostry”, „Zemsta nietoperza”

Miłośnicy teatru z pewnością nie mają powodów do narzekania już na samym starcie sezonu jesienno-zimowego. Teatr Narodowy przygotował na wrzesień kilka bardzo mocnych pozycji w doborowej obsadzie i świetnej reżyserii. Na wyróżnienie zasługuje, przede wszystkim, operetka Johanna Straussa „Zemsta nietoperza” w reżyserii Michała Zadary i w wykonaniu aktorów teatru dramatycznego, którzy znakomicie odnajdują się w tej konwencji i zręcznie bawią się tym spektaklem. Beztroskie życie w luksusie, bal, intrygi, zdrady, drogie stroje, maskarady, walc i szampan – tak w kilku słowach można ująć treść dzieła Straussa. Jednak to błahe i dość absurdalne libretto staje się dla Zadary pretekstem, żeby opowiedzieć historię mocno osadzoną w teraźniejszości. Reżyser odwołuje się do oczywistych skojarzeń i obserwacji obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce. Akcja dziewiętnastowiecznego dzieła wielkiego mistrza Straussa przenosi się do współczesnej Warszawy. Pierwszy akt rozgrywa się w apartamencie luksusowego wysokościowca przy ulicy Złotej 44. Z apartamentu roztacza się wspaniały widok na Warszawę. Również za sprawą doskonałej scenografii Roberta Rumasa oraz kostiumów Julii Kornackiej i Arka Ślesińskiego treść XIX wiecznej operetki uzyskuje bardzo wyraźny współczesny kontekst.

We wrześniowym repertuarze Teatru Narodowego zobaczymy też „Trzy Siostry” Czechowa w reżyserii wieloletniego dyrektora teatru – Jana Englerta. Spektakl miał swą premierę 27 lutego tego roku i został zrealizowany przez Jana Englerta z okazji sześćdziesięciolecia jego pracy artystycznej. Reżyser, dyrektor i wspaniały aktor w jednej osobie w swej jubileuszowej adaptacji wielkiego działa Czechowa przełamuje schematy interpretacyjne i odsłania całkiem nowe znaczenie niektórych scen. Wiele dzieje się „pomiędzy słowami”, a jest to możliwe dzięki fantastycznej grze najwybitniejszych aktorów polskiej sceny teatralnej, takich jak, Jan Frycz, Grzegorz Małecki, Dominika Kluźniak, Wiktoria Gorodecka czy Michalina Łabacz.

Do Teatru Ateneum z pewnością warto wybrać się na spektakl „Kwartet” Ronalda Harwooda, wybitnego brytyjskiego dramaturga, powieściopisarza i scenarzysty filmowego, laureata Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany do filmu Pianista w reżyserii Romana Polańskiego. Premiera „Kwartetu” odbyła się w październiku ubiegłego roku i zainaugurowała działalność nowej sceny Teatru Ateneum – Sceny 20, ale przez pandemię niewiele było dotąd okazji, aby sztukę zobaczyć. Spektakl wyreżyserował Wojciech Adamczyk – nowy dyrektor artystyczny teatru, szerszej widowni znany z reżyserii znanych i lubianych seriali telewizyjnych, takich jak chociażby Ranczo, Ranczo Wilkowyje, Pensjonat pod Różą czy Na Wspólnej. Akcja dramatu Harwooda rozgrywa się w domu dla emerytowanych artystów. Trzej niezwykle niegdyś popularni śpiewacy operowi wspominają czasy, gdy wielbiły ich rzesze fanów, a w ślad za nimi ciągle podążali żądni newsów paparazzi. Spokojne i wesołe pogawędki zostają zakłócone przez nieoczekiwaną wizytę byłej żony jednego z bohaterów, która w przeszłości także była uznaną śpiewaczką. W rolach głównych podziwiać możemy Magdalenę Zawadzką i Marzenę Trybałę na zmianę z Sylwią Zmitrowicz oraz Krzysztofa Gosztyła i Krzysztofa Tyńca.

Jeśli natomiast chodzi o najmłodszych widzów, to nie lada frajdę dla nich na wrzesień przygotował Teatr Syrena, gdzie 11 września odbędzie się premiera musicalowej adaptacji komiksu Janusza Christy „Kajko i Kokosz. Szkoła latania.” Od pierwszego wydania komiksu w postaci albumu mija w tym roku właśnie 30 lat (przed wydaniem albumowym komiks ukazał się w czasopiśmie Świat Młodych w 1975 roku). Od tamtej pory opowieść i jej główni bohaterowie cieszą się sporym gronem miłośników zarówno wśród najmłodszych, jak i wśród dorosłych czytelników. Historie o Kajko i Kokoszu to przecież niezwykle barwne i różnorodne postacie, błyskotliwe dialogi przepojone niezwykle inteligentnym poczuciem humoru. Teksty wypowiadana przez bohaterów komiksu stały się wręcz kultowe już dla kilu pokoleń Polaków. W „Szkole latania” Łamignat otrzymuje od swej żony czarownicy Jagi niezwykłą magiczną fujarkę, która ma przywrócić mu rzekomo utracone siły. A ponieważ głęboko w to wierzy to szybko jest znowu w stanie wywijać maczugą, aby odbierać majątek bogatym i wspierać biednych. Tymczasem Hegemon i jego zbójcerze chcą okraść i spalić Mirmiłowo. Gdy w grodzie obecni są Kajko i Kokosz, atak, oczywiście, kończy się niepowodzeniem. Jednak Hegemon postanawia dopiąć swego i ucieka się do podstępu.

Realizatorzy spektaklu w Teatrze Syrena wiele wysiłku włożyli zarówno w próby występów aktorskich, jak i w przygotowanie inscenizacji oraz kostiumów. Wielkim wyzwaniem z pewnością był sam proces adaptacji komiksu na potrzeby musicalu. Prace nad przygotowaniem przedstawienia ruszyły w teatrze już w 2019 roku i oto w najbliższą sobotę 11 września będziemy mogli ocenić efekty tych starań. Kolejne spektakle odbędą się w dniach 12, 14, 15 i 16 września.

Wróć