Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

W Rio rekord w młocie, w Warszawie – w zakłamaniu

17-08-2016 21:41 | Autor: Maciej Petruczenko
Internauci jak najsłuszniej wytknęli pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, że nie po raz pierwszy próbuje się „podpinać” pod bezprzykładne sukcesy, jakie osiąga młociarka Skry, faktycznie najlepsza polska sportsmenka obecnej doby Anita Włodarczyk.

Gratulacje przesłane przez HGW po zdobyciu przez Anitę złotego medalu olimpijskiego i ustanowieniu rekordu świata w Rio de Janeiro muszą brzmieć w uszach zawodniczki fałszywie nie tylko dlatego, że tak troszczące się o rozwój sportu władze miasta wytoczyły Skrze proces sądowy i zabrały jej prawo użytkowania wieczystego dużego terenu przy Wawelskiej, zajmowanego przez klub, tuż po wojnie wywłaszczony z własnego obiektu przy tzw. placu Nędzy (ul. Powązkowska).

Sam mam aż nadto dobrze w pamięci dwa fakty: po pierwsze, w roku ubiegłym miasto nasyłało na Skrę komorników, którzy zarekwirowali nawet...sztandary klubowe; po drugie, gdy klub zorganizował konferencję prasową, żeby przedstawić swoją rzeczywistą sytuację i problemy, spośród zaproszonych przedstawicieli władz miasta nikt nawet nie raczył przybyć, chociaż główną postacią tego wydarzenia była właśnie Anita, od lat wybierana najlepszą sportsmenką Warszawy (a szkolący supermłociarkę prezes Skry Krzysztof Kaliszewski – najlepszym trenerem).

Przez długi czas była to sytuacja paradoksalna, bo gdy gdzieś w dalekim Pekinie czekali na Włodarczykównę pragnący ją podziwiać kibice, przed wejściem do Skry pojawiał się kolejny komornik. Im głośniejsze były sukcesy Anity, tym mocniej miasto uderzało w klub. Kaliszewski skarżył się między innymi, że grupa cwaniaków, która kiedyś wynajęła miejsce na owym terenie przy Wawelskiej pod Centralną Przychodnię Sportowo-Lekarską, sprywatyzowawszy z czasem tę placówkę, nadal jednak korzysta z ulg, jeśli chodzi o wysokość czynszu. Tymczasem klub był nękany roczną opłatą w wysokości miliona złotych.

Głównie jednak chodziło o to, że władająca terenem Skra dopuszcza się zaniedbania obiektów, nie czyniąc niezbędnych remontów i inwestycji. Ale jakże miała je przeprowadzać, skoro każda próba takiego działania była przez miasto tępiona w zarodku, a na dodatek – jak twierdzi Kaliszewski – same władze stolicy doprowadziły do zadłużenia klubu. Gdy udało się mu położyć na stadionie lekkoatletycznym nową bieżnię tartanową, a w bliskim planie był już remont trybun, ratusz kazał zdjąć zawieszone na froncie obiektu reklamy, z których modernizację stadionu dałoby się sfinansować. Wcześniej doszło jak wiadomo do o wiele poważniejszego konfliktu na linii klub – ratusz, bo ten ostatni nie chciał się zgodzić, by koszt zbudowania nowego stadionu wzięła na siebie irlandzka firma Global Partners, która spłaciła znaczną część klubowego zadłużenia (ponad 20 mln złotych) i teraz się procesuje z miastem. Irlandczycy chcieli najpierw postawić w rejonie Skry nazbyt wysokie apartamentowce, potem, zaproponowali postawienie budynków niższych, ale miasto w ogóle nie chciało z nimi gadać. Tym sposobem budowa nowego stadionu Skry została odłożona na długie lata. A los trenującej młodzieży urzędników akurat nie interesuje.

Przypomnę tylko, że całkiem niedawno tysiąc sportowców Warszawskiego Klubu Sportowego Gwardia zostało wyrzuconych z zajmowanego przez wiele lat kompleksu obiektów przy Racławickiej. Stadionu Skry przynajmniej się na razie nie likwiduje, stadion Gwardii natomiast ma wkrótce posłużyć jako plac budowy biurowców dla policji, której państwo powierzyło władanie wspomnianym terenem. To pięknie, że z budżetu Warszawy wydano bodaj około 400 milionów złotych na nowy stadion piłkarski Legii, tylko że ten obiekt, będący przecież własnością miasta, służy do robienia interesów przez kolejną prywatną spółkę, która – jak słyszę – płaci miastu za użytkowanie terenu i budynków przy Łazienkowskiej zdecydowanie mniejsze kwoty w porównaniu z innymi klubami (tego jednak nie jestem całkowicie pewien). A prawda jest taka, że całego sportu sprywatyzować się nie da, bo byśmy musieli stracić kopalnię talentów.

Nie zamierzam obarczać winą za zniszczenie sportu wyczynowego w Warszawie Hanny Gronkiewicz-Waltz, bo tu akurat grzeszników  jest cała armia. Mało kto już pamięta, że gdy prezydentem miasta został świetny niegdyś lekkoatleta, skoczek w dal Marcin Święcicki, to nawet go nie poinformowano, że władze oświatowe kazały polikwidować na boiskach szkolnych akurat skocznie. Wokół wielkich obiektów klubowych wywiązała się polityczna przepychanka, w następstwie której mamy same spory sądowe i jeden wielki zastój inwestycyjny. A w tym całym bałaganie wprost na ironię zakrawa to, że zbudowany przez państwo za ponad dwa miliardy złotych specjalistyczny obiekt piłkarski w postaci Stadionu Narodowego służy do rozgrywania raptem dwóch-trzech meczów rocznie i żeby jakoś tego kolosa utrzymać, próbuje się tam urządzać nawet takie dziwadła, jak namiastka windsurfingu. Źle zaprojektowany pod względem akustycznym Narodowy niedługo pewnie straci jakichkolwiek amatorów organizowania koncertów, a przecież można było bez kłopotu połączyć tam z piłkarskimi i lekkoatletyczne potrzeby. Tak jak to zrobiono na Stade de France na przedmieściu Paryża.

Anita Włodarczyk będzie na pewno wyjątkowo honorowana po powrocie do Warszawy, chociażby przy okazji Memoriału Kamili Skolimowskiej, który znowu zostanie rozegrany na Narodowym po zainstalowaniu niektórych urządzeń do lekkoatletyki. Wszystkich (choćby okólnej bieżni, jak na Skrze) zainstalować się nie da. O litość nad zaniedbaną Skrą prosiła jeszcze śp. pamięci Kamila Skolimowska, nasza pierwsza, nasza pierwsza mistrzyni olimpijska w rzucie młotem. Anita Włodarczyk zaś napisała dramatyczny list do pani prezydent, prosząc, by ta nie „przedstawiała mediom i sądowi fałszywych informacji, że na terenie klubu Skra nie ma działalności sportowej”. Dziś to już nie klub tylko bezpośrednio miasto włada terenem przy Wawelskiej. Ciekawe, co zaproponuje bohaterce z Rio i jej klubowym kolegom.

Wróć