Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

W lesznowolskiej trawie znowu mocno zapiszczało

24-06-2020 21:26 | Autor: Tadeusz Porębski
Przed trzema tygodniami zamieściliśmy na naszych łamach publikację „Co w lesznowolskiej trawie piszczy”, która zbiegła się z coroczną debatą na temat Raportu o stanie gminy Lesznowola. Jest ostry odzew.

Granicząca z Ursynowem Lesznowola ma status gminy wiejskiej. W czasie ostatnich dwóch dekad dokonał się tam gigantyczny skok cywilizacyjny, który został dostrzeżony w całej Polsce. Nie umknął uwagi także „Passie”, ponieważ od 1999 r. monitorujemy funkcjonowanie samorządów na południowych rubieżach stolicy. Osobiście znam Lesznowolę od ponad pół wieku, bo jako urodzony i wychowany na Mokotowie często jeździłem tam rowerem po ziemię do kwiatków dla mamy, by przy okazji zapolować z moim psem „Gangsterem” na zające, zwane wtedy „parkotami”. W odróżnieniu od kilku tysięcy mieszkańców, którzy osiedlili się w Lesznowoli dopiero w XXI wieku, jestem naocznym świadkiem dokonujących się tam przemian od ponad pięciu dekad.

W 1998 r. wybory na wójta Lesznowoli wygrała Maria Jolanta Batycka-Wąsik, która rządzi gminą do dnia dzisiejszego. Musiała mocno przypaść do gustu tamtejszym mieszkańcom, ponieważ kolejne wybory wygrywała „w ręku” z poparciem od 76 do 88 proc. Dokonania wójt Lesznowoli zostały dostrzeżone nawet przez pałac prezydencki, co skłoniło prezydenta RP do udekorowania jej Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotym Krzyżem Zasługi. Została także wybrana „Wójtem Roku 2001” w konkursie zorganizowanym przez I Program TVP SA, „Najlepszym Wójtem” w latach 2009, 2010, 2011, 2012 i 2013, „Europejczykiem Roku 2011”, „Businesswoman Roku 2013” oraz uhonorowana wieloma innymi splendorami. Nie ma wątpliwości, że dzisiejsza Lesznowola, uznawana za jedną z najbogatszych gmin wiejskich w kraju, z budżetem prawie ćwierć miliarda złotych, to wspólna zasługa wójt Marii Jolanty Batyckiej-Wąsik, współpracujących z nią radnych kilku kadencji, jak również gminnej administracji.

Tak się jednak w naszym kraju zdarza, że sukcesy nie zawsze idą w parze z powszechnym uznaniem. Dynamiczny rozwój Lesznowoli spowodował m. in. napływ ludzi z zewnątrz, chętnych do zamieszkania w zamożnej podwarszawskiej gminie. Są to osoby z dużych miast i miasteczek, ale także z głębokiej prowincji. Z biegiem czasu w gronie nowych mieszkańców gminy wykształciła się wąska, ale bardzo głośna, roszczeniowa, agresywna i często posługująca się w Internecie niecenzuralnym słownictwem grupka niezadowolonych. Są to osoby impregnowane na argumenty, wedle słynnej „Pawlakowej” zasady „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

Głównym punktem programu niezadowolonych jest poddawanie Batyckiej-Wąsik totalnej krytyce, co ma doprowadzić do strącenia jej z piedestału i zamknięcia w więzieniu. Obserwujemy w redakcji te zabiegi od kilku lat. Sypią się donosy do CBA, prokuratury, RIO, NIK, jak również treści w Internecie godzące w dobry dotychczas wizerunek gminy. Ci ludzie nie widzą żadnych pozytywów w działaniach władz Lesznowoli, żadnych sukcesów, plusów, których przecież nie sposób nie zauważyć – wszak bogactwo tej gminy to nie przysłowiowa manna z nieba, lecz wynik dającej konkretne efekty polityki lesznowolskiego samorządu. Wbrew oczekiwaniom opozycjonistów sądy różnych instancji nie chcą zamknąć Batyckiej-Wąsik w kryminale, nadal w najlepsze rządzi Lesznowolą, wykazując matczyną wprost cierpliwość wobec atakujących ją samozwańczych strażników gminnej praworządności.

W publikacji z 10 czerwca, poświęconej w dużej części debacie nad dokumentem „Raport o stanie gminy Lesznowola w roku 2019”, staraliśmy się wystrzegać komentarzy na rzecz liczb oraz faktów (łączne dochody z podatków, dochód per capita, różnorakie statystyki, zrealizowane inwestycje, etc.). Publikacja musiała mocno zaboleć niezadowolonych, ponieważ zostaliśmy bezpardonowo zaatakowani w Internecie przez pana Kamila Myszyńskiego, jednego z najbardziej krewkich bojowników o praworządność w gminie Lesznowola, który startując swego czasu w wyborach na radnego i na sołtysa, poniósł sromotną klęskę, co oznacza, że mieszkańcy już wcześniej pokazali mu „czerwoną kartkę” oraz miejsce w szeregu.

Kilka cytatów z jego internetowych wpisów, wyartykułowanych pod adresem tygodnika "Passa": „…to idealny przykład gazety propagandowej rodem z PRL-u!”. I dalej: „…co należy z takim tytułem prasowym zrobić? Włożyć naszej papudze, czy kanarkowi , aby na taką gazetę srały…”. I dalej: „niech panowie z Passy nie wtrącają się do naszej gminy… Bo gówno o niej wiedzą…”. Koniec cytatów.

Jesteśmy pod wrażeniem uniwersyteckiego poziomu twórczości pana Kamila, o doborze wyjątkowo kwiecistych określeń nie mówiąc. Jednak wielu mieszkańców Lesznowoli może nie być zachwyconych tego rodzaju retoryką, gdyż rynsztokowe słownictwo, uprawiane na gminnym forum, nie przynosi splendoru tej cieszącej się w kraju renomą gminie i jej obywatelom. Bo to oni własnymi rękami wypracowali przez kilka dekad tę ogólnopolską renomę.

Dbamy o pluralistyczną linię tygodnika i często zamieszczamy na łamach nawet bardzo krytyczne wobec nas listy, ale musi być zachowana pewna forma. Z zasady nie polemizujemy z internautami, szanując zasadę wolności słowa i wypowiedzi oraz prawo do posiadania własnego zdania na każdy temat. Jednakże w opisanym wyżej przypadku mamy do czynienia ze zniesławieniem, prostackim atakiem na tytuł, co może poniżać nas w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania niezbędnego dla prowadzenia wydawnictwa prasowego. Na nasz wizerunek pracujemy od ponad dwudziestu lat i nie możemy pozwolić, by ktokolwiek bezkarnie obrzucał nas błotem.

W kodeksie karnym jest m. in. artykuł 212 następującej treści: „§1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. §2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w §1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. Każdy, kto poczuje się zniesławiony, może skorzystać z powyższego narzędzia prawnego i wnieść do sądu prywatny akt oskarżenia, który jest rozpatrywany w postępowaniu karnym. Ciekawostką jest to, że w przypadku zniesławienia to oskarżony chcąc uwolnić się od odpowiedzialności karnej musi udowodnić, iż zarzut, który uczynił pod adresem pokrzywdzonego, był prawdziwy. Ciężko byłoby udowodnić w sądzie, że "Passa" jest rodem z PRL-u i powinny "srać na nią kanarki i papugi".

Pan Karol Pilch, pracownik jednego z piaseczyńskich hipermarketów, raczył był natomiast zniesławić personalnie mnie – autora publikacji „Co w lesznowolskiej trawie piszczy?”. Oto cytat z jego postu: „Ja bym prosił tylko o nieużywanie słowa „dziennikarz”. Trochę obrażamy wtedy prawdziwych dziennikarzy”. Jak wyżej, odbieram to jako zniesławienie, co może poniżać mnie w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania niezbędnego dla wykonywania działalności dziennikarskiej i publicystycznej. Obaj panowie przekroczyli określone prawem granice wolności wypowiedzi (nie mówiąc o dobrym obyczaju) i powinni stanąć przed sędzią, by udowodnić, że odnoszące się do "Passy" informacje zamieszczone w Internecie są prawdziwe. Panu zaś z hipermarketu donoszę uprzejmie, że bajecznie łatwo sprawdzić moje dziennikarskie kwalifikacje i zawodową skuteczność. Wystarczy wrzucić w Google hasło: ”Passa Porębski Narbutta 60”. O tysiącach publikacji, które popełniłem na przestrzeni kilku dekad samodzielnie lub we współpracy – m. in. w „Polityce”, „Przeglądzie Tygodniowym”, „Życiu Warszawy – nie wspomnę.

Nie byłoby tego artykułu, gdyby autorzy internetowych postów nie starali się w chamski sposób zniesławić „Passy” i osobiście mnie jako dziennikarza. Wszak nikomu nie nakazujemy kochać i wielbić Marię Jolantę Batycką-Wąsik, bo jak każdy wybieralny polityk, także ona musi liczyć się z krytyką. Nie godzimy się jednakowoż na publiczne poniewieranie kogokolwiek, zniesławianie, bezpodstawne oskarżanie i obrzucanie wulgaryzmami, szczególnie jeśli ofiarą jest kobieta. Ostatnio kilkakrotnie podnosiliśmy na naszych łamach, że Polska zaczyna tonąć w nienawiści, agresji i werbalnym szambie. To przerażające w jak błyskawicznym tempie powiększa się rzesza agresorów, którzy jedynie dzięki wyjątkowemu fenomenowi natury zostali obdarzeni zdolnością prymitywnego myślenia.

Nadal stoimy na stanowisku, że wójt Lesznowoli to kobieta - urzędnik, którą należy szanować za wieloletnią pracę na rzecz tej gminy i ewidentne dokonania. Na pewno nie zmienimy o niej zdania wskutek jazgotu wszczętego w Internecie przez nieliczną grupkę osób agresywnych i niepotrafiących prowadzić publicznej dysputy na odpowiednim poziomie. Podobnego zdania jak my jest od 76 do 88 proc. tych mieszkańców Lesznowoli, którzy czynnie uczestniczą w kolejnych wyborach. Taki wynik w wyborach powszechnych osiągają jedynie najlepsi z najlepszych.

A nie przebierającej w słowach lesznowolskiej opozycji uprzejmie donosimy, iż państwa nadzieje, że „Passa” przestanie wtrącać się do „naszej gminy” są płonne i nie mają żadnej przyszłości. My się w nic nie wtrącamy, my po prostu realizujemy swoją dziennikarską misję, której rdzeniem jest informowanie społeczeństwa o wydarzeniach ważnych i mniej ważnych. Żadne groźby, prośby, apele i sugestie nie są w stanie odwieść nas od wykonywania ciążącego na nas obowiązku. Jesteśmy też o krok bliżej znalezienia osób stojących w cieniu Obywatelskiego Think Tanku Lesznowola, bezustannie atakującego samorząd gminy oraz każdego, kto ośmieli się podważyć prawdy głoszone przez OTT. Kolejne odkrywane fakty zdają się potwierdzać informacje płynące do nas nieoficjalnymi kanałami, że wywołany w Lesznowoli konflikt, to po prostu dosyć nieudolna próba przejęcia władzy w zamożnej gminie, podszyta osobistym interesem. W 2477 polskich gminach i w 3582 spółdzielniach mieszkaniowych często dochodzi do tego rodzaju wewnętrznych przepychanek. Zawsze ze szkodą dla mieszkańców.

I na koniec. W swoich internetowych wynurzeniach jeden z opozycjonistów zasugerował, by sprawdzić, czy publikacje o Lesznowoli zamieszczane w "Passie" nie są pisane na obstalunek urzędu gminy. Informujemy zatem wszem i wobec, że obie publikacje dotyczące tej gminy są tekstami redakcyjnymi i nie były zamawiane czy opłacane przez jakikolwiek podmiot zewnętrzny. To, że od początku istnienia współpracujemy z samorządami i zamieszczamy – tak jak inne media – teksty promocyjne zamawiane co pewien czas przez urzędy dzielnic Ursynów, Mokotów, Wilanów, czy gmin Konstancin - Jeziorna i Lesznowola, w żadnym razie nie czyni naszej gazety zależną od któregokolwiek z tych podmiotów.

Wróć