Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

W FILHARMONII W PEWNYM MIEŚCIE

19-10-2016 20:37 | Autor: Wojciech Dąbrowski
.

Była w mieście filharmonia. W niej maestro

Zbierał laury, słusznie chwalił się orkiestrą.

Jakże pięknie brzmiały skrzypce, wiolonczele,

Gdy z batutą ów dyrygent stał na czele.

 

Podziwiali swego mistrza melomani,

Żartowali, że wysiada Mantovani,

Po koncertach zasłużenie bili brawo,

A dyrygent cieszył się światową sławą.

 

Lata pracy i wyrzeczeń przez ćwierć wieku,

Cały zespół w niewątpliwy sukces przekuł.

Prestiż rósł. Nie zdradzę żadnej tajemnicy,

Że najlepsi w nim znaleźli się muzycy.

 

Świat otworzył perspektywy całkiem nowe,

Zapraszały wszystkie sale koncertowe,

Coraz bardziej doceniano takie granie,

A sam zespół budził respekt i uznanie.

 

Lecz dyrygent miał rywala, zazdrośnika,

Który bardzo lubił innym mieszać w szykach.

Miał kompleksy i przeżywał ciągłe stresy.

Nie mógł zdzierżyć, że ktoś inny ma sukcesy.

 

Marzył o tym by innymi dyrygować,

Chciał orkiestrę na swą modłę zreformować,

Wmówił wszystkim, że się widz domaga zmiany,

A on jeden jest do tego powołany.

 

Przekonywał, że to wszystko dla słuchaczy.

Jak on zagra, to dopiero świat zobaczy!

Zyskał aplauz, choć go głównie popierali

Ci co nigdy na koncertach nie bywali.

 

Ostro wziął się za porządki. Dość już kantów!

Ja zatrudnię znacznie lepszych muzykantów!

Zwolnił wszystkich wirtuozów, zmian nie zliczę,

Dawnych mistrzów zastąpili Misiewicze.

 

Jeden dotąd specjalistą był w aptece,

Inny budkę miął z kebabem, więc jest specem.

Ten się wprawdzie nie nadaje do tej roli,

Lecz to posła syn, patriota i katolik.

 

Ciocia, kuzyn, asystentka, katechetka,

Byle jaki skład, znajomych prawie setka.

Szkopuł w tym, że w swoją misję wierząc święcie,

Nikt nie umie grać na żadnym instrumencie.

 

Choć nie sposób z nich orkiestry stworzyć zgranej

Uporczywie wprowadzano dobrą zmianę.

Powierzono partyturę takim zuchom,

Choć, niestety, słoń nadepnął im na ucho.

 

Brat nie stroi, swat rzępoli, stryj fałszuje,

Pierwsze skrzypce grają teraz tylko wuje.

Nic nie szkodzi, że to istna kakofonia,

Taka swojska, narodowa jest symfonia!

 

I tak oto przy pomocy tego tuza,

To co było naszą dumą, legło w gruzach.

Nikt orkiestry na koncerty nie zaprasza.

Prestiż upadł. Ale grunt, że władza nasza!

 

Trzeba tylko wytłumaczyć melomanom,

Czemu wszystko tak brutalnie im zabrano?

Mają teraz siedzieć cicho - i tu pointa -

To jest wina poprzedniego dyrygenta.

 

© MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)

Także na facebooku.

Wróć