Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Va Bank wypływa na szerokie wody

01-08-2018 22:06 | Autor: Tadeusz Porębski
Rozgrywane w minioną niedzielę na Służewcu Derby dla koni arabskich czystej krwi zbiegły się ze startem w Monachium ogiera Va Bank, polskiego derbisty z 2015 r., który zmierzył się w gonitwie najwyższej kategorii G1 z europejską czołówką folblutów. Polski derbista spisał się znakomicie, zajmując trzecie miejsce.

Trenowany przez Macieja Janikowskiego Va Bank został kupiony na aukcji Tattersalls September w Irlandii jako roczniak przez Janusza Piotra Zienkiewicza i jego wspólnika. Kosztował zaledwie 4,5 tys. euro, czyli znacznie poniżej średniej. Był to dla właścicieli ogiera interes życia. Va Bank wygrał 12 wyścigów z rzędu zdobywając m. in. Potrójną Koronę (wygrane w tym samym sezonie w nagrodach Rulera, Derby i St. Leger). W 2016 r. zarządzana przez Barry'ego Irwina amerykańska stadnina Team Valor International kupiła połowę udziałów w Va Banku. Ponoć za bardzo duże pieniądze, co mocno dziwiło znaczną część wyścigowego środowiska na Służewcu. Okazuje się, że Barry Irwin jest o niebo lepszym fachowcem od folblutów niż "znawcy" koni na Służewcu i dobrze wiedział co robi.

W 2008 r. Barry Irwin wyhodował w swojej stadninie ogierka, którego nazwał Animal Kingdom. Pochodzenie średnie, brazylijsko – niemieckie. Jako dwulatek nie wystartował i nic nie wskazywało, że jest to koń klasowy. Ale Irwin wiedział swoje. W 2011 r. zapisał ogiera do Kentucky Derby i zainkasował pierwsze 1,5 mln USD za zwycięstwo. Potem kolejne miliony za drugie miejsce w prestiżowym Preakness Stakes i Breeder`s Cup Mile oraz spektakularny triumf w Dubai World Cup z pulą nagród 10 mln USD. Łącznie Animal Kingdom zarobił dla Team Valor International 8.387.500 USD. Jeśli weźmie się pod uwagę to, że Irwin miał w swojej stadninie kilkadziesiąt folblutów święcących triumfy w najbardziej prestiżowych gonitwach można założyć, że ma w oczach aparat rentgenowski. Co prawda Va Banka podobno wypatrzyła pani Irwin, ale decyzję o zakupie powziął jej małżonek. Obejrzał wyścigi polskiego derbisty i dostrzegł w tym koniu to, czego nie dostrzegli ślepcy z Polski, czyli gigantyczny potencjał wyścigowy. Bo faktycznie jest to koń niezwykle waleczny, szybko zbierający się i dysponujący rzadko spotykaną "przerzutką".

Barry Irwin uratował Va Banka od zapaści w wyścigową nicość, co groziło temu folblutowi w polskim treningu. W Polsce trener i właściciele odebrali Va Bankowi dwa lata kariery zadowalając się jego triumfami na lokalnym chudziutkim rynku wyścigowym. Nie dostrzegli drzemiącego potencjału, przez własną głupotę przerwali imponujące pasmo zwycięstw ogiera sadzając w siodle zięcia trenera, jeździeckie beztalencie. To przez karygodny błąd jeźdźca Va Bank nieznacznie przegrał Wielką Warszawską do Cacciniego, od którego jest o klasę lepszy. Barry Irwin wyprowadził Va Banka na szerokie wody zapisując go do gonitwy najwyższej kategorii G1, która jest niedostępna dla koni trenowanych w Polsce.

W minioną niedzielę w Monachium Va Bank wystartował pod dżokejem Eduardo Pedrozą w gonitwie Grosser Dallmayr Preis (2000 m). W wyścigach z pulą nagród 155 tys. euro ściga się ścisłe zaplecze europejskich folblutów. Słynna stajnia Godolphin wystawiła ogiera Benbatla, zwycięzcę m. in. tegorocznego Dubai Turf (G1), który zgromadził na swoim koncie astronomiczną kwotę 3,1 mln funtów brytyjskich. Angielski Stormy Antarctic (triumfy w gonitwach kategorii G2 i G3) oraz czołowe niemieckie Iquitos i Walsingham zaliczane były do faworytów gonitwy. Benbatl pod Oisinem Murphym nie zawiódł wygrywając lekko w czasie 2.06,7 sek. Va Bank stoczył zacięty pojedynek o drugie miejsce z dosiadanym przez Jamesa Doyla wałachem Stormy Antarctic ulegając mu dopiero kilkadziesiąt metrów przed celownikiem. W gonitwie brało udział 9 koni.

Trzecie miejsce w wyścigu kategorii G1 i przegrana tylko o kilka długości z takim mocarzem turfu jak Benbatl, to olbrzymi sukces polskiego derbisty. Oglądając przebieg gonitwy, można założyć, że Va Bank nie jest jeszcze w szczytowej formie i stać go na znacznie więcej. Trzy lata metod treningowych rodem z epoki króla Ćwieczka dają o sobie znać. Mieliśmy w Polsce konia, który naprawdę mógłby zawojować europejskie tory, przynosząc krajowi splendor i podziw wyścigowego środowiska. Zmarnowaliśmy tę szansę i być może nie dostaniemy kolejnej przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Nawet jeśli pojawiłaby się następna gwiazda, zapewne też zostałaby zmarnowana. Baza i metody treningowe stosowane na Służewcu to prowizorka, archaizm i bylejakość. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że żaden koń trenowany w Polsce, poza swego czasu Va Bankiem, nie może nawet marzyć o sukcesach choćby w G3, nie mówiąc o wyższych kategoriach. Pozostaje nam zabawa w konie w służewieckim błocku, ale czy wyścigi konne na niby są tym, czego oczekują pasjonaci tej niezwykle widowiskowej dyscypliny sportu?

W rozgrywanej w niedzielę na Służewcu gonitwie Derby dla koni arabskich czystej krwi triumfował wyhodowany w SK Janów Podlaski ogier Severus pod Siergiejem Wasiutowem, jeźdźcem i trenerem w jednej osobie. Drugie miejsce wywalczył Celebryta, a trzecie faworytka publiczności klacz Sweet Dream. Prestiżowa nagroda Oaks dla trzyletnich klaczy pełnej krwi angielskiej padła łupem dosiadanej przez Michała Abika gniadej Santa Klary, która w końcówce zdołała odeprzeć atak Jam Julietty. Sprinterską nagrodę Syreny (kat. A) wygrał znajdujący się w znakomitej formie Nikus, bijąc nieznacznie Umberto Caro oraz nieliczonego w totalizatorze Easy Go.

Generalnie z toru wiało nudą, a widzów można było policzyć na przysłowiowych palcach jednej ręki, choć podczas mityngu rozgrywano aż 9 wyścigów nagrodowych, w tym Derby i 6 gonitw najwyższych kategorii A i B. Jeśli zarząd Totalizatora Sportowego, organizatora gonitw, nadal będzie skąpił środków na promocję zabytkowego hipodromu i nie zleci w przyszłym roku dużemu domowi medialnemu przeprowadzenia akcji promocyjnej na dużo większą niż dotychczas skalę, to prędzej czy później Służewiec całkowicie opustoszeje. Raczej prędzej niż później. A może właśnie o to chodzi?

Wróć