Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Tylko szkło nam nie zaszkodzi...

28-09-2016 22:15 | Autor: Tadeusz Porębski
Woda jest najbardziej rozpowszechnionym składnikiem skorupy ziemskiej, pokrywa ponad 75 proc. powierzchni globu, oprócz oceanów, mórz, rzek, jezior i strumieni wypełnia również groty, szczeliny i tym podobne. gąbczaste w swojej budowie piaski, iły itd.). Obojętnie w jakim miejscu zaczniemy wiercenia w ziemi, zawsze dokopiemy się do wody, nawet na Saharze. To właśnie dzięki wierceniom znaleziono wodę z dużą ilością pierwiastków, którą nazwano mineralną lub leczniczą. Niestety, nie każda woda z dużą ilością pierwiastków może uzyskać taki status, większość nie nadaje się do picia, ponieważ zawiera pierwiastki szkodliwe dla organizmu, jak na przykład siarka, fluor, arsen, czy mangan. Największym wrogiem tak wody pitnej, jak i mineralnej jest żelazo.

Obowiązująca przez setki lat na całym świecie definicja wody mineralnej powiadała, że musi to być woda głębinowa, która powinna zawierać minimum 1000 mg pierwiastków życia w 1 litrze, a zawarte w niej pierwiastki muszą tworzyć tworzyć ze sobą odpowiednie stosunki ilościowe. Norma ta obowiązywała również w Polsce  przez około dwa stulecia. Pierwszą wodę mineralną znaleziono w Polsce prawie 200 lat temu, a jedną z pierwszych wydobywaną od 1902 r. z piasków jury na bazie źródła solankowego jest znana koneserom, lecz rzadko spotykana w sklepach "Krystynka" z Ciechocinka, która zawiera aż 3416,58 mg pierwiastków w litrze. W stolicy ta prawdziwie lecznicza woda jest praktycznie nie do zdobycia. Dla porównania niezła Nałęczowianka ma około 1700 mg,  Muszynianka około 1800 mg, a Żywiec Zdrój, który w kiepsko wyedukowanym na ten temat polskim społeczeństwie robi za mineralną, a jest źródlaną, czyli zwykłą kranówką, ma w sobie ledwie ponad 500 mg.

Wszystko było w porządku do 1992 r., kiedy obniżono próg ilościowy z 1000 mg/l aż na 200 mg/l. W błyskawicznym tempie zaczęły pojawiać się na rynku nowe wody mineralne, o których wcześniej nie słyszeli najstarsi górale. Okazało się bowiem, że przyjęte wyjątkowo niskie normy spełniają wody ze studni, strumieni, a nawet w niektórych miastach – z domowych kranów. Wystarczyło zarejestrować taką wodę w Państwowym Zakładzie Higieny w Poznaniu, przedstawiając analizę dowodzącą, że zawiera ona 200 mg pierwiastków życia w 1 litrze, nie mając zbyt dużej ilości żelaza, azotanów i pestycydów – by można było produkować ją na wielką skalę i zarabiać krocie. Od 1992 r. mieliśmy w naszym kraju zarejestrowanych zaledwie 28 marek wód mineralnych, dzisiaj jest ich... kilkaset. Większość z nich to klasyczny handlowy humbug. Jeśli masz, Czytelniku, trochę kasy, przede wszystkim na promocję, bo bez reklamy ani rusz, zacznij rozlewać swoją domową kranówkę do butelek i handluj nią. Możesz ją na przykład nazwać Woda Źródlana Nowak Zdrój, bądź Kowalski Zdrój. 

Jednak w 2007 r. koalicja SLD-PSL uchwaliła kolejną zmianę w ustawie dotyczącej wód mineralnych, dzięki czemu drogę na rynek znalazły wody tzw. nisko zmineralizowane zawierające - uwaga, uwaga! – od zera do 500 mg/l pierwiastków życia. Ciekawe, jak woda o składzie zero pierwiastków może mieć status nisko zmineralizowanej. Przecież nie zawiera żadnych minerałów.  Tak więc w świetle znowelizowanej w 1997 r. ustawy woda z każdego kranu, strumienia bądź jeziora jest mineralna i dopuszczona na rynek, o ile nie posiada składników szkodliwych dla zdrowia człowieka. . Przecież już najmniejsza ilość soli mineralnych w wodzie kwalifikuje ją do kategorii wody mineralnej nisko zmineralizowanej. Lewicowo - chłopski parlament otworzył prawdziwą puszkę Pandory. Zaroiło się od zwykłych wydrwigroszów, umożliwiono wielkim zagranicznym koncernom całkowite opanowanie rynku, zepchnięto na margines polskie firmy produkujące naprawdę wartościowe wody.

Kropla Beskidu to Coca - Cola, Żywiec Zdrój to Danone, a Nałęczowiankę przejęło Nestlé. Z popularnych i bardzo dobrych wód mineralnych tylko Muszynianka oparła się zagranicznemu kapitałowi. Niektóre koncerny stosują bandyckie metody. Jeden z nich, produkujący napój znany na całym świecie, stosuje przymus, czyli transakcję wiązaną. Przez długi czas nie mogłem dociec, czemu w kawiarniach i restauracjach nie mają wody mineralnej i proponują klientowi wyłącznie niezbyt smaczną i bezwartościową ciecz mającą nazwę woda źródlana. Wreszcie jeden z zaprzyjaźnionych gastronomików uchylił rąbka tajemnicy. Otóż przyjeżdża do jego kawiarni gość z koncernu dostarczającego na rynek pożądany wśród klientów firmowy napój X (nie wymieniam nazwy, żeby nie narazić się na pozew sądowy, bo koncerny nie przebierają w środkach w celu wyciszenia krytyki) i pyta, ile skrzynek napoju się zamawia.

Powiedzmy, że zamówienie opiewa na 30 skrzynek. Właściciel kawiarni będzie musiał opłacić fakturę przy dostarczeniu towaru, bowiem ten koncern nie udziela zwyczajowego w handlu przedłużonego terminu płatności. Ale to nie wszystko – żeby otrzymać pożądany napój X, właściciel musi zamówić również 30 skrzynek bezwartościowej wody źródlanej produkowanej przez ten sam koncern. – Panie redaktorze, zwierzał mi się w wielkiej tajemnicy pewien gastronomik. – Ja nie mogę sobie pozwolić na pozostanie bez napoju X, szczególnie latem, bo mi klient ucieknie. Muszę go mieć, więc posłusznie poddaję się miękkiemu dyktatowi. Nie mam wyjścia. Ale jak wezmę ich wodę, muszę nią handlować i dlatego nie mam ani miejsca, ani pieniędzy na zakup innych lepszych wód. Ot i cała tajemnica, po prostu znak naszych czasów.    

Dzisiaj na polskim rynku liczą się tylko zachodnie koncerny, które walczą między sobą o dominację. Efektem tej bezpardonowej walki jest ostatni przypadek z Bolesławca. Do tamtejszego szpitala trafił mężczyzna z ciężkim poparzeniem przełyku po wypiciu gazowanej wody "Żywioł Żywiec Zdrój". Policja zarekwirowała partię wody oraz powiadomiła producenta i sanepid. – Woda może być w sklepach w całej Polsce. W zgrzewce znajdowały się jednak butelki z różnych dni produkcyjnych, co nie powinno się zdarzyć – powiedziała Martyna Węgrzyn rzeczniczka firmy Żywiec Zdrój S.A. Martyna Węgrzyn. Co to może oznaczać? Może oznaczać, że konkurencja podrzuciła koncernowi Danone przysłowiową świnię.  

I na koniec jeszcze jeden kamyk do ogródka z wodami mineralnymi. Otóż w 2013 r. niemieccy uczeni ustalili, że woda butelkowana w opakowaniach z tworzywa sztucznego zostaje skażona substancjami, które mogą wywoływać problemy układu hormonalnego. Naukowcy nazwali te substancje EDC (Endocrine - Disrupting Chemical) i opisali je w periodyku naukowym PLoS ONE. Badania oparto o próbki wody butelkowanej. Okazało się, że chemikalia te wpływają na naszą gospodarkę hormonalną powodując problemy reprodukcyjne i rozwojowe. Jednym z tych agresywnych chemikaliów jest Bisfenol A. Znaleziono go m. in. w składzie butelek... dla niemowląt! Niemcy przetestowali 18 gatunków wody przechowywanej w tworzywach sztucznych. W 13 próbkach wykryto substancje działające antyestrogennie, a u 16 antyandrogennie, co oznacza, że mało istotne jest czy klient to mężczyzna, czy też kobieta – reprezentant każdej z tych płci jednakowo narażony jest na niebezpieczeństwo. Autorzy testów postawili tezę, że ponieważ negatywne działanie DEHF i Bisfenolu A zostało naukowo udowodnione, oba te związki powinny być wycofane z produkcji opakowań. Jest to przysłowiowy głos wołającego na puszczy, w grę wchodzą zbyt duże pieniądze. Wniosek? Starajmy się pić napoje w butelkach ze szkła.

Wróć