Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Tutsi i Hutu nad Wisłą

26-07-2017 21:25 | Autor: Tadeusz Porębski
Podczas okupacji hitlerowskiej Mały Sabotaż, grupa młodych ludzi, których celem było uniemożliwienie najeźdźcom kontroli nad Polską, pisał na murach ich rękami hasło "Tylko świnie siedzą w kinie". Celem akcji było przekonanie warszawiaków, by nie chodzili na propagandowe filmy niemieckie, ponieważ ogłupiały one społeczeństwo, fałszowały rzeczywistość, a ponadto dochód z nich szedł do niemieckiego skarbca. Członkami Małego Sabotażu byli m. in. "Alek", "Rudy" i "Zośka".

W listopadzie 1939 roku została przeprowadzona „Sonderaktion Krakau” – akcja pacyfikacyjna skierowana przeciwko polskiej inteligencji. Niemcy uruchomili wtedy cztery kina w Krakowie. Wówczas krakowianie dołączyli do warszawskiego hasła „Tylko świnie siedzą w kinie” drugi człon: „Co bogatsze, to w teatrze”. Niestety 15 listopada Teatr Polski w Krakowie zakończył działalność, a Arnold Szyfman, Leon Schiller i Stefan Jaracz zostali aresztowani. Jednak bojkot kin trwał do końca wojny.

Po jej zakończeniu komuniści przystąpili do tworzenia publicznych mediów – Polskiego Radia i TVP, które w całości zawłaszczyli. Dziennik Telewizyjny stał się nieoficjalnym organem Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a w stanie wojennym "dziennikarze" DT występowali w wojskowych mundurach. Wtedy na murach polskich miast pojawiły się napisy "Telewizja kłamie!". O tym haśle nie powinny zapominać obecne władze TVP SA, bo będąca w ich rękach publiczna telewizja już nie kłamie, a łże w żywe oczy i manipuluje faktami.

Kiedy w 1989 r. komuna wreszcie upadła miałem nadzieję, że po raz pierwszy w moim życiu zobaczę jak publiczna telewizja stanie się publiczną nie tylko z nazwy, i że podobnie jak brytyjska BBC czy niemieckie ZDF i ARD będzie rzetelnie informować Polaków o sytuacji w kraju i na świecie. Niestety, w wolnej Polsce rodzimi politycy natychmiast wprowadzili zasadę "Bierzemy po wyborach władzę, to w pierwszym rzędzie anektujemy publiczne media". Tak było za rządów AWS, SLD i PO, a po każdych kolejnych wyborach zawłaszczenie TVP oraz PR było coraz bardziej widoczne.

Jednak to, co stało się z publicznymi mediami po wygranej PiS, nie mieści się w żadnych ramach. TVP SA obsiadła skrajnie prawicowo-kościółkowa ekstrema, odrzuty z niszowych gazetek i elektronicznych mediów, mające w sobie tyle profesjonalizmu, co przysłowiowy kot napłakał. Najlepszym przykładem jest informacja w Teleexpressie "o przyjeździe do Polski księcia Wilhelma z małżonką Kate". Tuman komentujący wizytę powtórzył w relacji, że nasz kraj odwiedził książę Wilhelm! W pale się nie mieści, jak mawia młode pokolenie.

Obecny prezes TVP SA Jacek Kurski rozpoczął "uzdrawianie" firmy i "dobrą zmianę" od przepędzenia z telewizyjnej Dwójki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na czym skwapliwie skorzystała konkurencja w postaci TVN, która przyjęła Owsiaka i jego drużynę pod swoje skrzydła i wywindowała oglądalność w tym dniu na poziom orbity okołoziemskiej. Wyrugowanie z publicznej telewizji organizacji, która cieszy się poparciem przynajmniej 70 proc. Polaków, niesie samo dobro integrując ludzi i doposaża nasze szpitale, to nie tylko szkodnictwo wizerunkowe przynoszące spółce wymierne straty, lecz także odwrócenie się do społeczeństwa plecami i pokazanie mu tak zwanego "fucka". 

Kurski stworzył medium tożsamościowe, nastawione nawet nie na przekonywanie nieprzekonanych (o obiektywnym informowaniu i kontrolowaniu władzy nie wspominając), ale na mobilizację najtwardszego elektoratu PiS – słusznie dowodzi jeden z internetowych publicystów. Mobilizacja ta odbywa się za pomocą dwóch głównych środków – z jednej strony za pomocą propagandowego bębna nagłaśniającego każdy najmniejszy nawet sukces rządu; z drugiej, za sprawą paranoicznych, opartych na insynuacjach narracji mających dyskredytować opozycję oraz organizacje pozarządowe, Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a nawet środowiska twórcze (materiał w „Wiadomościach” o rzekomych „antypolskich występach aktorów”). W miniony poniedziałek, po deklaracji Andrzeja Dudy o zawetowaniu dwóch ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, Pałac Prezydencki poinformował, że prezydent wygłosi o godz. 20.00 orędzie do narodu. Okazało się szybko, iż na podobny krok zdecydowała się także premier Beata Szydło. Co robi TVP? Najpierw emituje wypowiedź premier rządu, a dopiero później prezydenta, czyli najważniejszej osoby w państwie. W rezultacie tak skandalicznych manipulacji marka TVP nie tylko traci zaufanie coraz większej liczby Polaków, ale również resztki prestiżu.

Jestem zdania, że teoretyczne państwo polskie z okresu rządów nierobów i cwaniaczków z SLD, PSL oraz PO nie miało racji bytu. Dlatego, choć serce mam po lewej stronie, z sympatią patrzyłem na proponowane przez PiS i na początku przeprowadzane zmiany, m. in. zdławienie złodziejskiej reprywatyzacji, wzięcie za gardło bezkarnych komorników, repolonizację banków, reaktywację polskiego przemysłu stoczniowego, zapowiadaną reformę niewydolnego sądownictwa. Z czasem jednak moje zaufanie do partii Jarosława Kaczyńskiego i niego samego zaczęło gwałtownie spadać. Dzisiaj pozostało go może 10 proc., tylko ze względu na kontynuowanie rozprawy z "dziką reprywatyzacją", uszczelnienie systemu podatkowego i likwidację przestępczych grup wyłudzających miliardy z tytułu lipnego zwrotu podatku VAT, jak również ze względu na dobry stan polskiej gospodarki, co widzą także agencje ratingowe.

Obserwuję ze zgrozą jak darzony dotąd przeze mnie sympatią PiS przekształca się w sektę, którą niepodzielnie rządzi nieprzewidywalny guru. Retoryka partii – sekty jest prosta, by nie powiedzieć bolszewicka: jeśli nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam. Nie masz prawa do własnego zdania, nie możesz być bezstronny, masz obowiązek bezwzględnie wykonywać polecenia wszechwładnego wodza. Tego rodzaju retoryka nie przyciąga do PiS osób wartościowych, wizjonerów z otwartym umysłem, ludzi kultury i sztuki. Przyciąga natomiast miernoty bez moralnego kręgosłupa i prostaków w rodzaju chamicy z profesorskim tytułem nazywającej publicznie posłów opozycyjnych kanaliami. No ale skoro takiego określenia użył publicznie sam guru, to członkowie sekty mają psi obowiązek go naśladować. A co do posłów opozycyjnych, to osobiście widzę ich jako sfrustrowanych patałachów, których jedynym celem jest odebranie PiS władzy. To na każdym kroku widać, słychać i czuć – żadnego programu gospodarczego, społecznego, reformatorskiego mogącego zaskarbić PO oraz Nowoczesnej, największym partiom opozycyjnym, sympatię milionów Polaków i tym samym zapewnić zwycięstwo w kolejnych wyborach. Nic, tylko znana z przeszłości czcza gadka – szmatka, szczucie oraz przypinanie sobie niezasłużonych orderów.

Tuż po prezydenckim veto dwie maglarki z Nowoczesnej w dyrdy poleciały w kierunku kamer, by odtrąbić zwycięstwo nad znienawidzonym PiS. Żadnego podziękowania dla prezydenta, który stanął na wysokości zadania, żadnej osobistej refleksji, czy zachęty do przerwania protestów i przystąpienia do rozmów. Zachęta była, owszem, w przeciwną stronę, do kontynuowania protestów, bo prezydent zawetował tylko dwie ustawy, a zdaniem maglarek powinien zawetować trzy. A tak naprawdę chodzi o to, by protest rósł w siłę i rozlewał się na całą Polskę, ponieważ wtedy pojawia się szansa wzięcia władzy siłą, na ulicy. Jedni warci są drugich, podzielili Polskę na Tutsi i Hutu i oczekują, że oba plemiona wezmą się ostro za łby za pomocą maczet, kamieni i koktajli Mołotowa. Że będzie jatka połączona z rabowaniem sklepów przez rozpasaną uliczną tłuszczę. Wtedy Hutu będą mogli wprowadzić stan wyjątkowy (groźba anarchii w państwie), a Tutsi wrzeszczeć na cały świat o sankcje i pomoc "wolnego świata" w uwolnieniu Polski od dyktatury. Wasze niedoczekanie, przynajmniej z mojej strony.

Wróć