Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Tu – ideologia, tam – proza życia...

11-11-2020 20:34 | Autor: Maciej Petruczenko
Jak bida, to do Żyda. Jak trwoga, to do Boga. Tak można skomentować fakt, iż szef rządu RP Mateusz Morawiecki poszedł wreszcie po rozum do głowy i od 23 października zaczął korzystać z porad najlepszych w Polsce fachowców w dziedzinie epidemiologii. „Kto stoi za tym, że w szczycie epidemii u nas wybuchają konflikty ideologiczne?” – to tylko jedno z pytań, które zadał w sprawie zwalczania covidowej zarazy prof. Krzysztof Simon, dopiero teraz powołany do zespołu ekspertów medycznych przy premierze, a wcześniej jakby ignorowany, a nawet krytykowany przez tzw. czynniki oficjalne.

Na pytanie profesora Simona nietrudno odpowiedzieć. Stoją za tym przede wszystkim nasi odpowiednicy ajatollahów i talibów. Dufni w swą siłę i bogactwo, oficjalnie popierani przez przedstawicieli rządu, parlamentu i prezydenta, którzy im hołdują niczym jakowyś lennicy. Ci ajatollahowie kompletnie nie liczą się z faktem, iż obowiązuje rozdział polskiego państwa świeckiego od Kościoła, jakikolwiek ten Kościół by był. Bo co innego lepsza i gorsza, ale wielowiekowa tradycja i ciągłość kulturowa w społeczeństwie, a co innego terroryzowanie tegoż poprzez próby ideologicznych nakazów przy jednoczesnym szerzeniu swoistego bałwochwalstwa, całkowicie sprzecznego z wiarą w Boga, o którym rodzimi fundamentaliści zdają się już zapominać. Wszelka krytyka ich poczynań określana jest mianem „ataków na Kościół” – jakby to urzędniczy aparat kościelny był ważny, a nie sam Bóg, który przecież – z czym się wszyscy (albo niemal wszyscy) zgadzamy – jest wszędzie, będąc wielkością dla człowieka niewyobrażalną, a nie brodatym staruszkiem wychylającym się do nas z nieboskłonu.

Pisząc o tych ajatollahach i talibach, od razu wyraźnie zaznaczę, że nie jest moją intencją krytykowanie duchownych w czambuł, bo nie każdy każdy z nich pozostaje osobą nawiedzoną, a poza wszystkim mamy w Polsce różne religie i choćby protestanccy pastorzy i pastorki to zupełnie inny gatunek kapłanów, w którym szanuje się w pełni wolność człowieka i respektuje równouprawnienie płci. A nade wszystko nie dokonuje gwałtu na naturze, za jaki trzeba wszak uznać zmuszanie do zachowania celibatu. Dziś młodzież sobie żartuje w mediach społecznościowych, pytając na przykład, jakim cudem mężczyźni oficjalnie stroniący w życiu prywatnym od kobiet czują się uprawnieni do prowadzenia nauk przedmałżeńskich. Tym bardziej, że to bynajmniej nie Bóg ustanowił celibat i nie ma takiego wymogu na liście dziesięciu przykazań, stanowiącej moralną podstawę ludzkości.

Poruszam te kwestie w trudnym momencie, gdy mimo szalejącej epidemii – na ulice Warszawy i wielu innych miast wylegają codziennie mniejsze i większe tłumy obywatelek i obywateli ostro protestujących przeciwko fundamentalistycznemu terrorowi, za którym stoją przede wszystkim ci, których prawdziwe oblicze odsłaniają teraz wstrząsające reportaże telewizyjne i których sam papież Franciszek zdecydował się oficjalnie potępić. Grzesznicy, którzy usiłowali łatwowiernym maluczkim narzucić swoją wolę, sami muszą obecnie padać na kolana, chociaż do końca wykrętnie nie przyznają się do winy. Kombinują, mataczą, zamykają się w swoich pałacach. Umykają przed usiłującymi dociec prawdy dziennikarzami.

Nie ulega wątpliwości, że pojawiła się w Polsce nowa choroba, wymagająca jak najszybszego leczenia. Jest nią e p i s k o p a t i a. Dolegliwość o wiele groźniejsza od dyskopatii. Lista roznoszących tę chorobę nie jest krótka. Teraz wpisano na nią między innymi kardynałów Stanisława Dziwisza i Henryka Gulbinowicza, przy czym publiczna spowiedź tego pierwszego w TVN skompromitowała go w oczach opinii publicznej doszczętnie. Drugi zaś został za dopuszczanie się niecnych czynów na tle seksualnym oraz ukrywanie takich poczynań swoich podwładnych ukarany właśnie przez Watykan. Obecnemu prezydentowi RP nie pozostanie zapewne nic innego, jak tylko odebranie temu sędziwemu gagatkowi najwyższego odznaczenia, jakim jest Order Orła Białego. A swoją drogą to swoista ironia losu – jeśli Orzeł Biały jest zawieszany na szyi Czarnego Charakteru...Lub jeśli otacza się czcią i syci pokaźnym państwowym groszem takiego cwaniaka, jak bezdzietny ojciec Tadeusz Rydzyk, który z jednej strony ciągnie kasę z publicznego skarbca, z drugiej zaś traktuje osoby piastujące najwyższe urzędy w państwie jak pachołków. Nic dziwnego, że byłą Pierwszą Damę ośmielił się nazwać „czarownicą”.

Tym terminem posłużył się ostatnio wspomniany dostojnik krakowski Stanisław Dziwisz, stwierdziwszy, że zasypywanie go pytaniami przez dziennikarzy jest swoistym polowaniem na czarownice. Jakby nie pamiętał, że to jego poprzednicy sprzed wieków zainicjowali to polowanie, topiąc lub paląc na stosach Bogu ducha winne niewiasty – a wszystko w imię narzucanych prostemu ludowi wierzeń. No cóż, czarownice już odeszły w niepamięć, ale pozostali...czarownicy, których – jak widać – w wielu wypadkach trudno uznać za niewinnych czarodziejów. Tak samo zresztą, jak „patriotów” pod dyrekcją Roberta Bąkiewicza, którzy znowu urządzili sobie na ulicach Warszawy niebezpieczną zadymę pod pozorem Marszu Niepodległości, a którym policja – nie wiedzieć dlaczego – przydaje miano „kibiców”.

Gdy jednak mocno skłócone polskie społeczeństwo obudzi się po święcie 11 Listopada, nie o problemach ideologicznych będzie myśleć, tylko o tym, jak obronić się przed covidową zarazą i jak znaleźć pieniądze na życie, skoro wymuszony przez epidemię lockdown oznacza zamknięcie wielu sfer gospodarki i kultury. Wiceminister finansów radzi pozbawionym nagle możliwości zarobkowania obywatelom, żeby się natychmiast przebranżowili. Sam chyba jednak o przebranżowieniu nie myśli...

Wróć