Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Trzeci stopień samouwielbienia

06-01-2021 19:58 | Autor: Tadeusz Porębski
Wzajemne szczucie stało się naszą cechą narodową. Na polskiej scenie politycznej szczucie to praktycznie norma. Osobnicy uprawiający z upodobaniem szczucie twierdzą obłudnie, że jest to li tylko krytyka wynikająca z troski o dobro wspólne. Ma polegać na ujawnianiu patologii władzy, m.in. nieudolności, niegospodarności i nepotyzmu. Szczucie ma ścisły związek z donosicielstwem, pisaniem pod różne adresy skarg, najczęściej anonimowych i w większości nieuzasadnionych, bo nie popartych twardymi dowodami. Szczucie stało się dzisiaj podstawowym orężem w walce o władzę. To budzące odrazę postępowanie najczęściej występuje w łonie samorządu terytorialnego i spółdzielczego, choć nie brakuje go w parlamencie. Przyglądam się temu zjawisku i napełnia mnie ono odrazą, ale jest jak jest.

Gmina Lesznowola leży w granicach powiatu piaseczyńskiego. Nieprzerwanie od 1998 r. funkcję wójta pełni Jolanta Batycka-Wąsik, którą w ostatnich wyborach poparło 78,42 proc. biorących udział w głosowaniu. W poprzednich bywało, że poparcie dochodziło aż do 88 procent. Rzadko kto w tym kraju notuje takie wyniki wyborcze. Od ponad dwóch dekad obserwuję samorząd tej gminy, którą znam od lat sześćdziesiątych z częstych rowerowych wycieczek, organizowanych z kumplami na moim rodzinnym Mokotowie. Lesznowola była wówczas zabitym dechami zadupiem, które zaczęło się dynamicznie rozwijać dopiero na przełomie XX i XXI wieku. Budżet wiejskiej gminy z roku na rok wzrastał, by ostatnio osiągnąć wysokość prawie ćwierć miliarda(!) złotych. Sąsiedni Tarczyn z podobną liczbą mieszkańców wykazuje dochody ponad cztery razy mniejsze. Tak wysokie dochody Lesznowoli nie wzięły się znikąd. To efekt wizjonerskiego zarządzania i ciężkiej pracy radnych kolejnych kadencji oraz urzędników gminnej administracji. Wiedzą o tym „starzy” mieszkańcy gminy, którzy pamiętają Lesznowolę sprzed dwóch dekad.

W ostatnich kilku latach w Lesznowoli systematycznie rosła także liczba mieszkańców, przybyszów z różnych stron Polski chętnych do zamieszkania w zamożnej podwarszawskiej gminie. No i zaczęło się. Pojawiła się kilkudziesięcioosobowa, bardzo głośna grupa podważająca status quo. Są to ludzie stosunkowo młodzi, buntowniczy, mocno roszczeniowi i bezwzględni w walce z wójt Batycką-Wąsik, którą obrali sobie za głównego wroga. W tej chwili jest to otwarta wojna. W Internecie mocna grupa pod wezwaniem stara się przywdziać szaty obrońców interesu społecznego, ale okazało się, że działają z niskich pobudek. Chodzi po prostu o przejęcie władzy w gminie. Ich przewodnikiem był szef Obywatelskiego Think Tanku (ang. „zbiornik myśli”), ale ostatnio ów badacz – myśliciel zdaje się tracić przywództwo na rzecz niejakiego Kamila Myszyńskiego.

W mojej szufladzie leży prywatny akt oskarżenia z art. 212 §1 kk o ściganie Myszyńskiego za zniesławienie. Wiosną tego roku tak napisał w Internecie o tygodniku „Passa”: „…to idealny przykład gazety propagandowej rodem z PRL-u!”. I dalej: „…co należy z takim tytułem prasowym zrobić? Włożyć naszej papudze, czy kanarkowi, aby na taką gazetę srały…”. Czekamy ze złożeniem aktu oskarżenia w sądzie aż Myszyński ponownie wychyli głowę. Przestępstwo zniesławienia ulega bowiem przedawnieniu dopiero po trzech latach od daty jego popełnienia. Jolanta Batycka-Wąsik obrała inną taktykę. W ogóle nie reaguje na coraz brutalniejsze ataki. Może wyznaje zasadę „psy szczekają, a karawana idzie dalej”? Imponuje mi niezłomny charakter tej kobiety. Znam ją od kilkunastu lat, choć zamiast słowa „znam” bardziej trafne byłoby stwierdzenie „poznałem ją kilkanaście lat temu”. Wójt Lesznowoli podchodzi bowiem do dziennikarzy ze starannie ukrywanym dystansem.

Kim jest wójt w spódnicy, która zbudowała Lesznowolę na nowo, a w zamian za to coraz częściej dostaje cięgi? Nie sposób powiedzieć więcej o kimś, kto w każdej sytuacji potrafi trzymać emocje na wodzy. Nie słyszałem, by Jolanta Batycka-Wąsik kiedykolwiek podniosła głos. Wiem tylko tyle, że jest wszechstronnie wykształcona, nosi na piersi Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Złoty Krzyż Zasługi i ma w sobie wiele wdzięku oraz osobistego uroku, co u naszych ludzi władzy jest rzadkością. Większość z nich ma w sobie tyle wdzięku i uroku, co – nie przymierzając – gacie hutnika po nocnej zmianie. Rzadko się zdarza, by bohaterem felietonu, szczególnie okolicznościowego, jak na przykład noworoczny, była tylko jedna osoba. Jednak po tym, co ostatnio wyczytałem w Internecie, uznałem, że muszę poinformować Jolantę Batycką-Wąsik oraz wszystkich mieszkańców Lesznowoli, co planuje opozycyjna mocna grupa pod wezwaniem i jakie są pobudki działania lidera.

Oto kilka postów (pisownia oryginalna) zamieszczonych ostatnio przez jednego z członków tej grupy: „Aha, w tekście pojawia się Nowa Lesznowola, Jacku to akurat slogan związany ze mną. A ja z działaniami gminy nie chcę mieć nic wspólnego, ba, zmienię im wszystko jak zostanę Wójtem”. Ewidentnie, mamy tu do czynienia z trzecim, najwyższym stopniem samouwielbienia. I dalej: „Jak już wszystko upadnie w tej gminie, to ludzie z obecnego obozu, którzy tak chcą być wójtem: Pan Wilusz i Pan Kania zostaną odpowiednio ocenieni przez lesznowolskie społeczeństwo, nie będzie żadnego kandydata na stanowisko najwyższe. Wtedy na białym koniu wjeżdża opozycja”. Retoryka, buńczuczność i zadęcie godne Józefa Papkina. Swoje wywody przyszły wójt Lesznowoli puentuje tak: „…moim celem było odsunięcie Batyckiej - Wąsik od władzy. Ten cel jest blisko”. Autorem tych wypowiedzi jest wspomniany wyżej Kamil Myszyński, obrońca praworządności w gminie i wybitny dyplomata, który suponował publicznie, że na taki tytuł jak „Passa” powinny srać kanarki.

Wreszcie opadła z jego twarzy maska obrońcy publicznego interesu i ukazało się prawdziwe oblicze – człowieka żądnego władzy. Wreszcie wydało się, że jego wojenka z Jolantą Batycką-Wąsik ma charakter czysto osobisty. Myszyński marzy: „Załóżmy, że nie zamkną budżetu roku 2020, co nie jest niewykluczone… Jak dla mnie RIO podważy jutrzejszą uchwałę, a to by oznaczało manko w budżecie na 31 mln zł. Przekroczenie art. 243 o finansach publicznych i brak zamknięcia budżetu, wtedy wkracza RIO i zamyka budżet. Komisarz bardzo możliwe. Jeden z piaseczyńskich samorządowców off the topic, że komisarz już dawno powinien być w Lesznowoli”. Koniec cytatów, posty zarchiwizowałem. Wiejska gmina z budżetem prawie ćwierć miliarda zł to łakomy kąsek. Problem w tym, że nie można jej zdobyć w demokratycznych wyborach, ponieważ na przeszkodzie stoi opoka z prawie 80-procentowym poparciem. Należy zatem niszczyć opokę, kierując się zasadą „nie kijem, to pałką”.

Wychowałem się na Czerniakowie, kilkaset metrów od ulicy Tatrzańskiej, gdzie mieszkał Stanisław Grzesiuk, bard Warszawy. To była kraina bójek i twardzieli przeważnie z bogatą kartoteką kryminalną. Byłem jednym z nielicznych, którzy nie pokosztowali więziennego chleba, wiec musiałem mocno trzymać się na nogach, by nie robić za frajera. Na najniższym szczeblu osiedlowej hierarchii nie stał jednak frajer, ale kapuś, donosiciel. To było pomiotło wytykane palcami i opluwane. Stąd moje obrzydzenie do ludzi piszących donosy na innych. Stąd moja nieskrywana niechęć do osób bijących poniżej pasa. W moich czasach na „szemranym” Czerniakowie panowały żelazne zasady. Walka musiała być uczciwa, bez używania narzędzi mogących wyrządzić przeciwnikowi krzywdę i bez kopania leżącego. Wygrywał silniejszy.

Wojująca z wójt Jolantą Batycką-Wąsik grupa lesznowolska ma się zapewne za klasę średnią, a może nawet za inteligencję, ale w odróżnieniu od „szemranych” z Czerniakowa nie kieruje się w walce żadnymi zasadami. Wali na oślep gdzie popadnie, wysuwa pod adresem pani wójt dęte oskarżenia i manipuluje opinią publiczną, strasząc bankructwem gminy, a kiedy kolejne przepowiednie nie spełniają się, bije poniżej pasa. Chce władzy, ale chyba nie zdają sobie sprawy, że nie zdobywa się jej za pomocą manipulacji w Internecie, dętych oskarżeń, oczerniania, szczucia, czy pisania donosów do CBA, prokuratury i Bóg wie gdzie jeszcze. Jedynym narzędziem, dającym w demokratycznym państwie władzę, jest poparcie społeczne. A na nie trzeba ciężko pracować – całymi latami. Na swoje nieszczęście w kwestii poparcia społecznego grupa oraz jej liderzy tak się mają do Batyckiej-Wąsik, jak małpa kataryniarza do Toscaniniego.

Dosiego Roku 2021 – Czytelnikom, przyjaciołom, znajomym oraz wrogom.

Wróć