Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Trwa zamieszanie wokół „Królówki”

29-03-2017 22:07 | Autor: Tadeusz Porębski
Warszawska reprywatyzacja budzi ogromne emocje, co od dawna widoczne jest w mediach. Jednak największe napięcia społeczne powstają wtedy, kiedy miasto zwraca nieruchomości będące placówkami użyteczności publicznej, na przykład obiekty oświatowe. W takiej sytuacji znalazło się mokotowskie X LO im. Królowej Jadwigi przy ul. Woronicza 8, potocznie nazywane przez uczniów i absolwentów „Królówką”.

Miasto  zwróciło  prywatnymi osobom działki o łącznej powierzchni 2,6 tys. mkw. zlokalizowane w północnej części terenu  zajmowanego  przez  liceum, co okroiło szkolne boisko aż o 40 procent. Na zwróconym gruncie budowane są dwa wielorodzinne domy. Zapytana w grudniu ubiegłego roku przez „Passsę” rzeczniczka Urzędu Dzielnicy Mokotów poinformowała nas, iż zatwierdzony przez dzielnicę projekt przewiduje w budynku „A” 771,3 mkw. powierzchni użytkowej mieszkań (PUM). Natomiast w budynku B pozwolenie na budowę opiewa na 821,4 PUM. Wysokość budynków to 12 m (górna krawędź attyki) i 13 m (najwyższy punkt dachu). Decyzję o pozwoleniu na budowę wydał Urząd Dzielnicy Mokotów.

Zdaniem totalnie skompromitowanych dzisiaj urzędników nieistniejącego już (na szczęście) stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami, roszczenie do działek o numerach ewidencyjnych 74/3 i 74/4 było zasadne i dlatego zostały one zwrócone spadkobiercom byłego właściciela. Oczywiście nikt w BGN i w miejskim ratuszu nie przeciwstawił się ograbieniu „Królówki” z części szkolnego boiska, choć można było negocjować ze spadkobiercą przekazanie mu gruntu zamiennego. Wszak chodziło o działkę oświatową, z której od lat korzysta mokotowska młodzież.

Bardzo ciekawa jest również historia sąsiedniej działki o numerze ewidencyjnym 74/6. Ponoć została ona odkupiona przez miasto od spadkobierców byłego właściciela za 1,6 mln złotych. Jednak jeszcze w listopadzie 2016 w księdze wieczystej tej nieruchomości (KWWA2M/00509147/1) nadal widniał jako użytkownik wieczysty Piotr Guzek. Tej kwestii nie umieli lub nie chcieli wyjaśnić na listopadowym zebraniu, które odbyło się w gmachu liceum, urzędnicy z Mokotowa. Można przyjąć zatem, że miasto zostało zmuszone do odkupienia działki będącej jego własnością poprzez spłacenie wieczystego użytkownika.   

Monitorowaliśmy postęp robót budowlanych przy ul. Krasickiego, ponieważ rzecz dzieje się w ostrej granicy z mającym przedwojenne tradycje prestiżowym liceum. Ostatnio niespodziewanie prace budowlane zastopowały. Z uzyskanych informacji wynika, że budynki powstają niezgodnie z zatwierdzonym projektem budowlanym i pozwoleniem na budowę. Informacja pochodzi z nieoficjalnego, ale wiarygodnego źródła. Inwestor stara się ponoć powiększyć PUM stosując różne wybiegi. Warunki zabudowy zakładały dwa piętra plus parter, jednak „falandyzując” prawo inwestor miałby zdaniem informatora dążyć do wybudowania czterech kondygnacji, ostatnią określając jako „antresolę”. Budynek ma mieć maksymalnie 13 metrów wysokości, natomiast nasze źródło informuje, że  architekci inwestora kombinują, jak ominąć prawo, by dodatkowo wcisnąć „antresolę”. Mieliby planować wykonanie jej ze stali, by w najwyższym punkcie konstrukcji murowanej budynek nadal liczył 13 m. Nasz informator, który prosi o anonimowość, z uporem twierdzi, iż kubatura i wielkość po obrysie tego, co już zostało wybudowane, nie zgadza się z pozwoleniem na budowę. 

Obecnie budowa miałaby zostać częściowo wstrzymana przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który wykrył nieprawidłowości. Jednakowoż inwestor wszelkimi sposobami ma starać się w mokotowskim urzędzie o zalegalizowanie już wybudowanej samowoli i uzyskanie tak zwanego zastępczego pozwolenia na budowę przedstawiając zastępczy projekt budowlany. Dzięki temu budynek miałby być wyższy i większy.

Mamy po przysłowiowe dziurki w nosie różnego typu kombinatorów, tak dużego jak i mniejszego, lokalnego kalibru. Opisany wyżej mało subtelny numer z zastępczym pozwoleniem na budowę nie wyjdzie, ponieważ jeśli tylko stanie się faktem, niezwłocznie powiadomimy o budowlanych machlojkach prokuraturę. Na razie skierujemy kilka pytań do rzecznika prasowego mokotowskiego urzędu dzielnicy oraz do PINB. Kto chce w mokotowskim urzędzie iść na hazard i ryzyko zawarcia bliskiej znajomości z prokuraturą, niechaj zaryzykuje i wyda pożądany przez inwestora dokument. Ale musi liczyć się z konsekwencjami.

Foto: wikipedia

Wróć