Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Trawnik w mieście – konieczność czy fanaberia?

30-08-2017 20:28 | Autor: Jan Mieczysław Ławrynowicz
Ostatnio bardzo wielu mieszkańców miast poszukuje odpowiedzi na pytanie: czy trzeba kosić trawę na trawnikach miejskich? Liczne sugestie i zażalenia dotyczą głównie dwóch spraw: porannego koszenia oraz bioróżnorodności.

Chciałbym się z Państwem podzielić swoimi spostrzeżeniami w tym zakresie – a jako że z wykształcenie jestem architektem krajobrazu oraz posiadam doświadczenie nabyte w Wydziale Ochrony Środowiska w jednej z dzielnic Warszawy – to z tematem miejskich trawników miałem do czynienia wielokrotnie.

Obowiązek koszenia trawy wynika m.in. z ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach. Jak w wielu przypadkach, również w tym nie należy uznawać, że jeżeli coś jest zapisane w prawie, to jest to słuszne. Bardzo często jest wręcz odwrotnie. Warto więc dokonać powtórnej analizy tego zagadnienia. Za punkt wyjścia powinna posłużyć definicja trawnika. Encyklopedyczna formuła na niewiele jednak tutaj się zda, ponieważ operuje fachową terminologią. Przekładając ją na język zrozumiały dla każdego obywatela, należy powiedzieć, że trawnik to: maksymalnie jednorodne skupisko traw, stanowiące wielkopowierzchniową formę ozdobną ogrodów i parków, wymagającą szczególnej pielęgnacji. Rozpatrując kolejne zagadnienia dotyczące trawników, dość łatwo zauważyć, że nie jest to miejska forma zieleni. W zasadzie w żadnym opracowaniu ogrodniczym dotyczącym trawników nie ma zawartych odniesień do walorów trawnika w przestrzeni miejskiej. Wręcz przeciwnie, pojawiają się opinie, że utrzymanie trawnika w mieście jest bardzo kosztowne. I jest to prawdą. Po co więc się decydujemy na takie rozwiązanie? Zwolennicy niekoszenia traw podkreślają, że trawa jest siedliskiem wielu gatunków, a jej bogata bioróżnorodność stanowi walor bardzo cenny w kontekście terenów zurbanizowanych. Zwolennicy koszenia traw zwracają natomiast uwagę na to, że trawa jest siedliskiem pasożytów – konkretnie kleszczy – oraz, że niekoszona trawa pyli, co jest wielce uciążliwe dla alergików.

Jak to często w życiu bywa, gdzie dwóch się spiera, tam istnieje trzecie rozwiązania, z reguły najlepsze dla wszystkich stron. Tym trzecim rozwiązaniem powinno zainteresować się miasto. Miasto, a dokładnie Ratusz, powinien odpowiedzieć sobie nie pytanie, czemu służą trawniki w mieście. No właśnie po co? Czy trawnik oddzielający dwie jezdnie jest miejscem, gdzie udamy się na piknik z dzieckiem? Szkicując to pytanie dalej należy zapytać, czy trawnik pod blokiem jest miejscem, gdzie radośnie rozłożymy kocyk i będziemy się raczyć białym winem? A może pójdziemy pograć w piłkę na trawniku przed Ratuszem? Odpowiedź jest raczej oczywista, aczkolwiek niczego nie należy wykluczać. I tutaj pojawia się dobra odpowiedź na wszystkie zawarte wyżej pytania.

Zieleń miejską należy skategoryzować. Tak jak ma to miejsce w wielu innych miastach na zachód, a nawet na wchód od Polski. Trzy podstawowe typy zieleni, które można by przyjąć dla Warszawy to: zieleń reprezentacyjna, użytkowa i gospodarcza. Znając ten trójpodział zieleni łatwo wygenerować obszary, które powinny mieć charakter reprezentacyjny. I tu przykładowo zieleni w okolicy urzędu można przypisać charakter reprezentacyjny, w formie typowego angielskiego trawnika. Zielona darń równiutko wystrzyżona, z automatycznym systemem nawadniania i tabliczką „nie deptać trawnika”. Pas zieleni rozgraniczający pasy jezdni powinien mieć charakter zieleni gospodarczej. Powinien spełniać funkcję fitoremediacji, pochłaniacza pyłów i innych zanieczyszczeń emitowanych przez samochody. Najlepiej, jeżeli taki trawnik skomponowany jest głównie z gatunków charakterystycznych dla procesu fitoremediacji. Wysoka na pół metra bujna, gęsta trawa wychwyci więcej zanieczyszczeń, niż kępki i kłosy zżółkniętej prawy. Powinna być koszona 2-3 razy do roku i na pewno nie do zera.

Przykłady, zwłaszcza jeżeli chodzi o Warszawę, mógłbym mnożyć chyba w nieskończoność. Niemniej jestem przekonany, że dobrze Państwo rozumiecie o czym piszę. Nie ma żelaznej odpowiedzi na pytanie, czy należy kosić trawę. Są natomiast żelazne zasady sztuki ogrodniczej i planowania przestrzennego, które najwyraźniej są obce władzom miasta. To, z czym mamy do czynienia w Warszawie, na Ursynowie szczególnie, jest zwyczajną biernością. Miasto goli wszystko, bo nie ma żadnego innego pomysłu na prowadzenie gospodarki zasobami przyrodniczymi. Łatwiej jest wykazać ‘’w tabelce”, że pieniądze zostały wydane, a więc zadanie zrealizowano. Efekt bywa często opłakany, ale kogo to obchodzi? Wygolona do zera darń odsłania powierzchnię gleby. To przekłada się bezpośrednio na kiepską retencję wody deszczowej, na wysokie stężenie kurzy, wreszcie szkodzi to samej trawie, która naturalnie rośnie w skupiskach, a nie w pojedynczych źdźbłach. Tak zaniedbany trawnik nie jest potrzebny nikomu. Moja rada dla włodarzy jest dość prosta. Jak już chcecie wszystko golić na pałę, to strzyżcie to chociaż tak, aby zostawić trzy paski. Będzie chociaż wiadomo, kto za to odpowiada.

Wróć