Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Techrules AT96 TREV

20-04-2016 20:37 | Autor: Motowoj
Ostatnio sporo czytałem na temat amerykańskiej firmy Tesla i jej najnowszego dziecka – „modelu 3”. Zapewne powrócę szerzej do samej marki w jednym z kolejnych felietonów, gdyż temat stosowanej przez firmę technologii elektrycznej wydaje się być ciekawy oraz przyszłościowy. Rozmyślając nad wyższością tego rozwiązania nad różnego rodzaju autami hybrydowymi, natrafiłem na nie mniej fascynujące doniesienia z Chin...

Przeciętny użytkownik samochodu w Polsce ma dość mgliste pojęcie na temat chińskiej motoryzacji. Nieco lepiej wypada za pewne „średni kierowca” w Europie, gdyż w kilku krajach wspólnoty produkty chińskiej myśli motoryzacyjnej są już oferowane. Wiem, że podchody do polskiego rynku również trwają, tak więc nie minie zapewne zbyt wiele czasu, a i na polskich drogach zaczniemy widywać pojazdy z mało dziś mówiącymi nam motywami na emblematach.

Wiemy jednak trochę więcej. Zapewne każdy zapytany o to, z czym kojarzy mu się chińska motoryzacja, odpowie, że z tak zwanymi klonami. Jak to zwał, tak to zwał, każdy wie, o co chodzi, a zdjęcia choćby „chińskiego BMW X5” widział zapewne każdy, kto choć trochę zainteresował się tym tematem. Przykładów chińskich aut, „podobnych” do znanych nam z innych rynków jest zresztą znacznie więcej. Jest też i inna strona chińskiej motoryzacji. Nie od dziś wiadomo, że w kraju tym produkowanych jest wiele pojazdów elektrycznych, nierzadko, o robiących wrażenie parametrach technicznych. Wśród elektrycznych konstrukcji, które miały szanse zagościć na dużą skalę również w Warszawie, są choćby elektryczne autobusy marki BYD, które napsuły tak wiele krwi Solarisowi. Przy okazji tej właśnie chińskiej marki, sam przyznać muszę, że osobowe modele szykowane na rynek europejski i moim zdaniem reprezentują już poziom zbliżony do naszych oczekiwań. Jestem przekonany, że przy zachowaniu dotychczasowej determinacji chińskich producentów, ich masowa obecność na europejskich rynkach jest wkrótce nieunikniona. Choć z drugiej strony pamiętać należy nieudane wejścia, nie tylko do naszego kraju, indyjskiej marki Tata. Zobaczymy, Koreańczykom się udało i to jak...

W dzisiejszym felietonie jednak nie o chińskich klonach, czy zaawansowanych technologicznie autobusach elektrycznych. Ostatnio, znacznie większe wrażenie zrobiły na mnie doniesienia z targów w Genewie, gdzie Chińczycy zaprezentowali ultrasportowy, hybrydowy bolid Techrules AT96 TREV. Nie jest to pionierski pomysł na powiązanie napędu elektrycznego z turbiną gazową, takie „cuda” świat już widział. Znaną wcześniej technologię Chińczycy znacznie rozwinęli i zmodyfikowali, a wyciśniecie z takiego układu mocy 1044 KM, moment obrotowego 8640 Nm oraz 2000 km zasięgu, robi duże wrażenie!

Niezwykłe, jak na europejskie standardy, są również zastosowane w pojeździe akumulatory. Chińczycy zdecydowali się na zastąpienie powszechnie wykorzystywanych obecnie akumulatorów litowo-jonowych, litowo-manganowymi. Rozwiązanie takie pozwoliło na znaczne ograniczenie strat energii podczas ładowania i przyspieszyło cały proces do zaledwie 40 minut! Ponadto, ten sportowy bolid, który dla się też ładować z gniazd, w trybie czysto elektrycznym ma zasięg ok. 150 km! Inną ciekawostką jest mikroturbina, podobna do tych stosowanych w lotnictwie oraz przemyśle elektrycznym, która zajęła miejsce klasycznego silnika spalinowego. Rozkręca się ona do 96 tys. obr./min, generując 36 kW mocy, z czego 6 kW przeznaczone jest na zasilanie osprzętu, a 30 kW wykorzystywane jest do ładowania baterii. To niewiele, ale wystarcza ponoć do wygenerowania wystarczająco dużej ilości energii, niezbędnej do zasilania sześciu silników elektrycznych, po jednym na koła przednie i po dwa na tylne.

Dzięki tym niewyobrażalnym wartościom, Techrules AT96 TREV rozpędzać się ponoć do 100 km/h w 2,5 s i osiągać prędkość maksymalną 350 km/h. Jednocześnie średnie spalanie jest szacowane na poziomie... 0,18 l/100 km! Pełne wykorzystanie możliwości układu napędowego skutkować ma ponoć zużyciem na poziomie 4,8 l/100 km! Powyższe dane wyglądają dość niewiarygodnie, ale zapewne w najbliższej czasie dowiemy się więcej na temat niesamowitego projektu. Nie mniej intrygujące będzie oczekiwanie na zastosowanie podobnej technologii w masowo produkowanych autach osobowych.

Jak donoszą pomysłodawcy, prototyp napędzany jest paliwem lotniczym, ale nie ma ponoć przeszkód, aby zadowalał się zwykłą benzyną, olejem napędowym lub gazem. Oprócz niezwykłego napędu, konstruktorzy zadbali również o stosowną do osiągów oprawę. W nadwoziu zastosowano tak zwany monokok z włókien węglowych, podobny do tych montowanych w bolidach F1. Układ napędowy pojazdu umieszczono centralnie, za kabiną pasażerską. Baterie ukształtowane w literę T, umiejscowione zostały pomiędzy podróżującymi i za nimi. Taka konstrukcja pozwoliła na uzyskanie niskiej masy pojazdu – 1380 kg oraz bardzo korzystnego jej rozkładu. Wyzwaniem, jakie stawiają ponoć przed sobą konstruktorzy, jest zejście w wersji produkcyjnej poniżej bariery 1000 kg!

Jak wspomniałem, ten wyjątkowy i fascynujący bolid, był prezentowany podczas tegorocznych targów w Genewie, wzbudzając ogromne zainteresowanie zarówno swoją stylistyką, jak i konstrukcja napędu. Szkoda, że mnie tam nie było...

Wróć