Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie

05-07-2023 23:29 | Autor: Tadeusz Porębski
Powyższy cytat, przypisywano Andrzejowi Fryczowi Modrzewskiemu oraz Stanisławowi Staszicowi, ale pochodzi on z aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej, świeckiej uczelni założonej w 1594 r. w Zamościu przez Jana Zamoyskiego, hetmana wielkiego koronnego Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Dorastałem w czasach, kiedy dzieci chowano m. in. przy pomocy pasa. Doświadczyłem jego mocy tylko kilka razy w życiu, ścierki w rękach matki znacznie częściej, dlatego nie wspominam dzieciństwa jako specjalnej udręki czy też życia w ciągłej bojaźni i w stresie. Dziś pas to przestępstwo i dzieci nie mają pojęcia, że służy on do czegoś innego poza podtrzymywaniem spodni na tyłku. W tamtych czasach ojciec pracował i zarabiał na rodzinę, wychowywaniem dzieci zajmowały się matki określające swój status społeczny jako „przy mężu”. Całe dnie spędzałam na podwórku, jeżdżąc na błękitnym rowerku „Bałtyk”, uprawiając z koleżankami i kolegami ekwilibrystykę na trzepaku, bądź grając w kopaną.

Kiedy miałem 16 lat, zaraziłem się grą w brydża. Mieliśmy dwie stałe czwórki, które ze sobą rywalizowały. Gra odbywała się w dużym mieszkaniu kolegi z liceum Wacka F. – nieboszczyka, Panie świeć nad Jego grzeszną duszą – który miał, jak na owe czasy, bardzo tolerancyjnych rodziców. Mogłem być poza domem tylko do godz. 22 i od tej zasady nie było żadnych odstępstw. Kiedyś przekroczyłem granicę o 40 minut i w domu był dym – dostałem ostatnie ostrzeżenie. Aliści kilka dni później rozdania były tak ciekawe, a licytowanie i rozgrywka tak dramatyczne, że znów przegiąłem i zapukałem do drzwi po 23 (wówczas młodzież nie nosiła przy sobie kluczy, nie było takiej potrzeby). Pukam do drzwi – w mieszkaniu grobowa cisza, dzwonek wyłączony. Walę więc w drzwi pięściami. Wreszcie słyszę charakterystyczne szuranie kapci i głos ojca: „Kto tam?” Odpowiadam, że to ja. Głos zza drzwi nie odpuszcza: „Jaki ja?” Nerwy mnie biorą: „Twój syn, Tadek”. Zza drzwi pada beznamiętny komunikat: „To pomyłka, mój syn Tadek od 22 śpi w łóżku. Proszę nie zakłócać ciszy nocnej, bo wezwę milicję”.

Kapcie oddaliły się i zapadła cisza. Szok, nie mogłem skumać o co staremu chodzi, a to była jego metoda wychowawcza. Na szczęście rzecz miała miejsce latem, więc zszedłem na podwórko i usiadłem na ławce główkując, co dalej. Godzinę później z okna matka dała mi ręką tajemny znak. Wśliznąłem się cicho do mieszkania, ojciec udawał, że śpi. Eksperyment wychowawczy nie poszedł po jego myśli.

Dzisiejsze wychowywanie dzieci ma się kompletnie nijak do tego sprzed zaledwie kilkudziesięciu lat, o dłuższej perspektywie czasowej nawet nie wspomnę. Dzisiaj każdy rodzic (pomijam oczywiście patologię), pomagając dziecku dojść do wspaniałej przyszłości, wzbogaca nie tylko świat dziecka, ale także swój własny. Potrzeby konsumpcyjne zaspokajane od najmłodszych lat, często za cenę ogromnych wyrzeczeń, wywołują u dzieci wzrost postaw roszczeniowych. W ogóle rodzina staje się środowiskiem, w którym wszyscy wobec wszystkich wysuwają roszczenia, głównie materialne. Kłania się tu Johann Wolfgang Goethe: „Gdyby dzieci wyrastały zgodnie ze wszystkimi wskazówkami, na świecie żyliby sami geniusze. Pobożnym życzeniem wszystkich rodziców jest ujrzeć urzeczywistnienie w swych dzieciach tego wszystkiego, na czym im samym zbywało. Mielibyśmy doskonale wychowane dzieci, gdyby ich rodzice byli dobrze wychowani”.

To ostatnie zdanie wydaje się kluczowe. To rodzic jest nauczycielem życia, edukatorem, to on ma wpajać dziecku pojęcie kindersztuby i szacunku do starszych. To on powinien uczyć swoje potomstwo, że istnieje coś takiego jak przestrzeń publiczna, gdzie należy uszanować obecność innych osób. To on ma wpajać dziecku obowiązek przestrzegania norm społecznych i życia we wspólnocie.

Nie chcę generalizować, ale moim zdaniem wychowywanie dzieci w dzisiejszych czasach schodzi kompletnie na psy. Zapanowała zasada, że dziecku wszystko wolno. Nam dorosłym nie, ale dziecku jak najbardziej. Jeden z przykładów. Siedzę sobie kiedyś w kawiarni w jednym z uzdrowisk – kawusia, prasówka, wyciszenie się. Właśnie złożyłem kelnerce zamówienie, kiedy obok mojego stolika pędem przebiegł wyjąc wniebogłosy mniej więcej sześcioletni chłopiec. Podbiegł do stolika obok, przy którym siedziała para młodych ludzi, stanął i patrzył na nich zuchwałym wzrokiem. Mamuśka wyglądała na kurę domową, rozwalony na krześle tatusiek na prowincjonalnego biznesmena. Niezapomniany hrabia Żorż Ponimirski z kultowego serialu „Kariera Nikodema Dyzmy” określiłby go tak: „Zarówno pański wygląd, jak i chamskie maniery, świadczą o tym, że jesteś pan człowiekiem z gminu, a chamy honoru nie mają”. I trafiłby w punkt.

Mamuśka chciała podać synusiowi kawałek ciasta na łyżeczce, ale on gniewnie odtrącił karmiącą go rękę i wykonał kolejny rajd pomiędzy stolikami, nadal wyjąc i pohukując. Mamuśka i tatusiek patrzyli na harce progenitury z wielką pobłażliwością. Jakby nie dostrzegali, że ich pociecha biega i skacze po całej kawiarni niczym szympans, uniemożliwiając reszcie gości spokojne wypicie kawy i jakąkolwiek pogawędkę. Zezłościłem się nie na żarty. Specjalnie przesunąłem krzesełko, by zastopować bezkarnie grasującego po lokalu pętaka. Wkrótce dopiąłem swego. Zaklinował się przy stoliku i pchał na siłę moje krzesło, by zrobić sobie przejście. Powiedziałem ojcowskim tonem: „Przyjacielu, zachowujesz się zbyt głośno i przeszkadzasz innym. To jest przestrzeń publiczna. Czy rodzice uczyli cię, co to jest przestrzeń publiczna i jak należy się tam zachowywać?”. Zobaczyłem wbite w siebie kaprawe, złośliwe oczka. „Wcale nie jestem twoim przyjacielem, nie znam cię”. Uśmiechnąłem się. „Nie możesz nim być, bo jesteś na to zbyt młody i zbyt głupi. Ale tak się potocznie mówi. Poza tym nie życzę sobie, byś mówił mi per ty. Na koniec informuję cię, że jeśli nadal będziesz mi przeszkadzał w czytaniu gazety i piciu kawy mogę naderwać ci ucho”. Pędem obiegł ogródek, dopadł do tatuśka i na ucho zaczął zdawać mu relację pokazując palcem w moim kierunku. Tatusiek podniósł się i ruszył jak do ataku.

Był to trzydziestoparoletni osiłek z podgolonym wedle obecnej mody łbem. Stanął przede mną w zaczepnej postawie: „Coś pan powiedział mojemu synkowi? Bo nie dosłyszałem. Może powtórzysz pan to mnie?”. Widać było buzującą w nim agresję. Nie zamierzał przepraszać za wybryki syna, dążył do fizycznej konfrontacji. Musiałem jakoś ratować własną skórę. Podniosłem się z krzesła i stanąłem z nim oko w oko. „Jestem prokuratorem z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Albo odejdziesz pan stąd w podskokach, albo dzisiejszą noc spędzisz pan w tutejszym areszcie za czynną napaść na urzędnika państwowego”. Twarz osiłka stężała. Najwyraźniej nie wiedział jak zareagować. Trwał w bezruchu może z pół minuty. „A co będę kłócił się ze starym dziadem”. Odwrócił się na pięcie, wydał żonie krótką komendę, ta wzięła rozbrykanego szympansa za rączkę i cała trójka skierowała się do wyjścia.

Świat idzie w złym kierunku i wcześniej czy później musi się to źle skończyć. Co bowiem może wyrosnąć z rozpuszczonego jak dziadowski bicz dzieciaka? Miał może 5-6 lat, a już wpojono mu, że jest najważniejszy i wszystko mu wolno. Jaki będzie kiedy dorośnie? To potencjalny przestępca, prawdopodobnie dotknięty zespołem ADHD (hiperaktywność, nadpobudliwość ruchowa, impulsywność). Osoby pełnoletnie z ADHD łatwo uzależniają się od środków farmakologicznych i alkoholu, często występują u nich także depresja, zaburzenia lękowe, czy zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Psychiatrzy biją na alarm, bo z roku na rok rośnie liczba młodych Polaków dotkniętych niezwykle niebezpieczną „Triadą MacDonalda”. To trójelementowy zestaw zachowań obejmujący enurezę (mimowolne moczenie się), podpalanie oraz okrucieństwo wobec zwierząt. Występowanie takich zachowań w okresie młodości interpretowane jest jako sygnał rozwijającej się osobowości patologicznej i antyspołecznej. Jakie będą przyszłe Rzeczypospolite, jeśli zaludni ją tego typu aspołeczny element, którego – niestety – jest coraz więcej?

Wróć