Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Takich kpin z demokracji nie było od czasów PRL

29-04-2020 22:06 | Autor: Tadeusz Porębski
Prawo i Sprawiedliwość wymyśliło sobie wybory korespondencyjne. Karty do głosowania na prezydenta kraju będą dostarczać listonosze. Dla wielu obywateli taki model głosowania jest nie do przyjęcia, popiera ich aż 400 wybitnych polskich prawników z prof. Ewą Łętowską na czele, eksperci OBWE oraz przewodniczący komisji wolności obywatelskich Parlamentu Europejskiego.

Przegłosowana przez Sejm ustawa o głosowaniu korespondencyjnym obecnie procedowana jest w Senacie, który do 6 maja ma przedstawić Sejmowi własne poprawki. Jeśli posłowie „Porozumienia” Jarosława Gowina poprą PiS i senackie poprawki zostaną odrzucone, ustawa trafi na biurko prezydenta Andrzeja Dudy, który z pewnością natychmiast ją podpisze. Na wydanie stosownych rozporządzeń i przeprowadzenie procesu wyborczego pozostaną... trzy dni. Chyba że sejmowa większość przesunie wybory na 17 maja (niedziela) lub 23 maja, czyli ostatni możliwy konstytucyjny termin. Z organizacji wyborów prezydenckich została formalnie wyłączona Państwowa Komisja Wyborcza, funkcję organizatora powierzono Jackowi Sasinowi, ministrowi aktywów państwowych.

Powierzenie politykowi partii rządzącej krajem organizacji wyborów o znaczeniu strategicznym dla całego państwa spotkało się ze sprzeciwem dużej części społeczeństwa, który ciągle narasta. Ale to nie wszystko. Zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego nie wolno w istotny sposób zmieniać reguł wyborczych na pół roku przed wyborami. PiS kompletnie zignorowało orzeczenie TK. Kolejne zarzuty formułowane są przez ekspertów OBWE, komisję wolności obywatelskich PE oraz nasz Sąd Najwyższy, którego prezesem do końca kwietnia pozostaje Małgorzata Gersdorf. Sędziowie SN twierdzą, że tryb realizacji jednego z podstawowych praw obywatelskich, czyli czynnego prawa wyborczego „przy urnie”, gwarantowanego przez art. 62 ust. 1 Konstytucji RP, zastępuje się formą korespondencyjną, która ma być realizowana z pominięciem zasad, jakie w odniesieniu do głosowania korespondencyjnego – de lege lata – funkcjonują na gruncie Kodeksu Wyborczego. A to jest nie do przyjęcia.

Wojciech Hermeliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, przewodniczący PKW w latach 2014–2019, mówi wprost: „To, co wyprawia PiS z wyborami, woła o pomstę do nieba”.

Rosnące oburzenie dużej części Polaków na styl polityki, uprawianej przez PiS, a polegającej na siłowym, bez konsultacji z opozycją i prawniczymi autorytetami, przepychaniu w Sejmie ustaw obarczonych nawet widocznymi na pierwszy rzut oka wadami, to jedno. Pojawiają się jednak coraz bardziej niepokojące doniesienia z Parlamentu Europejskiego, który wyraźnie ma dosyć mocno kontrowersyjnych decyzji, łamiących prawo i podstawowe zasady demokracji, podejmowanych u nas przez Zjednoczoną Prawicę. Grozi się Polsce dotkliwymi karami finansowymi, a sygnałem alarmowym może być to, że prezydent Emmanuel Macron wycofał zaproszenie dla polskiego prezydenta na Dzień Święta Francji, jakim stało się zapoczątkowanie Rewolucji Francuskiej w dniu 14 lipca 1789 poprzez atak na więzienie Bastylia. Obchody tego święta zawsze są bardzo uroczyste. Macrona rozsierdziło podpisanie przez Andrzeja Dudę „ustawy kagańcowej”, nie podoba mu się również zmiana w ostatniej chwili prawa wyborczego w Polsce i parcie za wszelką cenę do majowych wyborów.

Sprowadzenie PKW do roli kwiatka do kożucha i wybory korespondencyjne w dniu 10 mają podobają się wyłącznie posłom PiS oraz sympatykom tego ugrupowania. „Wybitni” znawcy problematyki prawniczej w osobach 30-letniego Sebastiana Kalety, 29-letniego Jana Kanthaka czy 38-letniego Jarosława Fogla, rzecznika prasowego PiS i byłego czeladnika piekarniczego, radośnie podważają stanowiska sędziów trzech izb Sądu Najwyższego, ekspertów OBWE oraz posłów z komisji wolności obywatelskich Parlamentu Europejskirego. W opinii wspomnianych na wstępie domorosłych autorytetów, wszystko – co forsuje PiS – jest zgodne z prawem, z wolą obywateli, służy demokracji, a zamrożenie kompetencji PKW w niczym nie zagraża wyborom , mimo że zmienia się nie tylko sposób głosowania, ale też sposób przygotowania oraz ich organizacji. To, że profesjonalną i umocowaną w konstytucji PKW, na której czele stoi sędzia, zastępuje czynny polityk rządzącej partii, jawnie wysługujący się wodzowi, również nie ma według Kalety, Kanthaka i Fogla wielkiego znaczenia.

Ma to jednak kluczowe znaczenie dla coraz większej liczby obywateli, więc grono osób zdecydowanych na bojkot wyborów korespondencyjnych stale się powiększa. Bo nie chodzi o to, która partia ma pozostawać przy władzy, lecz o zachowanie żelaznych zasad demokracji, dzięki którym PiS właśnie zdobyło większość parlamentarną (dziś już tylko sejmową).

Mówi mieszkaniec Ursynowa, czytelnik „Passy”, pragnący zachować anonimowość: „Nie mogę wziąć udziału w tym plebiscycie, ponieważ nie będzie oszklonej urny, do której zawsze wrzucałem kartę osobiście z konkretnymi krzyżykami. Nie wiem, kto będzie liczyć głosy. Mam podać PESEL, więc mogę mieć uzasadnione obawy, że zarówno ten rząd, jak i kolejne będą znać moje preferencje wyborcze, a to w ogóle mi nie pasuje, naruszając zasadę tajności głosowania. Nie mam zamiaru niszczyć karty wyborczej, bo jest to czyn karalny. Ale pozostawię ją w skrzynce, gdyż za nieopróżnienie skrzynki pocztowej nie grożą prawne konsekwencje, podobnie jak za odmowę udziału w wyborach. Nie wyślę nawet pustej karty, ponieważ to wpływa na frekwencję (głos oddany). Niechaj odpowiednie służby przyjdą po wyborach i sobie odbiorą pustą kartę. Nie będę brał udziału w żadnych tego typu plebiscytach, organizowanych przez władzę, czy byłaby to władza prawicowa, lewicowa, bądź jakakolwiek inna. Interesują mnie wyłącznie wybory organizowane przez PKW z osobną kabiną oraz szklaną urną, do której wrzuca się karty do głosowania”.

Nic dodać, nic ująć. Nawet wielcy władcy wsłuchiwali się w przeszłości w vox populi, ale czy w głos polskiego ludu wsłucha się także urzędujący władca naszego kraju? Jest to bardzo wątpliwe. Jednakowoż konsekwencje przeprowadzenia na siłę niechcianych przez społeczeństwo i totalnie krytykowanych, nie tylko w kraju, wyborów korespondencyjnych mogą być bardzo poważne. Od rozbicia Zjednoczonej Prawicy w Sejmie i utraty przez PiS sejmowej większości, co może grozić upadkiem rządu, po izolację Polski na forum europejskim. Pierwszym dowodem na izolowanie polskich polityków jest niezaproszenie, a konkretnie – wspomniane anulowanie zaproszenia dla naszego prezydenta na uroczystości Dnia Bastylii. To święto narodowe Francuzów, na które zapraszani są najważniejsi światowi przywódcy. Nieobecność w Paryżu zaświadczy o bardzo niskiej randze międzynarodowej państw, których przywódcy zostali pominięci.

PiS przyzwyczaiło nas, że parlament działa jak taśmociąg bez przestojów – tym razem jednak nie tylko będzie naciągał prawo, ale wciągnie też w swój proceder wiele instytucji. A inne z tego procesu wyłączy – w tym Państwową Komisję Wyborczą, która dotąd przeprowadzała wybory.

“Z wielkim zaniepokojeniem obserwujemy, jak kierowana przez PiS koalicja zmienia kodeks wyborczy w sposób niekonstytucyjny, pozbawiający Polaków ich demokratycznych praw wyborczych. Forsując te zmiany, PiS wyraźnie wchodzi na niedemokratyczną ścieżkę. […] Planowane przez PiS środki nie gwarantują tajności głosowania, liczenie nie będzie kontrolowane przez w pełni niezależne organy, a konstytucyjny wymóg bezpośredniego głosowania zostanie zignorowany” – stwierdziła w specjalnym oświadczeniu Roberta Metsola, prawniczka z Malty, europosłanka Europejskiej Partii Ludowej. Uważa ona dodatkowo, że wynik majowych wyborów prezydenckich nie zostanie uznany przez międzynarodowe instytucje, a ich ewentualny zwycięzca będzie miał bardzo słaby demokratyczny mandat.

Wróć